Zaczyna się jak jakaś komedia dla nerdów (bardzo dobra, a jakże), ale prawdziwe oblicze pokazuje dopiero wtedy, gdy przeradza się w sci-fi z krwi i kości. No, sci-fi jak na standardy mublecore'u, oczywiście. Te wszystkie rozważania nad sztuczną inteligencją, komputery dyskutujące o duszy i tym podobne motywy, nie tylko przypomniały mi o uniwersyteckim kursie filozofii umysłu, ale także stanowiły wyśmienity przyczynek do dyskusji znanych z filmów takich jak "Łowca androidów" czy "2001: Odyseja kosmiczna" - brzmi to absurdalnie, i oczywiście mówię to pół żartem, ale "Computer Chess" jest niemal remakiem tych dzieł
