Halley

Filmy 13. TNH - wypowiedz się!
Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 25 lip 13, 7:35

Dziwne, że o tym filmie nie ma jeszcze wątku, biorąc pod uwagę liczbę pozytywnych opinii, które słyszałem przed wczorajszym seansem. Pomysł wyjściowy (co najmniej na papierze) bardzo oryginalny - pokazać samotność osób wyrzuconych poza nawias społeczeństwa ogarniętego manią pięknego ciała za pomocą historii o zombiem żyjącym w wielkim mieście i pracującym w klubie fitness. W rzeczywistości film gubi się w (czarnych, co jest pozytywne, ale) słabych żartach oraz pokazywaniu obrzydliwości związanych ze stanem głównego bohatera. I jest raczej nudny.

Maja
 

Post 25 lip 13, 7:46

Rzeczywiście, arcydziełem nie jest, ale bardzo podobało mi się porównanie "martwego" zombie z żywymi zombie na siłowni: tak samo dbali o swoje ciała co dzień, chcieli zatrzymać czas, nie zostać odrzuceni jako ci inni od tych pięknych. Obrzydlistwa służyły raczej pokazaniu głębokości jego cierpienia w odmienności. Brzydząc się na pewno tym, co i na publiczności robiło wrażenie musiał z tym żyć, ratować się nie tyle przed rozpadnięciem, co przed ujawnieniem się. Nie było w jego życiu nic, co by go przy życiu trzymało: rodziny, miłości, pasji. Żył z rozpędu, przyzwyczajenia, automatycznie sprzątał, polerował. Wielu żyje tak jak zombie, bez celu, pez powodu, bo tak jest i już.

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 25 lip 13, 7:54

Aż dziw, że tak późno ktoś wpadł na pomysł wykorzystania zombie do poważniejszej opowieści o śmierci za życia. Film oglądało się dobrze, ale wydaje mi się, że jednak nie wykorzystano całości potencjału, jakby reżyser nie mógł się zdecydować, czy chce kręcić film o perypetiach zombie, czy metaforę społeczną. I nie bardzo rozumiem, po co to zakończenie rodem z Frankensteina? Chodziło o to, że jak już stracił męskość, to nie miał czego szukać w meksykańskim społeczeństwie?
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

Avatar użytkownika
paNMieczyslaw
 
Posty: 256
Na forum od:
10 cze 05, 8:48

Post 25 lip 13, 10:52

Ja to odebrałem tak, że po tej stracie jego samotność była już kategorycznie nieodwracalna.

Maja
 

Post 25 lip 13, 13:21

I słusznie. Chcemy czy nie, ta część ciała jest chyba dla wszystkich mężczyzn ich dowodem na męskość, radością, ostatecznym dowodem, że żyją. Kiedy odmawia posłuszeństwa, zaczynają się frustracje, depresje, agresja, przeniesienie środka ciężkości na inne przejawy życia. To była ostatnia próba, o której zresztą chyba nawet nie myślał, poczucia się choć trochę podobnym do innych. Miałam wrażenie, że przez moment miał nadzieję, że coś się w nim tlić zaczęło... i zgasło.

Avatar użytkownika
psubrat
 
Posty: 909
Na forum od:
30 cze 05, 15:47

Post 25 lip 13, 17:25

Nie wiem dlaczego wszyscy patrzą tu na Halleya płasko i jednoznacznie jako film krytykujący konsumpcjonizm i pogoń za modelowym wyglądem. Tych spraw jest tu znacznie więcej, ale Grześ się jak zwykle znudził. Moje 10/10 z tej edycji.
"let's just imitate the real, until we find a better one..."

