1 sie 13, 20:49
@ Maja - oczywiście, że stosowano wówczas terapię farmakologiczną, Camille także jej podlegała (np. leki uspokakające, przeciwbólowe o skutkach ubocznych, których nawet nie chcę przytaczać).
Jak wyszłam po projekcji i usłyszałam, że "to typowy film tego reżysera" zwątpiłam w swoją charakterystykę Dumonta, która raczej pokrywa się z ogólnym sądem i poparta jest przykładami w postaci poprzednich filmów. Na szczęście, po przeczytaniu wpisów, utwierdziłam się w swoim mniemaniu, choć oczywiście nawet bez oglądania filmu można dostrzec, że istnieje sieć powiązań choćby pomiędzy Hadewijch czy Poza szatanem. Mam słabość do rzeźb rodinowskich, ale jednak wstawkę o tym, że film jest oparty na korespondencji Camille z bratem należy potraktować jak grę czy chwyt marketingowy (w mniej optymistycznej wersji), bo sceny w filmie ograniczone są raczej do najbardziej znanych fragmentów listów rodzeństwa. Rola Binoche olśniewa zgryzotą, jednak kiedy na ekranie pojawia się Paul i ujawniona zostaje jego prspektywa, widać, że mimo świetnej gry Jean-Luc Vincenta dominuje widzenie Camille, która w bracie widzi nadzieję, a nie oprawcę gwarantującego jej pobyt w osamotnieniu przez 30 lat. Camille Claudel, 1915 do filmu wybitnego moim zdanim daleko, choć doceniam w jaki sposób reżysr podszedł do tematu. Dumont to nie Provost - po prostu.
,,Czyj duch na podobieństwo owej skały
Mocno się oprze i wahać przestanie,
Kto namiętności wyzbył się na zawsze,
Ni gniewu nie zna ani nie zna lęku”