Z mojej perspektywy różnice nie dotyczą prezentowania odmiennych punktów widzenie- obydwaj reżyserzy jako bardzo doświadczeni dokumentaliści podchodzą rzetelnie do zadania, jakiego się podjęli. Nikt tu niczego zasadniczo nie próbuje zakłamać, pominąć czy wybielić. W obydwu filmach wybrzmiewają te same konflikty i padają najważniejsze pytania, w obydwu wyczuwalna jest też bliskość, czułość czy wzajemna troska.
Różnice ( te 30% ) dotyczą przede wszystkim montażu i wykorzystanych materiałów. Paweł Łoziński buduje napięcie powoli, adekwatnie do rozwoju wydarzeń (przygotowania, wyjazd, atmosfera narastającej potrzeby konfrontacji, dotarcie do celu podróży, wyciszenie we wzajemnych relacjach). Marcel Łoziński rozpoczyna swój film sceną konfrontacji- to jest takie mocne uderzenie na sam początek, później przewijają się w dużej mierze te same sceny (choć w różnych konfiguracjach). W mojej ocenie materiał, którego Marcel Łoziński nie wykorzystał w takim stopniu jak jego syn ( i odwrotnie ) nie ma kluczowego znaczenia. Ale domyślam się, że dla bohaterów pominięte fragmenty scen czy też sceny całe są istotne. Jeden z tych filmów podobał mi się i poruszył mnie bardziej, drugi mniej- pewnie zdecydowała w dużej mierze kolejność oglądania.
Tak czy inaczej obu twórców-bohaterów podziwiam za odwagę i potrafię zrozumieć. Udało im się w tym dialogu bardzo dużo- to co się nie udało pewnie udać się nie mogło ( to już raczej refleksja ze spotkań z twórcami). Dwa filmy są chyba przede wszystkim ceną tak głębokiej konfrontacji. Czekam na dobry epilog
