Jak dla mnie arcydzieło - jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało w kontekście filmu składającego się z czterech półgodzinnych, statycznych ujęć. Widziałem wcześniej dwa filmy Benninga i podobały mi się, ale to właśnie dodanie narracji wyniosło "Stemple Pass" na zupełnie nowy poziom. Świetny kontrast między treścią zapisków Kaczynskiego a sposobem ich wypowiedzenia przez reżysera i spokojem przyrody. To skłania do pytań, np.: jak to możliwe, że z zamiłowania do czegoś tak kojącego i pięknego rodzi się taka przemoc? Do tego świetny pomysł z przestawieniem pór roku, gdzie lato, pora bądź co bądź radosna, tylko pozornie jest taka w tym filmie. Bo rzeczywiście, treść zapisków (i, w tej części filmu, wywiadu) jest bardzo "lekka" w porównaniu do szczegółowych opisów bomb i zamachów, których słuchamy podczas zimy, ale właśnie w zestawieniu z bombami i zamachami ta lekkość przeraża. Dla mnie osobiście, jako dla osoby o usposobieniu dość radykalnie liberalnym, dużym przeżyciem było słuchanie tego, jak rzeczowo (i zgodnie z prawdą) Kaczynski pisze o wolności kiedyś i dzisiaj - podkreślając, jak bardzo iluzoryczna jest nasza wolność w państwach tzw. "liberalnej demokracji" - kiedy już wiedziałem, że takie właśnie, liberalne poglądy (oczywiście nie tylko, a może nawet i nie przede wszystkim, one, ale w pewnej mierze na pewno) doprowadziły go do działań całkowicie niezgodnych z pacyfistycznym przesłaniem liberalizmu.
Tak więc Benning tym razem pokazał nie tylko mistrzostwo w operowaniu obrazem, ale i dźwiękiem. Zastanawia mnie tylko, czy za sporadycznym zacinaniem się i rozpoczynaniem zdania od nowa coś się kryje. Możliwe, że to tylko wyraz interpretacyjnego szału, w który wpadam podczas festiwalu, ale jakoś nie wydaje mi się, by reżyser kręcący tak dopracowane filmy mógł po prostu zwyczajnie olać dźwięk - więc może te potknięcia narratora też mają jakiś sens?
