Norte, koniec historii

Filmy 13. TNH - wypowiedz się!
Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 22 lip 13, 7:22

Nowy Diaz świetny, ale, podobnie jak to ktoś napisał o Camille Claudel, to już nie ten sam Diaz. Norte jest krótsze od poprzednich filmów Diaza, ale w sensie dramaturgicznym dzieje się tam więcej. Narracja wciąż jest powolna, ujęcia długie, ale nie tak długie jak poprzednio. W szczególności reżyser prawie całkiem zrezygnował ze swojego trademarkowego ujęcia, w którym obserwujemy pusty kadr, po jakimś czasie wchodzą do niego bohaterowie, idą, idą, aż w końcu wychodzą, a potem mamy znowu ten sam pusty kadr. Zrezygnował też z ekstrawagancji typu "pokażemy męczarnię bohatera, zamęczając widza" (kto widział Melancholię i/lub Florentinę powinien wiedzieć, o czym mówię) czy uroczych, ale trwających po kilkadziesiąt minut, dygresji (jak słynny gekon z Florentiny). Nie zrezygnował za to z ambicji dotyczących treści - to jest naprawdę mądre kino, poruszające i dające do myślenia. I, co też istotne, tu (w odróżnieniu od poprzednich Diazów) nie ma wrażenia, że film jest tani - żadnych problemów z dźwiękiem, wielokrotnie wykorzystywanych ujęć. Dla starych fanów reżysera to może być pewne rozczarowanie, bo "nowy Diaz" nie jest już tak wyrazisty. Dla tych, którym jak dotąd było z reżyserem nie po drodze, ten film będzie o wiele bardziej przystępny. Ogólnie - to znakomite kino, którego nie powinno się przegapić, bo po festiwalu raczej nie będzie możliwości powtórki.

Avatar użytkownika
vifon00
 
Posty: 345
Na forum od:
23 sty 12, 13:41

Post 22 lip 13, 8:02

Kilka słów ode mnie, jeśli po pochwałach Grzesia ktoś pozostał nieprzekonany. Bez wątpienia jest to jak na razie najlepszy film, jaki widziałem na tegorocznym festiwalu, tak jak i najlepszy film Diaza. Mam wrażenie, że reżyser "wynalazł" się na nowo, (ciągle) jego technika i styl są tu jak najbardziej obecne, ale posunięte do perfekcji, głównie poprzez poskromienie swoich typowych (niekoniecznie wytłumaczalnych) tendencji. To ciągle Diaz, ale Diaz dojrzalszy, świadomy, wyzbyty tej nonszalancji, tak obecnej nawet w jego najlepszych filmach. Film ogląda się z zaciśniętym gardłem. Zdjęcia, tym razem kolorowe są absolutnie powalające, treść filmu, nigdy wcześniej nie była tak wciągająca, a sens tak bardzo uniwersalny.

kovan
 
Posty: 205
Na forum od:
19 wrz 10, 14:19

Post 23 lip 13, 13:06

Mój pierwszy kontakt z kinem Diaza i muszę przyznać za przedmówcami - film jest znakomity. Po lekturze chciażby zeszłrocznych dyskusji (niestety na festiwalu nie byłem obecny) spodziewałem się 'bezmontażowego' czarno-białego czystej krwi snuja (co nie koniecznie musi być wadą).

Punkt wyjścia wyraźnie zaczerpnięty z Dostojewskiego, jednak nie jest to żadna azjatycka ekranizacja "Zbrodni i Kary". Osadzenie w innym czasie, innym kontekście i ostatecznie z inną myślą przewodnią dało znakomite rezultaty. Pochłaniająca, świetna, a jednocześnie bardzo mroczna i smutna opowieść. Najlepszy film festiwalu, wątpię, żeby czemuś udało się go przebić. Mam jednocześnie nadzieję, że znajdzie się w boksie DVD/ dystrybucji (wszak Dumont z Panoramy tam trafił (trafi). Zdecydowanie na to zasługuje.

Ah, i ponoć L.D. stwierdził kiedyś, że nie kręci filmów z myślą o widzach i ich reakcji. Tutaj zdecydowanie niczego takiego nie było czuć / widać.

Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 27 lip 13, 8:15

no więc "obejrzałam Diaza" (choć, jak twierdzicie, mało w tym Diazie Diaza), od początku do końca, po raz pierwszy, na chłodno doceniam ten film, ale jest to historia kompletnie mnie nie interesująca

Avatar użytkownika
paNMieczyslaw
 
Posty: 256
Na forum od:
10 cze 05, 8:48

Post 27 lip 13, 8:34

Florentina Hubaldo to to nie była. Nie było tej magii niemych scen wbijających w fotel, za to było sporo infantylnych jak prośba o przebaczenie Wampira. W zasadzie były to dwa filmy, o dwóch jakże odmiennych sobie ludziach, których los jednak połączył. Dzięki czterem godzinom mieliśmy czas, żeby poznać dobrze każdego z nich. Zastanawiam się, który z nich był bardziej przerysowany, wydaje mi się, że ojciec rodziny. Fabienne (pisownia autora) był prawdziwszy...

hermanstopek
 
Posty: 75
Na forum od:
29 lip 12, 1:31

Post 27 lip 13, 8:43

Również dla mnie film festiwalu.

sally
 
Posty: 83
Na forum od:
23 gru 12, 16:08

Post 27 lip 13, 9:55

Pozostaję pod dużym wrażeniem- zadziałał na mnie jak mocna kawa.

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 27 lip 13, 10:30

Nawiązania do "Zbrodni i kary" są w tym filmie ewidentne, ale Diaz przyjmuje nieco inną perspektywę, to nie kino psychologiczne, lecz coś w rodzaju traktatu o sensie życia. Jak żyć w świecie, w którym skończyła się historia, w którym skompromitowały się wszystkie ideologie? Diaz (za Dostojewskim) konfrontuje dwie postawy: intelektualisty, którego filozofia wiedzie na manowce i prostych ludzi, ukształtowanych przez biedę i nieszczęście, których drogą życia jest ciężka praca i empatia. Przy okazji (jak sądzę) mówi Diaz sporo o współczesnych Filipinach, kipiących intelektualnym fermentem, szukających swojej drogi, w obliczu ścierających się sprzecznych ideologii. Wielki film.
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

Avatar użytkownika
okon
 
Posty: 766
Na forum od:
31 sty 05, 22:00

Post 28 lip 13, 21:40

Doceniam wysiłek Diaza, ale wszystko w tym filmie wydawało mi się takie poprawne, grzeczne, dostosowane do precyzyjnego scenariusza przygotowanego przez chłodnego analityka. Poza tym drażniło mnie połączenie antyinteligenckiego rysu z chłopofilstwem.

Avatar użytkownika
Mrozikos667
 
Posty: 1309
Na forum od:
3 sie 08, 11:11

Post 30 lip 13, 15:48

paNMieczyslaw napisał(a):Zastanawiam się, który z nich był bardziej przerysowany, wydaje mi się, że ojciec rodziny.


Ależ oczywiście, przecież Joaquin taki właśnie miał być. No bo spójrzmy: wszyscy nazywają go aniołem, chłopak ma sny, w których lata (i które całkowicie różnią się stylistycznie od reszty filmu), na końcu lewituje, a na początku ma uszkodzoną nogę, jakby skądś upadł albo spadł. A skąd może spaść tak idealny "człowiek"? Ano właśnie. Więc był on tu co najmniej świętym, jeśli nie wprost aniołem czy innym wysłannikiem niebios.

Tak jak okon, zastanawiałem się nad przeciwstawieniem "złego" intelektualisty "dobrym" chłopom, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że to perspektywa równie uprawniona, jak inne (choć jeśli Diaz naprawdę wie, kto to Derek Parfit, to osiągnął już taki poziom "inteligenckości", że antyinteligenckość jest uroczo zabawna ;)), do tego wcale nie tak rzadko w "poważnej sztuce" reprezentowana.

Tak jak napisał Grzes, to Diaz dla tych, którzy nie zostali fanami Diaza wcześniej. O ile do "Florentiny" zarzutów miałem stosunkowo niewiele, to "Century of Birthing" uznałem za koszmarną szmirę. Dopiero Wasze zachwyty zachęciły mnie do zmierzenia się z "Norte" i była to bodaj najlepsza zmiana programowa, jakiej kiedykolwiek dokonałem. Kolor i krótszy metraż zdecydowanie wyszły reżyserowi na dobre. Zdjęcia są wręcz fenomenalne, ta głębia uzyskana w ujęciach rzeki i pływających po niej łodzi, te kadry, w których na pierwszym planie są ludzie, a na dalszych przyroda - czysta filmowa poezja i moja prywatna Złota Żaba za najlepsze zdjęcia festiwalu (choć parę filmów było blisko).

