Widzę, widzę

Filmy 15. MFF TNH - wypowiedz się!
Avatar użytkownika
Mrozikos667
 
Posty: 1309
Na forum od:
3 sie 08, 11:11

Post 31 lip 15, 1:33

Większości się chyba podobał, ale ja marudzę. Napięcie w pierwszej części budowane fajnie, ale już tu uwidacznia się pierwszy problem - twistu można się domyślić po 20 minutach. Oczywiście nie musi być to duży problem, bo w końcu horror (czy coś takiego) to tutaj tylko sztafaż, a liczą się (czy też liczyć się mają) poważne problemy psychologiczne, ale jednak duch kina gatunkowego okazuje się w "Widzę, widzę" bardzo mocny, a w takim przypadku sztampa (widoczna także później, np. w nudnym, ogranym na tysiąc sposobów pomyśle na wykorzystanie karaluchów) jednak boli.

Konstrukcja filmu - pierwsza połowa pełna napięcia, druga już bez niego, za to z przemocą (tak fizyczną, jak i psychiczną) - z pewnością została zamierzona, lecz nie działa. Brak napięcia w drugiej części połączony z przewidywalnością oprawców to drugi problem.

Pozostaje jeszcze sprawa kluczowa - kto się dopiero wybiera, niech dalej nie czyta. Otóż w pewnym momencie chłopcy żądają, by matka pokazała im swoje znamię (nie wiem, czy tak to było po polsku, po angielsku "birthmark", a więc nie może to być żadna blizna po operacji czy coś takiego). Ona tego nie robi, bo jeszcze wtedy ma nad nimi jakąś władzę, no i jest w bandażach, a więc nie jest sobą i stawia się w pozycji wroga. Wszystko ok, ale dlaczego nie zaproponuje chłopcom, że pokaże im to znamię, gdy tylko zostaje uwięziona? Pokazałaby znamię, rozwiązałaby problem, koniec filmu - tak więc wszystkie późniejsze zdarzenia doszły do skutku tylko i wyłącznie przez ten absurdalny, zupełnie niewiarygodny błąd, który, jak na moje, jest po prostu kolosalnym niedopatrzeniem w scenariuszu burzącym całą strukturę.

Tzn. prawdopodobnie tak jest, bo może da się jeszcze to jakoś obronić. Otóż po jakimś czasie chłopcy sprawdzają pieprzyk, który ich matka powinna mieć na policzku. Okazuje się on domalowany, bo chirurdzy musieli usunąć prawdziwy. Więc zapewne, gdy mowa o znamieniu, mogłoby teoretycznie chodzić o ten właśnie pieprzyk i matka nie chce go pokazać, bo boi się, że chłopcy sprawdzą, że jest nieprawdziwy. Tyle tylko, że tak mały pieprzyk to po prostu nie jest to, co nazwalibyśmy "znamieniem". Więc ta teoria jest naciągana. Załóżmy jednak na chwilę, że jest ok. Dlaczego w takim razie chłopcy przypominają sobie o tym pieprzyku zupełnie przez przypadek, mimo że o znamieniu wcześniej pamiętają doskonale? To błąd w zachowaniu postaci.

Ktoś (np. sally, pozdrawiam ;) ) mógłby powiedzieć, że to kwestia całkowicie nieistotna, bo przecież film tak naprawdę jest o czymś innym. Ok, tyle że niestety jego wewnętrzna logika jest taka a nie inna - zachowanie postaci powinno być spójne, a jeśli nie jest, powinno być to jakoś uzasadnione. Nie jest, a cała druga połowa filmu albo w ogóle nie powinna się wydarzyć, albo powinna wyglądać zupełnie inaczej ze względu na informację o tym znamieniu. A już przynajmniej powinna być lepiej - tzn. mniej przypadkowo - skonstruowana. A tak zostajemy z postaciami zachowującymi się głupio nawet jak na horror, a co dopiero głębokie kino psychologiczne.

