Noche, reż. Leonardo Brzezicki

Dyskusje nt. wybranych przez organizatorów filmów z programu 13.T-MNH
Avatar użytkownika
Seblon
NH-Moderator
 
Posty: 1055
Na forum od:
16 lut 07, 14:33

Post 9 mar 13, 9:59

Drugim tytułem Klubu Krytyków Forum NH jest argentyńskie Noche Leonarda Brzezickiego, prezentowane w styczniu br. na MFF w Rotterdamie (w konkursie).

> film w programie MFF Rotterdam 2013 >

> informacje o reżyserze >

> fragment filmu >

.
Załączniki
Noche2.jpg
kadr z filmu
noche3.jpg
kadr z filmu
noche4.jpg
kadr z filmu
Leonardo Brzezicki.jpg
Leonardo Brzezicki (1978, Argentyna)
noche plakat.png
plakat (1)
noche plakat2.png
plakat (2)
21. MFF Nowe Horyzonty 22 lipca - 1 sierpnia 2021

Avatar użytkownika
vifon00
 
Posty: 345
Na forum od:
23 sty 12, 13:41

Post 11 mar 13, 10:28

Niesamowity film. W sennym krajobrazie szarego nieba i wyblakłych kolorów lasu, pośród dźwięków przeszłości próbuje dojść do głosu teraźniejszość. Płynące z offu słowa i dźwięki składają się na swoisty pamiętnik, zapis ostatnich chwil Miguela, głównego choć nieobecnego bohatera filmu. Nie wiadomo o nim wiele: rozrzucone tu i ówdzie strzępy informacji, fragmenty dialogów, zarejestrowanych myśli, snów. Narracja filmu naśladuje zresztą sen, pozbawione kontekstu, dryfujące zdania, bohaterowie, uczestnicy swoistej stypy, jakby zawieszeni w dźwiękowej malignie, gęstej, lepkiej rzeczywistości, z pogranicza jawy i snu wspominają ostatnie chwile ich przyjaciela, kochają się, walczą ze sobą i oskarżają się o jego śmierć. Wśród tych, którzy zebrali się, by wspominać Miguela i odsłuchać jego ostatnich nagrań na pierwszy plan wysuwa się sylwetka jego byłego kochanka, Pedra, który w widoczny sposób obwinia się o śmierć przyjaciela. Jego pokuta, zmaganie się z duchami staje się w pewnym momencie główną treścią filmu. Widzę to tak: dźwięki przeszłości ciężkie od nostalgii, wyrzutów sumienia i duchów wypełniają cały film, aż do samego finału, kiedy nagle, po raz pierwszy zapada cisza – egzorcyzmy się kończą, Miguel odchodzi w spokoju, pamięć o nim staje się czysta, bohaterowie potrafią sobie w końcu wybaczyć winę. Po ciszy do życia budzą się dźwięki natury, stopniowo odradza się świat żywych.

Avatar użytkownika
psubrat
 
Posty: 909
Na forum od:
30 cze 05, 15:47

Post 11 mar 13, 14:13

Nie podzielam zachwytu vifona nad filmem, ciśnie mi się na usta spostrzeżenie występującej u nas w Klubie Krytyków "klątwy drugiego filmu", jeśli można zaryzykować takie stwierdzenie przy okazji dopiero trzeciej edycji naszych dyskusji. Mam tu na myśli filmy nie-retrospektywne czyli Utopians i Podwójne kroki. Wolałbym w przypadku filmów konkursowych rozgraniczać jak w "Noche" atmosferę tajemniczości od braku chęci dialogu z widzem, a daleko idące interpretacje pozostawianych wątków otwartych bardziej tłumaczyłbym brakiem czegokolwiek sensownego do powiedzenia, aniżeli celowym artystycznym zabiegiem. A może pan w trakcie filmu rozmawiający przez telefon i mówiący z płaczem o tym, że to jeszcze tylko kilka dni cierpienia bardziej opisywał komuś telefonicznie ile jeszcze dni musi przesiedzieć na planie, a reżyser postanowił również to ujęcie wpleść do filmu? Dla mnie większą atrakcją byłoby w tym napuszonym pseudo-artsy-fartsy gdyby w scenie masturbacji na łączce przez pomyłkę przeteleportowała się ekipa Star Trek. Szkoda słów, idziemy na piwo... Jeszcze coś dopiszę, przemyślę i poczytam uwagi fascynatów, ale sam klimat filmu i ładne zdjęcia nie ratuje tego zbioru scen.
"let's just imitate the real, until we find a better one..."