W pewnym momencie powiedziałem sobie "Panie Diaz, jeśli natychmiast nie dołożysz pan czegoś od siebie do Dostojewskiego, to będzie źle" (a pamiętajmy, że na samym początku Filipińczyk zdążył się jeszcze odwołać do historii w typie "Opowieści wigilijnej", z tymi wszystkimi choinkami itd.) i właśnie w tej chwili Diaz zmienił kierunek, przechodząc od adaptacji do interpretacji i rozwinięcia. Jakby czytał w moich myślach, niesamowite. Rację ma doktor, kiedy pisze, że to kino bardziej historyczno-filozoficzne niż psychologiczne, które wychodzi od "Zbrodni i kary", ale skręca w bardziej metafizyczne, czy może nawet historiozoficzne (tfu, tfu), rejony. Muszę koniecznie obejrzeć ten film jeszcze raz, bo na pewno wiele wątków mi uciekło (klimatyzacjo w heliosowej czwórce, pozdrawiam). Im więcej z Wami rozmawiałem po seansie, tym lepsze wydawało mi się nowe dzieło Diaza. Mam nadzieję, że reżyser pójdzie właśnie w tym kierunku, nie wracając już do poprzedniego stylu.
Każdy film musi mieć początek, środek i zakończenie. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Jean-Luc Godard

Avatar użytkownika
paNMieczyslaw
 
Posty: 256
Na forum od:
10 cze 05, 8:48

Post 30 lip 13, 22:34

Mrozikos667 napisał(a): a na początku ma uszkodzoną nogę, jakby skądś upadł albo spadł. A skąd może spaść tak idealny "człowiek"? Ano właśnie. Więc był on tu co najmniej świętym, jeśli nie wprost aniołem czy innym wysłannikiem niebios.


Nie można wykluczyć, że aktor się przewrócił grając w piłkę i w filmie bohater musiał przez niego kuleć :) Tyle razy już słyszałem podobne odpowiedzi reżyserów na pytania co bardziej dociekliwych, że jestem ostrożny w interpretacjach filmów, szczególnie reżyserów lubiących improwizować. Nie zapomnę Dumonta, który tak nokautował prowadzącego jego sekcje w Q&A po seansach. Ale interpretacja ciekawa.

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 30 lip 13, 23:16

Tu raczej takiego wyjaśnienia by nie było. To, że Fabien miał coś z nogą, było jednym z kół zamachowych całej historii, bo przez to nie mógł pracować i właśnie dlatego rodzina musiała pozastawiać wszystko, co miała, u lichwiarki.

Avatar użytkownika
Mrozikos667
 
Posty: 1309
Na forum od:
3 sie 08, 11:11

Post 31 lip 13, 9:53

paNMieczyslaw napisał(a):
Mrozikos667 napisał(a): a na początku ma uszkodzoną nogę, jakby skądś upadł albo spadł. A skąd może spaść tak idealny "człowiek"? Ano właśnie. Więc był on tu co najmniej świętym, jeśli nie wprost aniołem czy innym wysłannikiem niebios.


Nie można wykluczyć, że aktor się przewrócił grając w piłkę i w filmie bohater musiał przez niego kuleć :) Tyle razy już słyszałem podobne odpowiedzi reżyserów na pytania co bardziej dociekliwych, że jestem ostrożny w interpretacjach filmów, szczególnie reżyserów lubiących improwizować. Nie zapomnę Dumonta, który tak nokautował prowadzącego jego sekcje w Q&A po seansach. Ale interpretacja ciekawa.

Cóż, nawet jeśli reżyser by tak odpowiedział, to nie znaczy, że nie można interpretować jego filmu inaczej, niż sam sobie zamierzył, jeśli tylko wszystko w ramach danej interpretacji pasuje.
Każdy film musi mieć początek, środek i zakończenie. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Jean-Luc Godard


Powrót do Każdy ma swoje kino