Wszystko zrozumiałe
Mi ciężko jest porównać który podjęty temat jest trudniejszy. Obydwa bardzo mnie poruszyły.
Jako film jednak wolę Rosettę. Postaci tu, w moim odczuciu, są szerzej zbudowane, wyraźniej narysowane - wiemy o nich więcej, szczególnie o głównej bohaterce. Dzięki temu mamy szansę na głębszą empatię i zrozumienie. Więcej tu bowiem dostrzegłem elementów opisowych: Rosetta charakterystycznie się porusza, trochę jak zwierzę, ciąglę coś zakopuje, jest wymownie ubrana, ma szczególny rodzaj napięcia i pustki w wyrazie twarzy. Poza tym obserwujemy ją przez pryzmat kilku wątków - jej matki alkoholiczki, mieszkania w przyczepie, jej zabieganiu o pracę, relacji z zakochanym w niej chłopakiem, chorobę żołądka. W Synie twórcy skupili się praktycznie na jednym konkretnym wątku i obserwują jedne konkretne zjawisko - przebaczenie. Oczywiście w filmie panuje świetnie skonstruowany nastrój, niebanalnymi środkami rysują się też osobowości bohaterów (niewykłe zdolności Oliviera oceniania odległości, jego choroba kręgosłupa, wychowawczy spokój). Mi jednak czegoś w tej konstrukcji zabrakło. Często czułem, że, wspomagany przez długie zbliżenia twarzy i atmosferę skupienia, uważnie obserwuję postaci, ale niewiele więcej o nich wiem. Może to celowe? Może twórcy chcieli bardziej skupić się na samym procesie przemiany, niż przedstawianiu postaci? Ja jednak potrzebowałem poznać ich lepiej.
Obydwa filmy zrobiły na mnie ogromne wrażenie swoją formą. Brak ścieżki muzycznej, proste zdjęcia robione kamerą "z ręki" stworzyły nastrój niemalże dokumentalny, nastrój wnikliwej obserwacji. Nie ma tu żadnego wyciskania łez, prowadzenia widza za rękę itp. - pełna swoboda odbioru.
10. Festiwal Filmowy Pięć Smaków / listopad 2016 / piecsmakow.pl