Jak dla mnie jeden najlepszych filmów festiwalu! Dawno się tak dobrze nie bawiłem :). Po całym dniu Bartasów i Garrelów naprawdę potrzebne jest odmóżdżenie.
Przez pierwsze 20 minut filmu umierałem ze śmiechu, do czego przyczyniły się też osoby siedzące wokół, za to potem byłem naprawdę przerażony. Rzadko się zdarza, że film wywołuje we mnie takie emocje. A tutaj nie było chwili odpoczynku, bo od początku do końca coś się dzieje i reżyser wie jak utrzymać i stopniować napięcie. Amerykanie mogliby się uczyć od Hiszpanów jak robić dobre horrory, bo od 1976 nie udało im się zrobić nic dobrego. Typowy amerykański horror ma długi wstęp i osiemdziesiąt procent czasu wypełnione niepotrzebnymi scenami, w których całe napięc opada, i gdyby tak wyciąć to, co niepotrzebne, to zostałoby dziesięć minut filmu. A tutaj było wszystko czego oczekuję od dobrego horroru. I dużo krwi :)
W amerykańskim horrorze wychodzi Jason, zabija, a następna scena to zupełnie inny film. Tutaj widz cały czas się zastanawia "Czy zdąży uciec?"
I film zaskakuje, bo nie jest przewidywalny i nikt na początku filmu nie wie co będzie na dalej.