Avatar użytkownika
Thane
 
Posty: 1041
Na forum od:
14 lip 07, 9:51

Post 11 mar 13, 15:36

Wrażenia tuż po seansie (później poczytam wypowiedzi innych). Znakomity film, z pewnością powinien liczyć się w konkursie głównym NH.

Pierwsze minuty wprowadzają specyficzny, oniryczny klimat, który utrzymuje się przez cały czas, niezależnie od pory dnia. Te osiadające mgły zarówno nad domami i niewielkimi źródłami tworzą zjawiskowe wrażenie, podsycone pewną nutą beznadziejności.

Podróż całej szóstki była dla mnie fascynująca z tego względu, że zawierała pewien pierwiastek osobisty. Wszyscy (lub przynajmniej większość) zebrali się na tej farmie by pożegnać Miguela, ale również w celu poradzenia sobie ze problemami swojego życia, które były powiązane bezpośrednio z sytuacją w jakiej się znaleźli. Pomysł całodobowego odtwarzania nagrań z ostatnich dni życia Miguela kapitalnie wpływa na zachowanie pozostałych. Głos i myśli bliskiego zmarłego nieustannie im towarzyszą przez co wywołują fale skrajnych uczyć i wspomnień. A że przeważnie odbija się to na nich negatywnie, nagrania te są swoistym rodzajem tortur, które trzeba przetrwać by móc żyć dalej.

Prócz wielu zalet, jakimi z pewnością są atmosfera i wielowymiarowe więzi między bohaterami, najbardziej można docenić treść nagrać Miguela. Ten strumień dźwięków i świadomości, jest zaskakująco spójny i świadomy właśnie. Nie mówi się tu o rzeczach niemających znaczenia. Wszechobecny sens niezwykle imponuje.

Ciekawie podchodzi się tutaj także do wymiaru pamięci. Bohaterowie pamiętają swoje ostatnie chwile z Miguelem na różny sposób, mimo, że widzieli go wszyscy, dla każdego z nich obraz jest do pewnego stopnia odmienny. Stąd późniejsze rytuały pożegnania, które mają dokończyć to co zostało przerwane. I tak np. Matias chodzi po łące i strzela w niebo, Violeta śpiewa wraz z nim piosenkę, Pedro zaś odtwarza całą ostatnią noc, której nie spędził ze swoim partnerem.

Uwagę zwraca subtelne przenikanie, które w konsekwencji znaczy nie tyle ile by mogło, ale i tak przyjemnie podkreśla powolne tempo zachodzących przemian. Jeśli zaś przypomnieć sobie scenę, w której Violeta zostaje spoliczkowana przez Laurę, można ujrzeć w pełnej krasie czym są "ruchy Browna", o których kiedyś mieliśmy już okazję rozmawiać ;).

Noc to w pewnym stopniu mariaż Blissfully Yours Weerasethakula z Najdalszą podróżą Lina, filmów tak fabularnie różnych, a mających do przekazania tak wiele wspólnego. Dawno już dźwięk w filmie nie odgrywał tak znaczącej roli, jak (pomijając Najdalszą podróż) w Nocy.

PS Koniecznie posłuchajcie rady z początku filmu i oglądajcie w słuchawkach.
"When I'm alone I don't speak..." Tsai Ming-liang

Avatar użytkownika
vifon00
 
Posty: 345
Na forum od:
23 sty 12, 13:41

Post 11 mar 13, 21:10

psubrat napisał(a):Nie podzielam zachwytu vifona nad filmem, ciśnie mi się na usta spostrzeżenie występującej u nas w Klubie Krytyków "klątwy drugiego filmu", jeśli można zaryzykować takie stwierdzenie przy okazji dopiero trzeciej edycji naszych dyskusji. Mam tu na myśli filmy nie-retrospektywne czyli Utopians i Podwójne kroki

Jeśli oba filmy są na poziomie Noche popełniłem wielki błąd, że ich nie widziałem :wink:
Thane napisał(a):Noc to w pewnym stopniu mariaż Blissfully Yours Weerasethakula z Najdalszą podróżą Lina, filmów tak fabularnie różnych, a mających do przekazania tak wiele wspólnego. Dawno już dźwięk w filmie nie odgrywał tak znaczącej roli, jak (pomijając Najdalszą podróż) w Nocy.

PS Koniecznie posłuchajcie rady z początku filmu i oglądajcie w słuchawkach.


