Powiem tak : nie byłabym tak pryncypialna. I tak mimo, że czytamy opisy, po obejrzeniu filmów już nie jest istotne co przeczytaliśmy, raczej jak nam się obraz zapisał po naszemu.
Ponadto, czy przeczytamy profesjonalny opis, czy poetycki, wreszcie, ewentualnie grafomański, to zanim nie zobaczymy filmu, to i tak nic o nim nie wiemy. To my sami musimy sobie zrobić w głowie, w sercu ten opis.
Miałam takie doświadczenie - poszłam, chyba podczas 6 lub 7 edycji jedyny raz na film, o którym nie wiedziałam nic. Nie wiem jak to się zdarzyło, że wybrałam akurat ten. Ponieważ miałam to szczęście, ze film był wyjątkowy, to... nigdy wcześniej, ani nigdy potem nie przeżyłam tak dużych emocji, wciśnięcia w fotel, zaparcia oddechu - nie byłam w żaden sposób ukierunkowana. Nawet ciekawe by było, choć bym nie zaryzykowała, cały festiwal obejrzeć bez przygotowania

Żałuję też, ze np. na Sugar Man'a poszłam oczytana - wolałabym pójść jak na tamten film.