Syn Szawła

Filmy 15. MFF TNH - wypowiedz się!
Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 27 lip 15, 22:38

Wątpię, żebym zobaczył na Festiwalu lepszy film, ba, wątpię, żebym zobaczył lepszy film w tym roku. Debiutujący Laszlo Nemes stworzył wstrząsający film o Zagładzie, w którym piekło obozu czujemy na własnej skórze. Znalazł dla swej opowieści świetną formę: centralną część ekranu zajmuje przez większość czasu twarz głównego bohatera, a katowane i palone ciała są rozmytym, anonimowym tłem. Jak bohater, słyszymy dobiegające ze wszystkich stron strzępki rozmów w różnych językach, krzyki, strzały, chcemy się od tego uwolnić, ale Piekło otacza nas ze wszystkich stron...

Czy doświadczywszy Obozu da się w ogóle żyć? W filmie Nemesa, jak w opowiadaniach Borowskiego, wydaje się to możliwe dopiero po zabiciu w sobie człowieka. W takim właśnie stanie jest Szaweł, gdy go poznajemy, uodporniony na śmierć, obojętny na otaczające go bestialstwo, funkcjonujący tylko jako organizm, ale nie istota czująca. I oto nagle otrzymuje od losu szansę, na - najprawdobniej - ostatni ludzki odruch w życiu. Choć w sensie realnym nie ma on żadnego znaczenia, dla Szawła jest wszystkim, stąd rozumiemy jego nawet kompletnie szalone działania. W końcu do stracenia ma tylko życie, czyli nic.
Ostatnio edytowano 28 lip 15, 17:19 przez doktor pueblo, łącznie edytowano 1 raz
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

voytas
 

Post 28 lip 15, 12:19

Fakt,taka optyka obozowej apokalipsy to genialne posunięcie reżysera.Rzeczywiście skojarzenia z Borowskim się nasuwają.Ja obejrzałem film rano w sobotę i ten nastrój towarzyszył mi już przez resztę projekcji w tym dniu.Węgierski kandydat do Oscara na pewno jednym z najmocniejszych punktów festiwalu.Trochę bolały rodzime sygnały w postaci polskich kapo nadzorujących pracę żydowskich więźniów,ale cóż,taka była przecież rzeczywistość...

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 30 lip 15, 21:49

Pod względem formalnym to niewątpliwie świetny film - przemyślany do końca i niezwykle intensywny. Mam jednak problem z docenieniem go w stu procentach, i tym problemem jest jego punkt wyjścia. Czy naprawdę ktoś uodporniony na cierpienie innych, znieczulony, jest w stanie nagle "przestawić się" na bycie z powrotem człowiekiem? Ja właśnie po lekturze Borowskiego wątpię. Reżyser nie tylko chyba nie wątpi, ale wprost odpowiada twierdząco, stawiając znak zapytania co do tego, czy Szaweł rzeczywiście ma syna - jeśli nie ma, to jego działanie pozbawione jest jakiegokolwiek aspektu egoistycznego i skrajnie przeczące naturalnym instynktom. Czy w świecie, który Nemes odmalowuje, coś takiego jest możliwe?

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 31 lip 15, 7:54

Myślałem nad tym. Nemes nie zrobił filmu o tym, że uodparniasz się na okrucieństwo, a ludzkie odruchy rezerwujesz już tylko dla najbliższych. To całkiem ważne, że Szaweł najprawdopodobniej nie ma syna, bo dzięki temu widać, że jego działanie nie mieści się w normalnej logice. Sądzę, że widząc chłopaka walczącego o życie znacznie dłużej od innych, coś w nim nagle "drgnęło", co włączyło imperatyw działania. Szaweł sam nie bardzo potrafi wyjaśnić o co chodzi, pewnie sam tego nie rozumie, podobnie jak nie rozumie tego nikt z otoczenia, ale zarazem "wie", że musi działać. To jakby przejaw ostatniej walki człowieczeństwa, gdzieś głęboko ukrytego, będącego w stanie się objawić już bardziej na gruncie podświadomego niż w pełni świadomego działania.
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 31 lip 15, 11:23

doktor pueblo napisał(a):Szaweł sam nie bardzo potrafi wyjaśnić o co chodzi, pewnie sam tego nie rozumie, podobnie jak nie rozumie tego nikt z otoczenia, ale zarazem "wie", że musi działać.

