Kolejny film w stylu "Gdy ostatni raz widziałem Macao", jednak warsztatowo lepszy, fabularyzowany dokument z podróży, której celem jest odnalezienie i pogrzeb ciała przyjaciela. Mały budżet, reżyser w głównej roli.
Nie chciałam psuć miłego nastroju spotkania po projekcji, ale njuejdżowe klisze są w tym filmie nieznośne. Nie możemy już umierać w Neapolu, musimy jechać do Indii. Film kończy wizualna próba otworzenia naszego trzeciego oka, którą - jak opowiada reżyser - można interpretować na tysiąc sposobów. No, nie mogę się nie uśmiechnąć. Kees Brienen, czterdziestoparoletni Holender dużo podróżuje. Jest typową figurą Europejczyka zachwyconego egzotyką Wschodu, prostotą życia, "cudownymi ludźmi". Takich jak on można spotkać w Azji na każdym kroku. Travelersów, którzy są bardzo sympatyczni, noszą hipsterskie ciuchy i koniecznie chcą się zaprzyjaźnić. Warto zobaczyć ten film i przejrzeć się w lustrze.