Swoją drogą - co to robi w konkursie?
Każdy film musi mieć początek, środek i zakończenie. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Jean-Luc Godard

Avatar użytkownika
wks
 
Posty: 630
Na forum od:
1 lut 09, 16:38

Post 31 lip 15, 7:49

Mrozikos667 napisał(a):Większości się chyba podobał, ale ja marudzę. Napięcie w pierwszej części budowane fajnie, ale już tu uwidacznia się pierwszy problem - twistu można się domyślić po 20 minutach. Oczywiście nie musi być to duży problem, bo w końcu horror (czy coś takiego) to tutaj tylko sztafaż, a liczą się (czy też liczyć się mają) poważne problemy psychologiczne, ale jednak duch kina gatunkowego okazuje się w "Widzę, widzę" bardzo mocny, a w takim przypadku sztampa (widoczna także później, np. w nudnym, ogranym na tysiąc sposobów pomyśle na wykorzystanie karaluchów) jednak boli.
Konstrukcja filmu - pierwsza połowa pełna napięcia, druga już bez niego, za to z przemocą (tak fizyczną, jak i psychiczną) - z pewnością została zamierzona, lecz nie działa. Brak napięcia w drugiej części połączony z przewidywalnością oprawców to drugi problem.

Film jest bardziej zabawą konwencją horroru niż typowym horrorem. Trudno mówić tu o domyślaniu się ostatecznego efektu po 20 minutach - układanka zastosowana przez twórców roi się od fałszywych tropów. Narracja prowadzona jest z punktu widzenia dziecka, a więc trudno spodziewać się wyszukanych pomysłów - ten z karaluchami jest bardzo typowy (jak w dziecięcej wyliczance, w której na dobranoc są karaluchy do poduchy - nota bene angielski tytuł filmu to "Goodbye Mummy"). Z tego samego powodu napięcie w drugiej części filmu jest mniej odczuwalne. Ale druga część filmu promieniuje austriackim brutalizmem w stylu Hanecke, jest tu mniej elementów typowego horroru (nad amerykańskim stylem horroru dominuje hiszpański) - trudno więc mówić tu o problemie.
Odnośnie znamienia (pieprzyk też może pełnić rolę znamienia!) nie widzę żadnej niekonsekwencji scenariusza. Nie kieruj się logiką dorosłych - zachowania dzieci kierują się zasadami nie zawsze łatwymi do zrozumienia dla dorosłego.

Avatar użytkownika
Mrozikos667
 
Posty: 1309
Na forum od:
3 sie 08, 11:11

Post 31 lip 15, 8:02

wks napisał(a):
Mrozikos667 napisał(a):Większości się chyba podobał, ale ja marudzę. Napięcie w pierwszej części budowane fajnie, ale już tu uwidacznia się pierwszy problem - twistu można się domyślić po 20 minutach. Oczywiście nie musi być to duży problem, bo w końcu horror (czy coś takiego) to tutaj tylko sztafaż, a liczą się (czy też liczyć się mają) poważne problemy psychologiczne, ale jednak duch kina gatunkowego okazuje się w "Widzę, widzę" bardzo mocny, a w takim przypadku sztampa (widoczna także później, np. w nudnym, ogranym na tysiąc sposobów pomyśle na wykorzystanie karaluchów) jednak boli.
Konstrukcja filmu - pierwsza połowa pełna napięcia, druga już bez niego, za to z przemocą (tak fizyczną, jak i psychiczną) - z pewnością została zamierzona, lecz nie działa. Brak napięcia w drugiej części połączony z przewidywalnością oprawców to drugi problem.

Film jest bardziej zabawą konwencją horroru niż typowym horrorem. Trudno mówić tu o domyślaniu się ostatecznego efektu po 20 minutach - układanka zastosowana przez twórców roi się od fałszywych tropów.


