Niestety, rozczarowanie.
Zdawałem sobie sprawę, że to będzie inny film Jodorowskiego, że będzie mniej szaleństw, bardziej osobiście, bardziej sentymentalnie... Ale to nie znaczyło, że nie mógł się udać, o czym świadczy całkiem niezły początek filmu, z co najmniej kilkoma świetnymi scenami (i niestety koszmarnym aktorstwem młodziutkiego aktora). Ale im dalej tym gorzej, nie dość że robiło się coraz bardziej ckliwie, to i Jodorowskiemu zaczynało brakować pomysłów i ratował się wątpliwej jakości scenami (zupełnie zbędne ujęcie przykładania elektrod do jąder).
W sumie nie żałuję seansu, dla paru scen, dla Jodorowskiego warto to było obejrzeć. Ale to nie jest ten Jodorowsky, którego naprawdę kocham.