Po ostatnich filmach tego reżysera (Wrong), które miały być surrealistyczne, a surrealizmu było jak na lekarstwo, z dystansem podchodziłem do Reality i dałem żółtą metkę. A poszedłem, bo w tym bloku akurat nie było nic innego. Chociaż nie wiem jakim cudem wstałem na niego po arsenałowej nocy :). Równie dobrze mogłem go odpuścić i zobaczyć w następnym tygodniu.
Ale i tak trzeba było wstać rano, żeby zrobić rezerwacje...
No ale warto było. To najlepszy z jego dotychczasowych filmów. Byłem pozytywnie zaskoczony.
No i nie można nie wspomnieć o muzyce mojego mistrza Philipa Glassa :)
Najlepszy z mainstreamowych filmów pokazywanych na festiwalu. Polecam!