Film reżyserki "Nic osobistego" od 13 stycznia w kinach!

Co zobaczyłeś? Co polecasz? Co odradzasz? Dyskusje o filmach.
Avatar użytkownika
Seblon
NH-Moderator
 
Posty: 1055
Na forum od:
16 lut 07, 14:33

Post 11 sty 12, 20:40

Rewelacyjnie przyjęty podczas 11.MFF Nowe Horyzonty Code Blue Urszuli Antoniak wejdzie na ekrany polskich kin już w piątek, 13 stycznia! Od początku roku można go oglądać w ramach Nowe Horyzonty Tournée.

Polecamy:

:arrow: o filmie

:arrow: Trauma samotności Urszuli Antoniak w polskiej prasie

:arrow: Akuszerka życia i śmierci - Urszula Antoniak o Code Blue

:arrow: Code Blue Urszuli Antoniak w kinach od 13 stycznia

:arrow: Gazeta Wyborcza przyznaje maksymalną ilość gwiazdek filmowi Urszuli Antoniak!

:arrow: Polscy krytycy o Code Blue c.d.

Forum NH o filmie:

Fantastyczna aktorka w głównej roli, subtelnie gra twarzą, mnóstwo emocji było widać jak na dłoni bez potrzeby wykonywania zbyt wielu gestów. No i genialna muzyka i nie gorsze dźwięki, mroczne i niepokojące, świetnie współgrały z zimnym obrazem
. (Mrozikos667)

Jest coś absurdalnego w tym, że organizatorzy NH oficjalnie ostrzegają przed pinku eiga, a przed tym filmem nie. Bo ten film to przecież czysta pornografia i nie mam na myśli scen masturbacji. To pornografia emocjonalna, która odsłania najczulsze miejsca i uderza w nie bez litości. Wyszedłem z tego filmu wstrząśnięty. I nawet nie wiem, czy jest dobry. Na pewno jest bolesny (doktor pueblo)

Reżyserka ciekawie po projekcji opowiadała, o czym według niej jest ten film. Bo mieliśmy mętlik. Ktoś nawet - chyba słusznie, proszę się nie krzywić - zapytał o kategorie dobra i zła, trudne tu do przyłożenia, szczególnie w końcówce. Co jest już brutalnością i krzywdą, co erotyczną grą. Czy ze złego doświadczenia (świadkowanie gwałtowi) może się urodzić coś dobrego (romantyczny romans, którego zapowiedź łaskotała nas w nosy).

Film o różnych rodzajach intymności, jak powiedziała Antoniak, raczej nie o samotności, tak jakby samotność była stanem tak permanentnym, że szkoda dla niej taśmy, jest zbyt oczywista - jesteśmy, bywamy, chcemy być samotni, i już. Bardzo podobało mi się to, co powiedziała - że ta kobieta pragnie odkupienia, że ona marzy o śmierci (takiej, jaką sama zadaje staruszkom u kresu sił), czy tej małej podczas orgazmu czy wielkiej podczas umierania, a ten mężczyzna jej tego nie daje (rozpryskują się romantyczne mrzonki), nawet nie pozwala się dotknąć, zadaje jej tylko ból, zostawia bez pointy i wtedy ona sama musi się zająć swoją śmiercią, a więc może jednak o samotności.
(aszeffel)

Ja jestem zachwycona. Byłam na obu seansach, zostałam na obu rozmowach po projekcji. I oczywiście - dałam szóstkę. Uderzyło mnie bardzo, jak bliski jest mi ten film, coś niesamowitego. I dla mnie to jest film o samotności, świadomym wyborze zwalczenia jej w pewnych aspektach swojego życia (...). O niemożności kontrolowania uczuć i emocji, pragnieniu czegoś, czego nie możemy mieć. Metafora śmierci bardzo mi tu pasuje. Im więcej myślę o tym filmie, tym bardziej mi się podoba (juliette)
Załączniki
Code Blue.jpg
"Code Blue", reż. Urszula Antoniak
21. MFF Nowe Horyzonty 22 lipca - 1 sierpnia 2021

Tomek
 
Posty: 307
Na forum od:
11 maja 10, 13:37

Post 13 sty 12, 11:32

Choć cały pakiet tegorcznego Tournee jest niezwykle atrakcyjny (i subiektywnie oceniając, duzo lepszy niz rok temu), to własnie na ten film czekam szczególnie. Pamiętam jak Sobolewski na swoim blogu tworzonym podczas festiwal uw Cannes zachwycał się tym filmem a do tego Roman Gutek w audycji podsumowujacej Cannes w "Trójkowo, filmowo" powiedział, ze film ten powinien znalezc sie w konkursie głownym (do tego potrzeba jeszcze zdolnosci politycznych). Lepszej rekomendacji dla mnie nie ma, świetnie się stało, że film ten trafi do kin i na DVD. To bedzie pierwszy film, ktory obejrze w zakupionym pakiecie DVD. Na 6 filmów czekam niezwykle mocno ale o tym filmie myslę już od festiwalu w Cannes :)

Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 16 sty 12, 13:59

To był chyba weekend dwóch premier – „Dziewczyny z tatuażem” i „Code Blue”, jak myślicie? Dużo się czytało, słyszało o tych dwóch filmach i to ciekawe. Bohaterkami weekendu zostały dwie kobiety - Marian i Salander, obie łamiące stereotyp kobiecości. To mi się z jednej strony podoba, z drugiej - martwi, bo – okazuje się - bez traumy, bez przemocy kobiecość kiepsko sobie radzi z przełamywaniem stereotypu. Oczywiście Marian jest osobowością o wiele bardziej realną i skomplikowaną, o wiele trudniej się z nią pogodzić (dlatego najczęściej przez recenzentów bezradnie umieszczana jest „poza płcią”). Salander to przy niej postać komiksowa, o wiele bardziej „atrakcyjna”, która jedynie informuje, o jakiej formie wolności (być może) marzą kobiety.

Ad. „Code Blue”, traumatyczną atmosferę podbijała sama Urszula Antoniak, opowiadając o swoim życiu. Przyznam, że nie do końca podoba mi się jej medialna spowiedź z dramatycznej genezy filmu. Moim zdaniem jej film broni się sam, nie potrzebuje takiego „uwiarygodnienia”, które może być odbierane jako emocjonalny szantaż. Z drugiej strony - jej doświadczenie doskonale pokazuje jak wolność może boleć.

Z dzisiejszej perspektywy ten film wydaje mi się o wiele większą łamigłówką niż latem, z jak wieloma pozorami trzeba się zmierzyć, żeby spróbować chociaż do niego dotrzeć. Jak bardzo mylący jest ten wszechobecny błękit. Dziś zatrzymuję się na zdaniu z recenzji Felisa: „Marian zachowuje się tak, jakby jakaś trauma z przeszłości zamroziła ją, zakleszczyła w życiu zastępczym.” I zastanawiam się, skoro to, tak intensywne przecież, życie Marian jest „zastępcze”, jak wygląda i gdzie jest to „prawdziwe”? I przypomina mi się tyle razy cytowane zdanie z jednej z książek Houellebecqa, o tym, że „w życiu może zdarzyć się wszystko, a zwłaszcza nic”. W życiu Marian dzieje się wiele i to wiele ma być w zastępstwie czego? Kobietom szczególnie często wydaje się, że żyją na niby, gdy nie spełniają określonych stereotypem kobiecości obowiązków. Być może Marian tkwi na jakimś rozdrożu, ale jej postać kojarzy mi się z nieustannym ruchem, z ciągłym wychodzeniem do przodu (zmysłami, wyobraźnią), choć jej odwaga wydaje się wciąż niepewna siebie. Lubię ją, tak jak lubię bohaterów Houellebecqa (męskich, bo kobiety w jego książkach są zaledwie fantasmagoriami).

Przyznaję też sześć gwiazdek za najgorszą recenzję „Code Blue”, dla koneserów:
http://www.filmweb.pl/reviews/Pi%C4%99k ... inie-12287

Avatar użytkownika
wks
 
Posty: 630
Na forum od:
1 lut 09, 16:38

Post 16 sty 12, 15:58

1. W mojej opinii intesywność życia Marian jest zastępcza w stosunku do jej kontaktów społecznych zredukowanych do zachowań zawodowych, które są przejściem z bardzo intensywnej działalności w teamie resuscytacyjnym do spokojnego celebrowania procesu umierania. Wszystkie pozazawodowe kontakty Marian są bardzo powierzchowne, grzecznościowe, stricte formalne nawet, jeśli kryją się za nimi marzenia angażujące tlące się w niej emocje.

2. Agnieszko, oprócz wymienionych przez ciebie dwóch premier na szczególną uwagę zasługuje też trzecia - "Musimy porozmawiać o Kevinie" - również w aspekcie kobiecości.

ayya
 
Posty: 669
Na forum od:
27 lip 09, 10:52

Post 16 sty 12, 16:20

Fincherowska wersja pierwszej części trylogii Larssona utwierdza mnie w przekonaniu, że jest to książka (wszystkie trzy) totalnie niefilmowa. W sensie jest ona pełna lokalnej kolorystyki, jest obciążona balastem konkretnych polityczno-społecznych tematów. W skandynawskiej wersji Millenium ze średnim skutkiem udało się to ogarnąć, bo tam wyszedł im dość sensowny kryminał, ale spłycający książkę. Fincher porzucił szwedzki kontekst na rzecz próby wgłębienia się w psychikę głównej bohaterki i przyjrzenia się 'niezwykłości' Salander - też średnio mu to wyszło. Rooney Mara wygląda jak emo koleżanka chłopczyka z "Sali Samobójców", Noomi Rapace w tej roli była o niebo lepsza.

