Przeprowadzkę oglądałem jak kino postapokaliptyczne. Brunatna rzeka płynie przez martwą wioskę, po jałowej ziemi krążą nieliczni ludzie cienie przywiązani do swoich rutynowych czynności, mechaniczne dźwięki dobiegają z fabryk, które wydają się nieczynne – jakby to były echa ich dawnej „produkcyjnej świetności”. Końcem świata był dla Kirgistanu i jego mieszkańców upadek Związki Radzieckiego. Przemyślany efekt obcości świetnie podkreśla nienaturalna gra aktorska.
Pierwsza połowa – oszczędna i monotonna – podobała mi się bardziej. Później, im więcej Sarulu wprowadza elementów do fabuły, zaczęły mnie nieco razić narracyjne klisze, jak choćby cały epizod w sierocińcu z obowiązkowym odebraniem rybki i staniem w kącie za karę czy karykaturalna postać partnerki byłego męża. Rozpoznania na temat kapitalizmu i emigracji zarobkowej też są dość oczywiste, ale trafne i podane na pewno z większą subtelnością niż w okropnym filmie Zhang Ke Jia.
Skojarzenia z Antonionim też miałem, ale raczej z
Czerwoną pustynią i Monicą Vitti wyobcowaną w postindustrialnym krajobrazie.
Szkoda jedynie, że kopia nie była idealna.
Ale dlaczego mamy się przejmować losem kogoś, kto sam spuścił na siebie nieszczęście? Jak mamy traktować jego perypetie jako symptomatyczne dla jakiejś szerszej rzeczywistości
Grzesiu, czy to jest napisane ironicznie? Przecież ten błąd popełniony przez bohaterkę jest symptomatyczny nie tylko dla Kirgistanu, ale dla wszystkich społeczeństw późnego kapitalizmu. Niezrozumienie zasad rządzących ekonomią, brak umiejętności szacowania ryzyka vs. system zachęcający do jego podejmowania. Retoryka
sami są sobie winni też jest typowa dla tego systemu. Zresztą decyzja bohaterki jest może i nieprzemyślana, ale emocjonalnie umotywowana - opuszczona przez męża, nie chce już dłużej żyć samotnie w mieście, bez kontaktu z ojcem i dzieckiem, nie może też wrócić do wioski, która nic nie ma do zaoferowania. Zaklinała rzeczywistość, licząc na to, że ten drugi mężczyzna w końcu da jej pieniądze. Ja jej współczułem właśnie ze względu na tę naiwność.