Avatar użytkownika
uszaty fotel
 
Posty: 26
Na forum od:
7 wrz 12, 16:31

Post 25 lip 13, 20:17

Opowieść o śmierci społecznej, ubrana niegrabnie w kostium horroru cielesnego, z instrospekcyjnym i w domyśle dusznym nastroju, przywołującym dokonania Steve McQueena. Wszystko byłoby pięknie, ale ujęcie śmierci społecznej przez pryzmat nabożnej obserwacji rozpadającego się ciała to nie metafora, ale ledwie metaforka. Do tego budząca refluks przez niedbałą realizację (continuity, please!). Wszystko to zrobił w filmie Bob Clark, w swoim pięknym „Dead of Night”, gdzie metafora żywego trupa służyła mu do opowiedzenia o poważnym syndromie niedostosowania, który trawił powracających z Wietnamu amerykańskich żolnierzy. Clark wyszedł od estetyki kina grozy, żeby dość do przejmującej i transparentnej wypowiedzi artystycznej. Reżyser „Halleya” przemierza drogę dokładnie w przeciwnym kierunku.
posiedź u mnie: http://uszatyfotel.pl

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 26 lip 13, 10:53

psubrat napisał(a):Nie wiem dlaczego wszyscy patrzą tu na Halleya płasko i jednoznacznie jako film krytykujący konsumpcjonizm i pogoń za modelowym wyglądem.


Skąd takie przeświadczenie? Dla mnie to symbol, który można interpretować szerzej, ale wydaje mi się, że reżyser trochę za mało dał od siebie, a za wiele zrzuca na widza. Napisz lepiej, za co dajesz te 10/10, to będziemy mogli podyskutować.
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

Avatar użytkownika
psubrat
 
Posty: 909
Na forum od:
30 cze 05, 15:47

Post 27 lip 13, 23:42

Trochę nie chce mi się tutaj rozpisywać, bo w końcu też moja subiektywna ocena. To film wspaniale wyważony, body-horroru było w sam raz, nie przesadzili z makabreską. Spokojne, ale hipnotyczne dla mnie tempo. Nie ogranicza się też do przesadnej krytyki kultu pięknego ciała, ale wychodzi ponad takie oczywiste ramy, można pomyśleć o jego martwocie w kontekście seksu (seksualności?), rutyny i nudnej pracy, samotności, codzienności... Trudno mi to dobrze opisać, odbieram ten kontekst jako znacznie szerszy. A już finał jest dla mnie ewidentną wskazówką, że ten film powinien był znaleźć się w sekcji konkursu NH.
"let's just imitate the real, until we find a better one..."

Avatar użytkownika
paNMieczyslaw
 
Posty: 256
Na forum od:
10 cze 05, 8:48

Post 28 lip 13, 8:40

psubrat napisał(a):A już finał jest dla mnie ewidentną wskazówką, że ten film powinien był znaleźć się w sekcji konkursu NH.


True.

Avatar użytkownika
Mrozikos667
 
Posty: 1309
Na forum od:
3 sie 08, 11:11

Post 30 lip 13, 15:29

Najbardziej w tym filmie urzekło mnie, że, przy tych wszystkich obrzydlistwach, jest jakiś taki... ładny. Zdjęcia pierwsza klasa, i nie chodzi tylko o paletę barw (dobraną, moim zdaniem, idealnie), ale też o to, które ujęcia nakręcono ze statywu, a które z ręki, czy też o to, jak pokazano tę dziewczynę, która jako jedyna była filmowana podobnie do bohatera, a zupełnie inaczej niż inni ludzie. To sugerowałoby prawdziwe uczucie Beto do niej. Takie detale to siła tego filmu. Można się zżymać, że przesłanie proste i dosadnie pokazane, ale, jak to napisał doktor pueblo, wykorzystanie zombie w takim kontekście to pewna nowość - niedostatku subtelności bym się nie czepiał, bo to w końcu film o zombie, nie? Jednym słowem: świetny pomysł wyjściowy i nie gorsza forma wystarczyły mi, by cieszyć się tym filmem, choć za żadne arcydzieło go nie uważam.

