dzieło!
wsparty spuścizną mistrza zatorskiego reżyser witold adamek przypieczętował powstanie nowej konwencji w polskiej kinematografii, tudzież - szerzej - kulturze. tę niezwykle świeżą formę artystycznej ekspresji określiłbym roboczo mianem pauperroman (w domyśle: fur pauper), świadomie odwołując się do niemieckiej terminologii i długiej tradycji bildungs- i heimatroman. adamek nie tylko zrywa z codzienną krzątaniną, którą od lat karmią polskiego widza ponuracy krauze czy gliński, ale przede wszystkim niczym dawni mistrzowie odchodzi od traktowania kina jako zwierciadła rzeczywistości i sztuki mimetycznej. uzasadniona staję się zatem konkluzja, że twórczość ta dyskretnie prezentująca zbiorowe fantazmaty oraz mniej lub bardziej świadome pragnienia przeciętnego człowieka ma wiele cech wspólnych z klasycznymi filmami felliniego czy bunuela. co więcej, w przeciwieństwie do wyżej wymienionych artystów i ich dzieł jest nader aktualna iprzystępna. rzesze nadwerężonych rzeczywistością widzów będą tłoczyć się w salach kinowych, aby snuć błogie marzenia o panelach podłogowych najwyższej jakości, masturbacji w kafejce internetowej czy porcelanowych zębach na wysoki połysk. żadna wólka węglowa czy mięsny na szmulkach, a randez vous pod wieżą eiffle'a.
ostatecznie "samotność w siecie" zyskuje jeden z najistotniejszych atrybutów, którym może pochwalić się kino, tj. moc terapeutyczną, wręcz oczyszczającą niczym greckie tragedie. przyznajmy, udaje się to niezwykle rzadko.
ps. konto w mbanku już mam.