24 lip 13, 22:44
Na forum jak dotąd przeczytałem zdania, które mnie nieco zdziwiły- a może bardziej niż nieco: "najlepszy nowohoryzontowy film", " film więcej niż znakomity", "najwyższa nota", "numer jeden w tegorocznym konkursie" itp.
Oglądając go odniosłem zupełnie przeciwne wrażenie. Dziwię się, że film o tak słaby scenariuszu i niebędący jednocześnie autorskim kinem formy dostał się do konkursu.
Rozumiem, że jest to film nowoczesny, bo posiada wszystkie elementy by za taki mógł być uznany- erotyka, seks, seks, softporo, hardporno, erotyka, seks, pocztówkowe krajobrazy, a na dodatek wszystko to podszyte nicią wątku kryminalnego- tak żeby z filmu erotycznego zrobić film dramatyczno-erotyczny ( nie mylić z filmem miłosnym, bo taka nie miała miejsca skoro bohaterowie podkreślali , że nie zamierzają kontynuować "znajomości" po zakończonym turnusie)
Nie podobają mi się zastosowane przez reżysera chwyty, które mają na celu tylko i wyłącznie podnieść temperaturę filmu przez co traci on znacznie na swojej dramatyczności i wymiarze refleksyjnym (boję się napisać intelektualnym). O ile do widoku męskich członków dominujących w każdej scenie musiałem się przyzwyczaić, o tyle do widok wzwodu niekoniecznie, tym bardziej do wykrzykiwanych zdań typu : "zaraz wytrysnę, zaraz wytrysnę" czy "będę miał orgazm", aż w końcu po ukazanie przez reżysera wytrysku na brzuch , co miała na celu, jak sądzę, potwierdzenie wiarygodności wcześniej zapowiadanych słów. Wszystko to jest nie do zaakceptowania dla kogoś kto poszukuje w kinie wymiaru artystycznego. Elementy soft-porno i co po raz pierwszy zobaczyłem w kinie, hard-porno, jeżeli stanowią nowe horyzonty kina, to ja chyba podziękuje za takie kino i ograniczę się do węższego kręgu poznania.
Gejowska idylla zamieniła się w piekło- krainę pozbawionej miłości, w której dominuje bestia pożądliwości gotowa zdławić przyjaźń a nawet posunąć się do morderstwa byłych kochanków, kraina perwersyjnego gaszenia pragnienia, byle gdzie, byle z kim- nawet na oczach innych. Środowisko gejowskie zostało przedstawione w krzywym zwierciadle, nie predestynowane do wyższych uczuć, za to niesamowicie rozwiązłe, a w dodatku takie, za którym koleś biega z nożem i podcina gardła- zastanawiam się czy reżyser na pewno zrobił laurkę temu środowisku czy może jednak podstawił konia trojańskiego, kryjącego w sobie bezlitosną krytykę? Jakoś nie zauważyłem w filmie, żadnego wartościowego człowieka, którym stanowiłby choćby małe światełko (nie mówmy o drwalu, nie jest to zbyt pasjonująca postać) albo jakieś dobro, nad tym pięknym jeziorem...
Poza tym, tak na koniec, dostrzegłem pewien uniwersalizm scenariusza- seks gejowski+kryminał+jezioro. Dwa elementy ruchome- pierwszy i ostatni i jeden stały. Jeżeli zamienić seks gejowski na dowolną inność seksu i problem kryminalny przedstawić np. w górach lub nad morzem mamy kolejny scenariusz- to miałem na myśli mówiąc w pierwszych zdaniach o słabym scenariuszu.