Świetny film z gatunku apo z elementami sci-fi, a który nie jest amerykańską superprodukcją-blockbusterem za miliony dolarów.
Jak dla mnie to połączenie They Live z Identity nakręcone w stylu Maddina :P. Chociaż to może też nie jest dobre określenie, bo film jest unikalny, i nie ma go z czym porównywać.
A z Maddinem skojarzył mi się obraz, który był stylizowany na lata 60. (akcja też toczyła się w latach 60.), chyba nawet użył tych samych filtrów jak w Keyhole, a i imię głównego bohatera takie samo w obu filmach.
Wszystko dzieje się w jednym miejscu - na dworcu autobusowym, w czasie ulewnego deszczu - i w czasie jednej nocy. Na miejscu tylko kilka osób, które czekają na spóźniony autobus...
W samej fabule filmu nie ma może nic niezwykłego, dlatego nie ma tu co opowiadać "o czym był film", bo to nie jest ważne. Dla mnie najbardziej, i przede wszystkim, liczy się forma.
Reżyser zadbał tu o każdy szczegół i oglądając ten film zwracałem uwagę ile pracy musiała zająć postprodukcja - różne techniki, efekty i dbanie o szczegóły. Film mnie pozytywnie zaskoczył.
Nie doszedłem jeszcze do informacji, czy film jest na podstawie komiksu, czy scenariusz jest oryginalny. Czy ten komiks naprawdę istniał, czy to jest część filmu...
Podobno są jakieś powiązania do poprzedniego filmu reżysera - El Incidente. Może by tak seans tego filmu na następnym festiwalu? ;-)
Jeśli komuś podobało się Identity, to polecam.