29 lip 13, 9:53
Jeden z bardziej oczekiwanych przeze mnie filmów tegorocznego festiwalu. Zapowiadano go jako intrygujący hommage dla twórców włoskiego kina gatunkowego ze złotego okresu, na który przypadł rozkwit kina grozy. Spędziłem zdecydowanie zbyt dużo czasu w swoim życiu, oglądając wykwity kreatywności włoskich macherów od X muzy, produkowane w latach siedemdziesiątych, osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Film Stricklanda intrygująco się zbiera, ciekawie zawiązuje akcje i kipi aż od oddania, z jakim reżyser podchodzi do estetyki mistrzów włoskiego kina grozy. Niestety - pomysły reżyserowi kończą się dokładnie w połowie. Następuje osobliwe zerwanie, błąkanie się w miejscu i coraz bardziej rozpaczliwe poszukiwanie sensownego rozwiązania historii. "Barberian Sound Studio" podobnie jak prezentowany przed kilkoma laty "Amer" uświadamia, że dobre chęci nie wystarczą, żeby twórczo ożywić martwy gatunek filmowy. Nawet tak intrygujący, jak giallo. Szkoda.