Nie rozumie tego też część widowni i to jest problem. Twoje wyjaśnienie w żaden sposób mnie nie przekonuje.

Avatar użytkownika
okon
 
Posty: 766
Na forum od:
31 sty 05, 22:00

Post 31 lip 15, 16:15

Film zrobił na mnie bardzo duże wrażenie, ale z biegiem czasu mam coraz więcej wątpliwości, również jeśli chodzi o stronę formalną.


Zastanawiam się, czy ta humanistyczna, narracyjna perspektywa, którą przyjmuje Nemes, nie jest paradoksalnie zafałszowaniem doświadczenia obozowego. Tak samo jak pozornie hiperrealistyczna, symulacyjna konwencja, która sytuuje się niebezpiecznie blisko estetyki gier komputerowych. Pojawia się ten sam dylemat co w przypadku interaktywnych muzeów, które w sterylnych warunków tworzą iluzję piekła na wyciągnięcie ręki, zabawy w piekło. Jest w tym coś etycznie dyskusyjnego. Nawet jeśli historia Szawła mogłaby się zdarzyć w Auschwitz i znane są historie obozowych buntów, to nie wiem, czy nie jest ona zbyt marginalna i... jednostkowa wobec ponad miliona anonimowych zgładzeń.

Inaczej dokończyłbym ten film. ;) Z bohaterem, który gdzieś w połowie znika widzowi z oczu w niewyjaśnionych okolicznościach. Kamera od tej pory pozbawiona byłaby centralnego obiektu. Albo zamiast Szawła pojawiłby się jego następca, działający już zgodnie z obozową maszynerią...


Z drugiej strony może Nemes jest świadomym i przewrotnym twórcą. Opowiadając historię właściwie niemożliwą czy absurdalną, stawia widza w roli towarzyszy Szawła, którzy traktują jego ludzki odruch za szaleńczy i niepotrzebny - zgodnie z dehumanizacyjną polityką nazistów.

Negrin
 
Posty: 32
Na forum od:
22 lip 09, 19:07

Post 1 sie 15, 8:49

Jeśli Szaweł nie ma syna, to jest problemy z warstwą fabularną tego filmu tylko rosną. Potrzeba pochowania najbliższej osoby uruchamia cały zespół memów związanych z mitem Antygony. To ma sens i zmusza nas do zawieszenia odruchowej krytyki "bezsensowności" tego działania. W przypadku obcego dziecka zawieszenie niewiary nie tylko staje się trudniejsze, ale i czystość działania Szawła staje się splamiona, skoro dokonanie rytów pogrzebowych wymaga "fałszywego" usynowienia.

Ogólnie największym problemem tego skądinąd dobtrgo filmu jest to, że w warstwie fabularnej jest dość letni. Nie poniewiera widzem, a nawet pozwala mu na - to dziwnie zabrzmi w tym kontekście - dobre samopoczucie. To niedobrze.

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 1 sie 15, 21:06

okon napisał(a):Zastanawiam się, czy ta humanistyczna, narracyjna perspektywa, którą przyjmuje Nemes, nie jest paradoksalnie zafałszowaniem doświadczenia obozowego. Tak samo jak pozornie hiperrealistyczna, symulacyjna konwencja, która sytuuje się niebezpiecznie blisko estetyki gier komputerowych. Pojawia się ten sam dylemat co w przypadku interaktywnych muzeów, które w sterylnych warunków tworzą iluzję piekła na wyciągnięcie ręki, zabawy w piekło. Jest w tym coś etycznie dyskusyjnego. Nawet jeśli historia Szawła mogłaby się zdarzyć w Auschwitz i znane są historie obozowych buntów, to nie wiem, czy nie jest ona zbyt marginalna i... jednostkowa wobec ponad miliona anonimowych zgładzeń.

