Przyłączam się z moim zestawieniem.
1.
Atanarjuat, biegacz - porywająca, iście szekspirowska fabuła i podziwu godna wnikliwość w oddaniu rysów psychologicznych postaci (zwłaszcza podłej i przebiegłej żony numer dwa), nie mniej porywająca realizacja. Sceny ucieczki głównego bohatera przez lody Arktyki to po prostu majstersztyk montażu. No i nie wiadomo, kiedy mijają te 172 minuty, naprawdę!
2.
Cynobrowe dusze - ten film ciągle nie daje mi spokoju za sprawą bogactwa filozoficznych skojarzeń, które generuje. Żałuję, że nie przyszło mi do głowy zawczasu przygotować się do tej projekcji, dowiadując się czegoś o tańcu buto i np. zaglądając na stronę
http://www.mattgrey.com/masaki/film/ , gdzie reżyser sporo wyjaśnia na temat idei, która przyświecała mu w wieloletniej pracy nad dziełem, bo to najwyraźniej jeden z tych filmów, które wymagają jednak od widza pewnego - również teoretycznego - przygotowania. A teraz nie wiem, kiedy znowu go zobaczę... Niezwykłe dzieło. Jest w nim coś bardzo niepokojącego i fascynującego zarazem, coś, czego chyba nie sposób wysłowić. Wiem tylko, że musi się to jakoś wiązać z problemem świadomego balansowania na granicy życia i śmierci... W sekcji "Trzecie oko" wart odnotowania również bardzo interesujący
Reynold Reynolds (podobały mi się zwłaszcza filmy środkowe, brzegowe nieco mniej) oraz
Gdzie jest gdzie E. L. Ahtili.
3.
Bez tchu - wielki spektakl eskalacji przemocy i powolnego rodzenia się subtelnych międzyludzkich więzi. Wspaniały film.
4.
Plaże Agnes - urocze, ciepłe, pełne subtelnego humoru dzieło. Szczerze, bez zadęcia i z nutką autoironii o sobie, z wielką wyrozumiałością o otaczającym świecie, bliskich, w pełnej akceptacji miejsca, które zostało jej wyznaczone i sposobu, w jaki przyszło jej doświadczyć życia. Coś pięknego.
5.
Wściekła senność - bezpretensjonalne, genialne w swojej prostocie kino. Trochę szkoda tylko, że w końcowej części filmu reżyser postanowił właściwie nieco jak dla mnie łopatologicznie wskazać na cel, jaki przyświecał mu w realizacji dzieła.
6.
Głód - poruszający, mocny i... bardzo klasyczny jak na konkurs główny film (to chyba symptomatyczne). A także kolejna filmowa odsłona pięknej idei, że w hierarchii fundamentalnych wartości życie nie plasuje się na najwyższym szczeblu.
7.
Vive L'Amour - subtelnie, pięknie i niezwykle prosto o samotności w wielkim mieście...
8.
Wosk pszczeli - bardzo świeży i bezpretensjonalny film o codziennych troskach i radościach. Małe cudo.
9.
Biała wstążka - jak zwykle niepokojąco, tym razem podczas frapującego poszukiwania głęboko ukrytej genezy pewnych haniebnych postaw moralnych połowy XX wieku. Piękno i wielka precyzja kadru. Ciągle nie mogę zapomnieć wyrazu twarzy złotowłosej córki pastora. Brr.
10.
Parque via - świetnie skomponowana fabuła. Po tym, kiedy w czołówce tłusty pająk zamienił się w tłustą plamę, nie mógł nie zastanawiać ten panujący w obrazie bezwład i stoicki spokój głównego bohatera. A tu taki finisz, no, no.
I jeszcze tyle wspaniałych filmów... Bo w tej dziesiątce powinna znaleźć się gdzieś również wyśmienita
Sarabanda Bergmana i kilka rewelacyjnych filmów z retrospektyw, jak
Desperaci Jancso,
Oto twoje życie Troella czy
Życie bez śmierci Franka Cole'a... Kilka filmów Tsaia widziałam wcześniej, nie udało mi się wejść na
Odgłosy robaków (mam nadzieję, że film wyjdzie na DVD albo może np. w Kino.Lab się pokaże?), zrezygnowałam z filmów polskich (dwa rewelacyjne wyjątki to niewidziany dotąd
Rok spokojnego słońca oraz cudowna
Villa Dei Misterii), jak i z
Przerwanych objęć.