Mrozikos667 napisał(a):Tak czy inaczej "White Epilepsy" jest filmem wyśmienitym. Można by go potraktować wyłącznie jako studium rzeźbiarskie, kontemplację ciała, i to wystarczyłoby do uznania go za udany eksperyment. Ale na Wiki znalazłem coś takiego:
"Padaczka somatosensoryczna
Również podrażnienie, zwłaszcza nagłe i niespodziewane, zmysłów dotyku, smaku, węchu może być przyczyną wyzwolenia napadu padaczkowego.(...)
Wśród padaczek somatosensorycznych szczególną postacią jest padaczka wyzwalana jedzeniem, w której napad może pojawiać się na początku, w trakcie lub na końcu posiłku, trwa od kilku sekund do kilku minut i często towarzyszą mu różnego rodzaju automatyzmy, ruchy tułowia, opadanie głowy." (podkreślenie moje)
Jeśli pomyślimy sobie o tym filmie coś mniej więcej takiego: "pani wyssała pana z krwi (w sensie: zjadła go), dostała padaczki, a wyssany pan zeschł i się zestarzał", to takie a nie inne połączenie scen, które na pierwszy rzut oka jest dość dziwne, nabiera jakiegoś sensu

Straszna ta pani, a film wysoce antyfeministyczny

Ciekawy komentarz Mrozikos. Podoba mi się Twój tok rozumowania:)
Dla mnie "White Epilepsy" dzieli się w odbiorze na trzy części.
Początek był okazją do kontemplowania ciała- ciała mężczyzny, ciała kobiety, obu tych ciał.
Gdzieś tak w połowie filmu, gdy zbliżenia są już naprawdę duże, pojawiło mi się silne skojarzenie z Testem Rorchacha (słynne tablice z wzorami różnych atramentowych plam-
w większości czarno-białe, wybrane czarno-biało-czerwone lub kolorowe). I od tej części zaczęłam dość świadomie przyglądać się własnym projekcjom. Dlaczego w tym dość neutralnym obrazie doszukuję się pragnienia, pożądania, walki, bliskości, czułości, chęci zdominowania? Dlaczego w takiej a nie innej konfiguracji? Skąd biorą się moje konkretne skojarzenia? I co o mnie mówią? Fantastyczne pole do autoanalizy

Trzecia część jest już bardziej czytelna- zapamiętam z niej przede wszystkim kontrast kadru wzbogaconego czerwienią ( bardzo silny kontrapunkt, ciągle poniekąd kojarzy mi się z Rorchachem i z wrażeniem, jakie na badanych zazwyczaj wywołuje obraz czerwono-czarno-biały po serii obrazów czarno-białych). I obraz starzejącego się mężczyzny.
Poza tym pojawił się oczywiście motyw biblijny:
"Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył, stworzył mężczyznę i niewiastę", "Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam, uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc", "Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała". Od aktu stworzenia, przez grzech, po wygnanie z raju i wszelkie tego konsekwencje (ból, choroba, starość, śmiertelność). A to już bardzo koresponduje z fragmentem notki o filmie: "White Epilepsy to pierwsza część trylogii pt. Unrest. Jej motywem przewodnim ma być szeroko pojmowany strach"
I jeszcze skojarzenie z Lilith. I z kobietą- modliszką.
Cała kopalnia fantazji. Im dłużej myślę, tym więcej się pojawia...