Z tego, co wiem, w Auschwitz był bodaj w 44 bunt Sonderkommando, w którego wyniku zostało zburzone jedno z krematoriów, i brało w nim udział kilkuset więźniów. Nie wydaje mi się to marginalna historia, mimo iż kilkuset to nic w porównaniu z całkowitą liczbą zgładzonych w obozie. Nie widzę powodu, by o tym nie przypominać. Natomiast narracja opierająca się na "wrzuceniu" w obozową rzeczywistość elementu, który tam nie pasuje - człowieka, który w miejsce ratowania swojego życia chce ratować swoje człowieczeństwo wydaje się zabiegiem tyleż sztucznym co wątpliwym moralnie.

Mam jednak poważniejszą wątpliwość związaną z tym, o czym piszesz: czy taka hiperrealistyczna konwencja w ogóle oddaje doświadczenie obozowe (lub bardziej konkretnie - doświadczenie pracy w Sonderkommando)? Czy to nie jest tylko nasza iluzja, że to wyglądało w ten sposób, z tym ciągłym ruchem, wiecznym hałasem, od których nie ma ucieczki. To rzeczywiście przypomina piekło, ale czy przypomina obóz zagłady taki, jakim był? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, ale cały czas mnie to nurtuje.

kovan
 
Posty: 205
Na forum od:
19 wrz 10, 14:19

Post 2 sie 15, 2:14

Mój główny problem z tym filmem początkowo leżał w miejscu niskiej psychologicznej wiarygodności. Z literatury obozowej (wspomniany Borowski to raz, ale dla mnie osobiście ważniejszym punktem odniesienia pozostaje Anus Mundi) wynika jednak dość jednoznacznie, że warunkiem sine qua non przetrwania w obozie było całkowite zarzucenie ludzkich odruchów. Że już nie wspomnę o tym, co zostało wypowiedziane zresztą w filmie - mało realne wydaje się w takich warunkach poświęcanie żywych kosztem umarłych (przy założonym racjonalnym działaniu, nastawionym przede wszystkim na przetrwanie).

Z taką to oto myślą wyszedłem z sali, a że miałem sporo czasu do następnego seansu postanowiłem się przejść. Założyłem słuchawki, akurat na odtwarzaczu pod rękę wpadła mi płyta "The Good Son" Cave'a (z tytułowym kawałkiem i mantrą "One more man gone"; o podwójna ironio) i ruszyłem w stronę NFM. Nad fosą, bliżej Opery stoi pomnik rotmistrza Pieleckiego (zresztą człowieka, który najpierw infiltrował obóz, a później z niego uciekł...) z następującym cytatem "Bo choćby mi przyszło postradać me życie - Tak wolę - niż żyć, a mieć w sercu ranę".

Skłoniło mnie to rzecz jasna do próby innego spojrzenia na film i postępowanie bohatera; tytułowy syn dokonał czegoś niewiarygodnego przed "dobiciem" - przeżył machinę śmierci, która dla innych jest nie do przeżycia. Wzbudzić to mogło dużą iskrę nadziei (że można, da się to zrobić), która była impulsem dla przemiany, która zaszła w Szawle (założenie: skoro był członkiem Sonderkommando i jakiś czas w obozie udało mu się przeżyć, wcześniej działał bezwzględnie i pragmatycznie, kierując się wyłącznie instynktem przetrwania oraz przyczyniając się do śmierci swoich współwięźniów). Również - o ile chłopca potraktować jako figurę reprezentującą nadzieję i możliwość jednostkowego przeciwstawienia się zagładzie - nie ma znaczenia, czy ten był prawdziwym synem, czy też tylko wymówką, mającą skłonić innych współwięźniów do pomocy w akcji. Owa domniemana przemiana, w połączeniu z imieniem Szaweł, każe doszukiwać się skojarzeń nowotestamentowych z Pawłem z Tarsu (ex-Szawłem), który z prześladowcy - pod wpływem nagłego i niespodziewnego wydarzenia - doznał olśnienia i odmienił swoje postępowanie o 180 stopni. Tutaj oczywiście skala tej odmiany pozostaje proporcjonalna do realnych możliwości działania, oraz jak wspomniał Grześ, wątpliwa etycznie, ale jest jednak drastyczna. W połączeniu z konceptem szeroko pojętego honoru i wyżej przytoczonego cytatu całość już nie wydaje się tak irracjonalna.

