Zgadzam się z przedmówcami.
Raz - film miał fabułę, do czegoś zmierzał, było nieco liryzmu, ale i humoru.
Po wielu filmach konkursowych, na które z pewnych względów byłam czasem zmuszona iść jest to wielka zaleta.
Może jestem tępa albo niedojrzała, ale czasem lubię, kiedy w filmie ktoś coś mówi i nie muszę wypatrywać metafor i symboli w absolutnie każdym ujęciu.
Poza tym właśnie owo połączenie dokumentu z fikcją - świetne. Zupełnie nie czuje się sztuczności tego zabiegu.
I spojrzenie na Indie - nieradykalne, bo bywa tak, że albo dostajemy piękne panie w sari wirujące w tańcu albo samą biedę i ciemnotę.
Tutaj było to całkiem rozsądnie wyważone.
No i oczywiście Niemiec ...

I got the ebb, I got the flow.