Proponuję w tym wątku wymieniać filmy, które sprawiły nam największy zawód, po których oczekiwaliśmy wiele, ale okazały się o wiele gorsze niż się spodziewaliśmy, a także kompletne klapy, festiwalowe nieporozumienia stojące na żenującym poziomie.
Moja lista porażek:
- "Wyspa R.O." (będący częścią drugiej paczki retrospektywy Piotra Dumały z nim samym jako aktorem)
Oj dawno tak się nie zdenerwowałem na festiwalu filmowym. Co to ma być? Remake Planu 9 z kosmosu? Bardzo, baaardzo zły film. Bez ładu i składu. Bez sensu (choć mniemam, że ś.p. reżyser chciał coś światu powiedzieć). I w dodatku zrobiony zupełnie po amatorsku, co bardzo razi. Przepraszam wszystkich ewentualnych fanów, ale to gniot straszliwy. A Piotr Dumała umie rysować, ale nie grać. Tyle. Jeden punkt za nagą Malgorzatę Lipmann
- "Szczurze zielę" (świetny rating na IMDB - głosowała chyba cała rodzina reżysera)
Druga porażka festiwalowe. Seksualnego napięcia nie stwierdziłem. Było raczej surrealistycznie, ale też nudnawo i (chyba) bez treści. Piękne zdjęcia nie wystarczą żeby sprzedać takie kino...
- "Jezioro" (festiwalowy więc tu spodziewałem się wszystkiego)
Jest bardzo "artystycznie", tak bardzo że aż chce się [tu wstawić dowolną czynność fizjologiczną o negatywnej konotacji]. Wyobraźcie sobie połączenie Blair Witch Project (tyle że bez czarownicy) z "Jego Bratem" Chéreau oraz "La Libertad" Alonso. Jeśli takie połączenie do was przemawia, zapraszam na film.
A jak było u was?