Skoro się domyśliłem, to chyba jednak się nie roi i zdecydowanie łatwo mówić o domyślaniu się :P

wks napisał(a):narracja prowadzona jest z punktu widzenia dziecka


Tak? Bo mi się wydawało, że jest trzecioosobowa, zewnętrzna zarówno wobec dziecka, jak i wobec matki. Jak może być prowadzona z punktu widzenia dziecka, skoro są w filmie sceny, w których matka jest sama i dziecko jej nie widzi?

wks napisał(a):Odnośnie znamienia (pieprzyk też może pełnić rolę znamienia!) nie widzę żadnej niekonsekwencji scenariusza. Nie kieruj się logiką dorosłych - zachowania dzieci kierują się zasadami nie zawsze łatwymi do zrozumienia dla dorosłego.


Oczywiście. Ale wymaga to wyjaśnienia w scenariuszu, bo razi i to bardzo. Może być tak, jak mówisz (i tak, pieprzyk może pełnić rolę znamienia, po prostu zazwyczaj nie używamy tego słowa w tym sensie, dlatego zastanawia mnie, dlaczego tak to zostało powiedziane i czy nie oznacza jednak czegoś innego), że to logika dziecka itd. Ale to samo dziecko potrafi całkiem kreatywnie myśleć i przez większość czasu jego zachowanie wygląda na dobrze umotywowane. A tu brakuje jakiegokolwiek motywu, więc obrona filmu na zasadzie "to logika dziecka" to wybieg na zasadzie "nie wiadomo, dlaczego tak jest, więc pewnie dlatego, że to dziecko". Słabo.

wks napisał(a):Ale druga część filmu promieniuje austriackim brutalizmem w stylu Hanecke, jest tu mniej elementów typowego horroru (nad amerykańskim stylem horroru dominuje hiszpański) - trudno więc mówić tu o problemie.


Ależ to właśnie jest problem :) Bo jasne, że promieniuje takim brutalizmem - który widzieliśmy już właśnie u Hanekego i nie tylko. Więc oryginalności nie ma tu za wiele. A gdy nie ma też napięcia, to już w ogóle niewiele jest.
Każdy film musi mieć początek, środek i zakończenie. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Jean-Luc Godard

sally
 
Posty: 83
Na forum od:
23 gru 12, 16:08

Post 31 lip 15, 8:31

Kwestia znamienia nie intrygowała mnie nawet przez moment (również pozdrawiam Mrozikos :) ). Między innymi dlatego, że szukałam odpowiedzi na pytanie o powody stanu Eliasa, koncentrowałam się na dychotomii "natura- kultura" i bawiłam w interpretowanie rekwizytów typu maski :)))

roman
 
Posty: 51
Na forum od:
25 lut 06, 8:43

Post 1 sie 15, 9:39

Połączenie niskobudżetowych horrorów Davida A. Priora ( bieganie po lesie) z" Funny Games" Haneke ( ewidentne skojarzenie), ponadto" Szósty zmysł" i na deser" Gra wstępna" Takashi Miike.Gdzie tu nowe horyzonty?

Tablis
 
Posty: 26
Na forum od:
26 lip 12, 0:23

Post 1 sie 15, 13:12

Wydaje mi się, że duża część tego filmu była oparta na próbie zaskoczenia widza. Jako że też zorientowałem się szybko (było zbyt ewidentne, że z matką rozmawia tylko jeden chłopiec), film w tym aspekcie odniósł porażkę. Miałem wręcz nadzieję, że to podwójna zmyłka, ale rozczarowałem się.

Pierwsza część filmu buduje napięcie, jednak dla widzów, którzy się domyślili jest w dużej części zmarnowana, chociaż ciekawie buduje relacje między matką, a chłopcem. Druga część niestety nie wnosi nic nowego, nie ma nic dodatkowego do powiedzenia na temat bohaterów, koncentrując się na gore. Ani ono nie jest specjalnie efektowne, ani niczemu nie służy.

