31 lip 13, 10:49
Zachwyca na początku, zachwyca w trakcie, ale pod koniec przestaje zachwycać i zaczyna męczyć. Temat ten sam, co zawsze u Greenawaya (sacrum-profanum), zrealizowany jeszcze bardziej wystawnie, z przepychem tak wielkim, że pod koniec dostałem oczopląsu i mózg mi się przeciążył. Jest naprawdę dobrze (te mini wykłady z historii sztuki wyskakujące jak z kapelusza, super), forma zachwyca, intelektualnie wcale nie jest ubogo - po prostu nie znajdziemy tu wiele nowego, bo, jak wspomniałem, Greenaway wciąż wałkuje ten sam temat; nie znaczy to, że nie ma się nad czym zastanowić - acz nie obraziłbym się, gdyby reżyser rozstał się z materiałem chwilę wcześniej.
Każdy film musi mieć początek, środek i zakończenie. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Jean-Luc Godard