16 wrz 16, 19:25
Na początku chciałbym skomentować stronę techniczną filmu: obraz i dźwięk naprawdę robiły wrażenie.
Obraz bardzo wyraźny, w wysokiej rozdzielczości, na dużym ekranie i zdecydowanie lepszy od dowolnej sali w KNH (nawet 1).
Dźwięk: sala główna NFM jest tutaj numerem jeden we Wrocławiu jeśli chodzi o dźwięk. Kilkanaście głośników i czysty, przestrzenny dźwięk. Najlepiej było to można usłyszeć na napisach końcowych (gdzie już prawie nikt nie został na sali) - słychać było każdy pojedynczy dźwięk dobiegający z różnych głośników, z różnych części sali.
Teraz rozumiem dlaczego tyle zachodu z tym, że technicy od Barneya sprawdzają i akceptują sale. Oglądanie tego na małym ekranie / w złym miejscu byłoby bez sensu, skoro reżyser włożył tyle pracy w dźwięk i obraz.
Myślę, że sala NFM świetnie nadaje się na pokazy filmowe i byłoby super, gdyby odbywały się tu pokazy festiwalowe. Jest duża, jest świetny obraz i dźwięk i z każdego miejsca właściwie dobrze się ogląda (sprawdzałem różne części sali). Siedzenia może nie nadają się do spania (jak w Termosie), ale nie powiedziałbym, żeby były niewygodne.
A co do samego filmu... to był po prostu nudny. No chyba nie powiecie, że nie był? Nie, że żałuję że oglądałem, czy coś takiego. Cieszę się, że miałem okazję zobaczyć coś takiego, bo taka okazja już by się nie powtórzyła. Film jest niepowtarzalny.
Reżyser włożył w niego dużo pracy i wizualnie był dobry, ale był po prostu nudny...
Nie był za długi. Tym bardziej, że były długie przerwy i można było rozprostować nogi, więc odczucie jest takie jakby oglądało się trzy filmy pod rząd.
Dialogi były właściwie tylko w pierwszym akcie, w drugim było trochę śpiewania, a w trzecim już niewiele jednego i drugiego. Myślałem, że film będzie bardziej muzyczny, że będzie dużo śpiewania. Jak na operę to było tego niewiele.
Jeśli chodzi o muzykę, to w pierwszym akcie była wyraźna, słyszalna. Nie wiem, czy później jej było mniej, czy ja jej nie słyszałem. Jak dla mnie, to w tym filmie muzyka powinna grać pierwszoplanową rolę, a na pewno tak nie było.
Bardzo dużo osób nie dotrwało do końca filmu. Myślę, że po każdym akcie wychodziło ok. połowy osób (niewiele w trakcie, raczej w czasie przerwy). To dziwne, że najwięcej osób wyszło po pierwszym akcie, mimo że "sceny do wychodzenia" rozgrywały się dopiero w trzecim ;-)
Chociaż wiele granic zostało przekroczonych, to River of Fundament nie wzbudził we mnie emocji.
Po tym filmie zastanawiam się, czy jest (będzie) coś w kinie, czego jeszcze nie widziałem...
Wszystko, co się wydarzyło, zostało sfilmowane. A jeśli zostało sfilmowane, znaczy, że to prawda.