Marian jest fascynującą bohaterką, ale cały czas czuję zgrzyt między tym, co o filmie mówiła Antoniak po projekcji na NH, a tym, co ja (i nie tylko ja) w nim zobaczyłam. Teraz jak z perspektywy czasu sobie myślę o Code Blue to sądzę, że ten film jest jednak przestylizowany i trochę przeszarżowany, a nawet powiedziałabym zbyt dosłowny.

Musimy porozmawiać o Kevinie - tutaj pomysł bardzo mi się podobał, ale realizacja już mnie trochę zawiodła. Irytujące na dłuższą metę wydało mi się dość ostentacyjne przemieszanie czasów, nie rozumiem, dlaczego Eva doświadczyła takiego ostracyzmu etc., za to na pewno zafrapowała mnie relacja matki i wyrodnego dziecka. Film daje niestety zbyt duże pole do (nad)interpretacji, co czasem jest dobre, ale w tym wypadku niestety niekoniecznie.

Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 16 sty 12, 19:56

wks napisał(a):1. W mojej opinii intesywność życia Marian jest zastępcza w stosunku do jej kontaktów społecznych zredukowanych do zachowań zawodowych, które są przejściem z bardzo intensywnej działalności w teamie resuscytacyjnym do spokojnego celebrowania procesu umierania. Wszystkie pozazawodowe kontakty Marian są bardzo powierzchowne, grzecznościowe, stricte formalne nawet, jeśli kryją się za nimi marzenia angażujące tlące się w niej emocje.


Salander jest super aspołeczna, a mimo to pozostaje superwoman :)
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obc ... woman.html

nie widziałam filmu, przez weekend przeczytałam pierwszą część trylogii i nie polecam, ale z pewnością Salander stała się czymś więcej niż bohaterką literacką - zjawiskiem popkulturowym, wyrazicielką pragnień, z tego pewnie powodu film się na niej skupia, ona żyje już poza tą historią

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 16 sty 12, 21:14

Gdy przeczytałem recenzje z filmu Dziewczyna z tatuażem pomyślałem sobie: oto jest bohater naszych czasów, którego tak długi nie mógł znaleźć/wymyślić Andzrzej Wajda - osoba aspołeczna... to przecież logiczne skoro społeczeństwa się rozpadają, atomizują... skoro świat stał się grą z płynnymi regułami (Bauman)...

Avatar użytkownika
okon
 
Posty: 766
Na forum od:
31 sty 05, 22:00

Post 16 sty 12, 22:49

U mnie też Marian i Ewa nadawały ton w ten weekend. :)

I tak sobie myślę, że oba filmy wpadają w tę samą pułapkę - za bardzo podporządkowują narrację warstwie stylistycznej. W "Musimy porozmawiać się o Kevinie" Ramsey stara się za pomocą barw, dźwięku, chaotycznego montażu znaleźć ekwiwalent dla stanu umysłu głównej bohaterki, jednak, skupiając się na ozdobnikach, zapomina i o wiarygodności, i o psychologii postaci. Każda scena jest tu efektowna, by nie powiedzieć efekciarska, zagrana wytrawnie, o ile nie przeszarżowana, pod każdym względem dopieszczona - prawdziwy art house zza Atlantyku (jak np. pomysłowe przeciwstawienie spontanicznego udziału w Tomatinie ze staniem pod ścianą puszek z przecierem pomidorowym), tyle że trudno oprzeć się wrażeniu, że temat pozostaje gdzieś obok. Największy problem pojawia się już w samym scenariuszu, tj. w tym, jak przedstawiono dziecko. Ten mały potwór, manipulant w kołysce, może i jest sugestywny, ale odbiera całości ciężar, przenosi w wymiar filmowej fantazji, utrwalając tabu. Gdyby ten film miał mieć siłę wywrotową w kinie głównego nurtu, zobaczylibyśmy matkę, która po prostu uświadamia sobie, że nie kocha swojego zwyczajnego dziecka. I już.


Podobne odczucia miałem po "Code Blue", choć to rzecz wyższej próby. Mimo że Antoniak przedstawia doświadczenia graniczne, to nie zgodzę się, by przełamywała stereotypowe wyobrażenia kobiecości - kobiecy masochizm, połączenie ofiarności z autodestrukcją, które widzimy na ekranie czy też wizerunki kobiety jako personifikacji śmierci, także w popkulturze, mają długą tradycję, zazwyczaj sankcjonowaną przez patriarchat. "Code Blue" różni się od tych popularnych przedstawień intensywnością doznań, szczerością, brakiem gatunkowego cudzysłowu, w który zamknięty był chociażby "Nocny portier". Zarazem mam wrażenie, że film jest za krótki, za dużo tu scen "znaczących", ikonicznych, inscenizacyjnych konceptów, czerpiących z rezerwuaru wyobrażeń o ciemnych (?) stronach kobiecości i neurotyzmie, a za mało - zabrzmi może dwuznacznie albo głupio - życia. Jednocześnie cały ten film to zapis kolejnych prób przedostania się na stronę życia, przerwania stanu dysocjacji - za pomocą czy to zachowań zastępczych, czy bólu.


Powrót do O filmach na dużym i małym ekranie