Fabularnie są z tym filmem problemy - sama sytuacja jest dziwna, trudno sobie wyobrazić, aby kobieta niedługo po rozwodzie i stracie dziecka robiła sobie operację plastyczną! Dałoby się zapewne przedstawić psychologiczną konstrukcję, która by to uzasadniała, ale twórcy się tym nie fatygują, więc tego nie kupuję. Scena ucieczki matki jest też bardzo wątpliwa - nad kobietą stoi samotne, nieuzbrojone (kuszę trzymał fikcyjny brat) kilkuletnie dziecko, a ona zaczyna w panice uciekać? Gdyby była w skrajnej histerii i panice zrozumiałbym, ale poprzednie sceny sugerowały, że zachowała relatywnie trzeźwy umysł i kombinowała, jak najlepiej wybrnąć z tej sytuacji.

Avatar użytkownika
Mrozikos667
 
Posty: 1309
Na forum od:
3 sie 08, 11:11

Post 2 sie 15, 0:12

Tablis napisał(a):Fabularnie są z tym filmem problemy - sama sytuacja jest dziwna, trudno sobie wyobrazić, aby kobieta niedługo po rozwodzie i stracie dziecka robiła sobie operację plastyczną!


To łatwo wyjaśnić - w filmie wspomniany jest wypadek, więc jak najbardziej zasadnie można przypuszczać, że pokiereszowana twarz kobiety po prostu wymagała operacji.

Tablis napisał(a):Scena ucieczki matki jest też bardzo wątpliwa - nad kobietą stoi samotne, nieuzbrojone (kuszę trzymał fikcyjny brat) kilkuletnie dziecko, a ona zaczyna w panice uciekać? Gdyby była w skrajnej histerii i panice zrozumiałbym, ale poprzednie sceny sugerowały, że zachowała relatywnie trzeźwy umysł i kombinowała, jak najlepiej wybrnąć z tej sytuacji.


Akurat tego, że kuszę trzyma Lukas, nie zauważyłem, ale jeśli tak, to celna uwaga. Takich gaf jest tu więcej - np. w samej końcówce, gdy Lukas złowieszczo wyłania się zza Eliasa na tle płomieni. Matka niby go nie widzi, ale jednak robi przerażoną minę. To w końcu widzi czy nie widzi?
Każdy film musi mieć początek, środek i zakończenie. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Jean-Luc Godard

Avatar użytkownika
wks
 
Posty: 630
Na forum od:
1 lut 09, 16:38

Post 2 sie 15, 7:48

Mrozikos667 napisał(a):
Tablis napisał(a):Fabularnie są z tym filmem problemy - sama sytuacja jest dziwna, trudno sobie wyobrazić, aby kobieta niedługo po rozwodzie i stracie dziecka robiła sobie operację plastyczną!
To łatwo wyjaśnić - w filmie wspomniany jest wypadek, więc jak najbardziej zasadnie można przypuszczać, że pokiereszowana twarz kobiety po prostu wymagała operacji.

W filmie jest wyraźnie określony zawód protagonistki - jest popularną prezenterką telewizyjną. Dla rozwódki po wypadku, samotnie wychowującej dziecko i mieszkającej w drogim w utrzymaniu domu wykonanie operacji plastycznej jest absolutnie niezbędnym warunkiem powrotu do pracy i dotychczasowego standardu życia.

Tablis
 
Posty: 26
Na forum od:
26 lip 12, 0:23

Post 2 sie 15, 14:24

Mrozikos667 napisał(a):
To łatwo wyjaśnić - w filmie wspomniany jest wypadek, więc jak najbardziej zasadnie można przypuszczać, że pokiereszowana twarz kobiety po prostu wymagała operacji.


Przez wypadek w filmie rozumiano śmierć jednego z chłopców, który się utopił, co było pokazane na początku.

wks napisał(a):
W filmie jest wyraźnie określony zawód protagonistki - jest popularną prezenterką telewizyjną. Dla rozwódki po wypadku, samotnie wychowującej dziecko i mieszkającej w drogim w utrzymaniu domu wykonanie operacji plastycznej jest absolutnie niezbędnym warunkiem powrotu do pracy i dotychczasowego standardu życia.


