9 mar 15, 19:54
Póki co bez lektury Waszych komentarzy. Dom to mój pierwszy kontakt z kinem Sharunasa Bartasa, ale też z pewnością nie ostatni. To jeden z tych filmów, które każą widzowi bez przerwy zastanawiać się nie tylko nad tym co widzi, ale też co odczuwa. Pewnie niejednokrotnie każdy z Was spotkał kiedyś, zupełnie przypadkowo, kogoś znajomego z dawnych lat. W takich chwilach dominują dwa rodzaje odczuć, albo się cieszymy, bo byliśmy blisko z tą osobą, albo była nam dość obojętna i wtedy, podczas rozmowy, pojawia się uczucie pewnej niedogodności, coś jest nie tak, pojawia się jakaś „dziwność”. Przez cały film czułem, że mężczyzna, który budzi się na początku, właśnie tak się czuje i wpływało to również na mnie. Wciąż coś było nie na swoim miejscu, jednak w taki sposób, że przyciągało do dalszej „historii”. Nieco szkoda, że Bartas pozostawia niewiele tropów, choć z drugiej strony daje to większe pole do interpretacyjnych popisów. Chociaż pomysłów jest sporo, lubię myślę o Domu, jak o ogromnej metaforze życia. Życia obserwatora, kogoś absolutnie biernego, ale jednocześnie doświadczającego pełnego wachlarza emocji. Piszę „absolutnie”, ponieważ jedyna scena, kiedy bohater wchodzi w interakcje to ta z nagimi kobietami (można ją zresztą traktować w kategoriach sekwencji snu, chociaż wcale nie trzeba). Mam natomiast wątpliwości, co do charakteru ostatnich pięciu minut filmu. Czy były one potrzebne w takim kształcie? Sądzę, że w ten sposób Dom zostaje nieco dookreślony, skierowany na konkretne tory, czego reżyser przez cały czas unika. Mimo tego to z pewnością obraz godny polecenia i zachęcający do dalszej podróży w świecie Bartasa.
Ostatnio edytowano 13 mar 15, 23:41 przez
Thane, łącznie edytowano 1 raz
"When I'm alone I don't speak..." Tsai Ming-liang