A koniec końców film, choć bardzo dobry, i tak mnie zawiódł przez rozbuchane oczekiwania (zgińcie, przepadnijcie recenzenci i okoliczni, określający ciągle ten film mianem arcydzieła).

P.S. A tak w ogóle to mocniej w głowę, a również w wojennej tematyce, uderzył mnie litewski "Fakt", widziany o 10 rano - 3 (sic!) osoby na sali, włącznie ze mną.

Swoją drogą, szkoda, że w Synu Szawła reżyser nie poszedł jednak w stuprocentową dosadność w pokazywaniu obozowej rzeczywistości. To jeden z tych nielicznych przypadków, że rzeczywistość przerasta to, co możemy sobie wyobrazić (a co pozostawało w większości poza kadrem).

asduio
 
Posty: 1
Na forum od:
30 lip 14, 8:39

Post 2 sie 15, 20:03

Jeszcze zanim o filmie, należy powiedzieć że tematyka Holocaustu jest bardzo dobrze opisaną i sfilmowaną. Do tego stopnia, że jest cześć, szczególnie młodszej publiczności, która odpuściła sobie "Syna Szawła" że względu pewną przewidywalność i obozowe tło/piekło. Dodatkowo sam wybór tematu może być pójściem na skróty, gdyż sprzedaje się on wyjątkowo dobrze, równie często nagradza.
Pierwsze moje skojarzenie rzeczywistości obozowej pokazanej przez Nemesa to miejsce akcji spektaklu "front" Luca Percevala. Toczy sie on na froncie pierwszej wojny, historia ta została odtworzona na podstawie zapisków wależących żołnierzy, dookoła slychać różne języki, namgwizdek idziemy na śmierć co pół godziny, przekonanie o rychłości śmierci odbiera zmysły. Skojarzenie o tyle ciekawe że, jedyne wnioski jakie zostały wyciągnięte po pierwszej wojnie to zamiast rozpylania gazu na świeżym powietrzu zrobimy to w komorach.

Perspektywa wykorzystana przez Nemesa, a w zasadzie uproszczenie i nazywanie ją perspektywą bohatera znanego z gier komputerowych, zdaje się być zabiegiem zachęcającym młodszych. Jest to jednak zbytnie uproszczenie. Nie mniej skutkuje to zmniejszeniem wiarygodności i logiki w postępowaniu Szawła. Doszukiwanie się niespojności w zachowaniu Szawła, siedząc w wygodnym fotelu jest wnioskiem trudnym do wybronienia. Dla mnie najistotniejsze jest to co pokazane jest w scenie otwierającej, z nicości/chaosu wyostrza się nam twarz Szawla. To operator go "tworzy" to o niego tu chodzi do końca tj. do momentu kiedy pojawi się na jego twarzy spokój. Wszystko dzieje się w obozie ale mogło by być narkotykowym lotem, doladowaniem adrenaliny żołnierza w trakcie akcji, działaniem superbohatera ratujacego innego człowieka, zamknięcie zdrowego w szpitalu dla umysłowo chorych. Prościej historia narodzin człowieczeństwa. Film mógłby być arcydziełem gdyby chaosu przed "narodzinami" nie upraszczono do obozów zagłady, nie odbieram mu jednak wprowadzeniu nowej jakości w formowania bohatera.


Powrót do Każdy ma swoje kino