To prawda, ale czuję niedosyt. Robienie sobie operacji, gdy dziecko ewidentnie ma problemy psychologiczne jest dziwne. Fakt, że jest to dziwne tego nie wyklucza, ale znowu - film się do tego nie odnosi.

Avatar użytkownika
wks
 
Posty: 630
Na forum od:
1 lut 09, 16:38

Post 2 sie 15, 17:09

Tablis napisał(a):wks napisał(a):
W filmie jest wyraźnie określony zawód protagonistki - jest popularną prezenterką telewizyjną. Dla rozwódki po wypadku, samotnie wychowującej dziecko i mieszkającej w drogim w utrzymaniu domu wykonanie operacji plastycznej jest absolutnie niezbędnym warunkiem powrotu do pracy i dotychczasowego standardu życia.

To prawda, ale czuję niedosyt. Robienie sobie operacji, gdy dziecko ewidentnie ma problemy psychologiczne jest dziwne. Fakt, że jest to dziwne tego nie wyklucza, ale znowu - film się do tego nie odnosi.

Powrót do pracy,gdy ma się świadomość, że w przyszłości można być tylko bezrobotnym byłym celebrytą nie jest niczym nadzwyczajnym. Im wyżej leży punkt z którego się spada, tym boleśniejszy jest upadek. A gadanie, czy dziecko będzie szczęśliwsze mając mamę zapracowaną, czy zfustrowaną bezrobociem to raczej czysta demagogia.

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 3 sie 15, 12:20

Moim zdaniem ta przewrotka, która jest w końcówce, działa na niekorzyść filmu - bez niej byłaby to niepokojąca opowieść o tym, co uroić może się w głowach dzieci, o tym jak nieporozumienia spiętrzyć mogą się i doprowadzić ostatecznie do tragedii. Z wypowiedzi reżyserów wynikało, że taki właśnie film chcieli nakręcić. A tymczasem, zamiast tego, nakręcili film o psychopatycznym chłopcu. Oh well, tego to akurat było na pęczki (co nie zmienia faktu, że film oglądało się nieźle).
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

sally
 
Posty: 83
Na forum od:
23 gru 12, 16:08

Post 10 sie 15, 19:48

Uwielbiam ten film i przyszedł czas, by nieco więcej o nim napisać- szczególnie, że nie dla wszystkich mój zachwyt był zrozumiały ;) Uprzedzam- spoileruję, aż miło.

Moim zdaniem psychoza potraktowana jako efekt wyparcia śmierci, komunikacyjnych zaburzeń Eliasa w relacji z matką i rozpadu rodziny ukazana w sztafażu horroru jest bardzo atrakcyjną propozycją. Dzięki takiemu połączeniu treści i formy "Widzę, widzę" jest filmem skierowanym do szerszej publiczności, wielopoziomowym, cudownie mnożącym wątki i tematy, o które się ociera.
Główny bohater jest właściwie skazany na samotność w sytuacji skrajnie dla niego trudnej, przekraczającej adaptacyjne możliwości. Brak wsparcia w świecie zewnętrznym
musi być zbilansowany więc Elias rekompensuje sobie to objawami wytwórczymi (postać brata). Rozpad świata, który znał skutkuje rozpadem ego. W takim stanie Elias reprezentuje świat natury mieszczącej wszystko i ukazanej tu wyjątkowo bujnie (z niszczycielskimi żywiołami- burzą, ogniem włącznie).
Zupełnie inaczej na tą sytuację- zdaje się również przekraczającą adaptacyjne możliwości- reaguje matka. Piszecie, że jej zachowanie jest mało wiarygodne lub uwarunkowane pracą/sytuacją finansową. Ależ skąd. Przede wszystkim decyzja o operacji jest dla niej rytualnym wręcz odnowieniem siebie po doznanych osobistych porażkach i rodzinnych dramatach. To jej sposób na powrót do życia. Operacja estetyczna jest sygnałem, że bohaterka chce się odciąć od przeszłości, chce mieć "nową twarz", wypiera
problematykę śmierci, unika powrotu do przeszłości. Z tego powodu stara się za wszelką cenę ignorować sytuacje, w których Elias wspomina o Lukasie, z czasem reaguje na nie narastającą agresją. Reprezentuje świat kultury wypierający do granic możliwości trudne treści- przedłużeniem jej osobowości jest ten sterylny dom, rozmyta postać na zdjęciu, czystość, ład, kontrola. Pooperacyjny opatrunek, w którym najczęściej ją widzimy, potęguje efekt emocjonalnego chłodu, dystansu, odcinania się od uczuć.
Dwa tak bardzo skrajne sposoby funkcjonowania musiały doprowadzić do narastającego napięcia i konfrontacji obecnej w drugiej części filmu.