Co do zakończenia - oczywiście klimat arktyczny jest jedynym, w którym bohater może funkcjonować, więc podróż na biegun (czy gdzieś tam) to z tego powodu wybór oczywisty. Cena za to jest wysoka - całkowite odcięcie od ludzi. Aż chciałoby się zadać mu pytanie: stary, ok, będziesz żył (czy też "żył"), ale, cholera, co to za życie? Zupełna samotność jako cena życia, piękne i smutne zakończenie.
Każdy film musi mieć początek, środek i zakończenie. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Jean-Luc Godard

Avatar użytkownika
eliska
 
Posty: 1923
Na forum od:
24 cze 07, 7:52

Post 1 sie 13, 15:28

tyle juz napisanego
- kult ciała i pielęgnacja porcelany kontra główny bohater ze swoją autodestrukcją
- samookaleczenie w zakresie męskości, odczytałam jako ukaranie siebie za "ludzkie, męskie zapomnienie się "
- zakończenie - ech te zakonczenia zawsze najtrudniej o właściwy akcent na koniec - mam mieszane uczucia

ponieważ nie lubię punktowania filmów, więc tylko powiem, że film ŚWIETNY choć dołujący

Avatar użytkownika
paNMieczyslaw
 
Posty: 256
Na forum od:
10 cze 05, 8:48

Post 2 sie 13, 7:52

eliska napisał(a):- samookaleczenie w zakresie męskości, odczytałam jako ukaranie siebie za "ludzkie, męskie zapomnienie się "


Ja to odebrałem jako wypadek (było widać zaskoczenie i rozpacz), który był przekroczeniem Rubikonu w stronę pustki.

Avatar użytkownika
eliska
 
Posty: 1923
Na forum od:
24 cze 07, 7:52

Post 2 sie 13, 9:24

paNMieczyslaw napisał(a):
eliska napisał(a):- samookaleczenie w zakresie męskości, odczytałam jako ukaranie siebie za "ludzkie, męskie zapomnienie się "


Ja to odebrałem jako wypadek (było widać zaskoczenie i rozpacz), który był przekroczeniem Rubikonu w stronę pustki.


możliwe - tu niuanse decydują o interpretacji, może też płeć ?

choć wydaje mi się, że w przypadku tej konkretnej części ciała - człowiekowi w domu, nie przy maszynie, jest raczej trudno ulec wypadkowi

Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 2 sie 13, 9:27

El, widać, że nie oglądasz reklam firm ubezpieczeniowych :)

Avatar użytkownika
eliska
 
Posty: 1923
Na forum od:
24 cze 07, 7:52

Post 2 sie 13, 9:32

:)))))) no tak :)))) mam braki w lekturze

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 2 sie 13, 9:33

eliska napisał(a):choć wydaje mi się, że w przypadku tej konkretnej części ciała - człowiekowi w domu, nie przy maszynie, jest raczej trudno ulec wypadkowi

Nie jest trudno, jeśli części ciała odpadają ci samoistnie ;) Na moje oko to jednak był wypadek, bo wyglądał na przerażonego tym co się stało.
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

Avatar użytkownika
eliska
 
Posty: 1923
Na forum od:
24 cze 07, 7:52

Post 2 sie 13, 9:37

doktor pueblo napisał(a):
eliska napisał(a):choć wydaje mi się, że w przypadku tej konkretnej części ciała - człowiekowi w domu, nie przy maszynie, jest raczej trudno ulec wypadkowi

Nie jest trudno, jeśli części ciała odpadają ci samoistnie ;) Na moje oko to jednak był wypadek, bo wyglądał na przerażonego tym co się stało.



może mi coś umknęło faktycznie i inaczej zobaczyłam - faktycznie on się rozpadał

ja tę rozpacz odczytałam : CO JA ZROBIŁEM !!!!

Avatar użytkownika
Mrozikos667
 
Posty: 1309
Na forum od:
3 sie 08, 11:11

Post 2 sie 13, 12:50

Generalnie chyba było tak, że w przypływie złości i rozpaczy zdecydował się podjąć ryzyko (zresztą pewnie nie do końca świadomie), no i stało się. Wtedy dotarło do niego, co zrobił, i stąd przerażenie. Czyli wypadek, ale sam się prosił.
Każdy film musi mieć początek, środek i zakończenie. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Jean-Luc Godard


Powrót do Każdy ma swoje kino