To właśnie widzę, w "Widzę, widzę" :) Cenię ten film za klimat i konsekwencje w budowaniu postaci. Wobec wszystkiego, co napisałam powyżej scenariuszowe braki, na które zwracacie uwagę, wcale mnie nie intrygują, są właściwie nieistotne. Cieszę się bardzo, że film spotkał się z ogólną sympatią i zdobył nagrodę publiczności.

Avatar użytkownika
Franciszek
 
Posty: 171
Na forum od:
30 lip 13, 20:01

Post 18 lis 15, 11:28

Mrozikos667 napisał(a):Pozostaje jeszcze sprawa kluczowa - kto się dopiero wybiera, niech dalej nie czyta. Otóż w pewnym momencie chłopcy żądają, by matka pokazała im swoje znamię (nie wiem, czy tak to było po polsku, po angielsku "birthmark", a więc nie może to być żadna blizna po operacji czy coś takiego). Ona tego nie robi, bo jeszcze wtedy ma nad nimi jakąś władzę, no i jest w bandażach, a więc nie jest sobą i stawia się w pozycji wroga. Wszystko ok, ale dlaczego nie zaproponuje chłopcom, że pokaże im to znamię, gdy tylko zostaje uwięziona? Pokazałaby znamię, rozwiązałaby problem, koniec filmu - tak więc wszystkie późniejsze zdarzenia doszły do skutku tylko i wyłącznie przez ten absurdalny, zupełnie niewiarygodny błąd, który, jak na moje, jest po prostu kolosalnym niedopatrzeniem w scenariuszu burzącym całą strukturę.


Ale przecież oni dorwali się w końcu do tego znamienia i okazało się ono fałszywe, dorysowane. Podejrzewam, że cokolwiek stało jej się w twarz, przy okazji usunęła sobie znamię z twarzy. Co bardziej uderzające, jak mogła nie pamiętać, jaka jest ulubiona piosenka swojego syna, którą przecież wielokrotnie musiała mu śpiewać. Chyba że ona wiedziała, ale dzieciak był tak zdeterminowany, żeby wierzyć, że to nie ona, iż wmówił sobie, że to inna piosenka...

Dla mnie film bardzo udany, atmosfera mnie pochłonęła :)
I killed my father, I ate human flesh and I quiver with joy!

Avatar użytkownika
Mrozikos667
 
Posty: 1309
Na forum od:
3 sie 08, 11:11

Post 23 lis 15, 22:44

Franciszek napisał(a):Ale przecież oni dorwali się w końcu do tego znamienia i okazało się ono fałszywe, dorysowane. Podejrzewam, że cokolwiek stało jej się w twarz, przy okazji usunęła sobie znamię z twarzy.


W tym samym poście, który cytujesz, piszę, dlaczego nie sądzę, by to mogło być to znamię. Poza tym jest już listopad, więc nie czuję się na siłach dyskutować o szczegółach :P
Każdy film musi mieć początek, środek i zakończenie. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Jean-Luc Godard


Powrót do Każdy ma swoje kino