Mi skojarzył się z Post tenebras Lux, ale bardziej na zasadzie klimatu, zdjęć, atmosfery, niż treści. Słuchawki jak najbardziej obowiązkowe!

Avatar użytkownika
psubrat
 
Posty: 909
Na forum od:
30 cze 05, 15:47

Post 11 mar 13, 21:46

Abstrahując od fabuły, zastanawiam się dlaczego film mnie tak irytował i doszedłem do wniosku, że on mi klimatem przypomina niejeden z moich męczących snów, którego materia nie jest mi posłuszna (wstrętne krowy, psy zjadające obiad z talerza i bohaterowie nie wykonujący oczekiwanych przeze mnie działań, nie wiem, czynności...). Pod koniec oglądania miałem wrażenie, że wątków i epizodów nagromadzono tak wiele, że nie da się już tego poskładać w uzasadnioną całość, reżyser tylko zastanawia się czym widza jeszcze zasypać... Sceny seksu wydały mi się dodane już na siłę... A główna postać żeńska irytowała mnie swoją mimiką i pozą wiecznie znudzonej a la zdjęcia w K-MAG, jak ktoś je tu kiedyś ładnie skomentował.
"let's just imitate the real, until we find a better one..."

Avatar użytkownika
Thane
 
Posty: 1041
Na forum od:
14 lip 07, 9:51

Post 11 mar 13, 23:46

vifon00 napisał(a):Mi skojarzył się z Post tenebras Lux, ale bardziej na zasadzie klimatu, zdjęć, atmosfery, niż treści. Słuchawki jak najbardziej obowiązkowe!


Z uwagi na sam początek, przywiódł mi na myśl Ciche światło, które miało przecież znakomitą klamrę kompozycyjną.

psubrat napisał(a):A główna postać żeńska irytowała mnie swoją mimiką i pozą wiecznie znudzonej a la zdjęcia w K-MAG, jak ktoś je tu kiedyś ładnie skomentował.


Psubratku, ja mam dziwne wrażenie, że ostatnio filmy jawią Ci się w estetyce glam. Bardzo bym chciał chociaż przez 3 minuty zobaczyć jak to jest widzieć filmy Twoimi oczyma ;).
"When I'm alone I don't speak..." Tsai Ming-liang

Avatar użytkownika
psubrat
 
Posty: 909
Na forum od:
30 cze 05, 15:47

Post 12 mar 13, 7:17

A więc łapie się na tym, że pewne spostrzeżenia to moje subiektywne wrażenia. I dobrze. Tylko nie mam takiej pokory wobec materii filmowej co Ty Thane, czasem żałuję.
"let's just imitate the real, until we find a better one..."

Avatar użytkownika
Thane
 
Posty: 1041
Na forum od:
14 lip 07, 9:51

Post 12 mar 13, 10:46

psubrat napisał(a):A więc łapie się na tym, że pewne spostrzeżenia to moje subiektywne wrażenia. I dobrze.


Bardzo dobrze! :).

A zaczepiam Cię dlatego, ponieważ chciałbym się dowiedzieć w jakim stopniu "coś nie zagrało". To, że postaci były irytujące - ok, ale mówisz także o nagromadzeniu wątków. Uważasz, że reżyser nie miał czym wypełnić filmu i dlatego nawrzucał tam co mu wpadło pod rękę? I przede wszystkim czy te epizody były bezsensowne dla całości filmu? Jak Ty to widzisz?
"When I'm alone I don't speak..." Tsai Ming-liang

Avatar użytkownika
vifon00
 
Posty: 345
Na forum od:
23 sty 12, 13:41

Post 12 mar 13, 11:01

Thane, nie męcz psubrata :wink: Jak mu się film nie podobał, to nie ma rady, argumenty logiczne za tym, że film był jednak dobry, niczego nie zmienią, bo każdy argument może być bronią obosieczną. Na przykład psubrat pisze, że Violetta była irytująca - zgadzam się! I uważam to za zaletę filmu, bo tutaj każdy z bohaterów był inny. Co jest sporą zasługą reżysera, że udało mu się nakreślić tak intensywne charaktery poświęcając im stosunkowo niewiele czasu. Pisze psubrat też o tym, że Noche przypomina mu koszmar, jego koszmar - kolejna zaleta! Od początku spodobał mi się ten klimat horroru, podskórny niepokój, lepka konsystencja snu, z którego nie sposób się obudzić.

Avatar użytkownika
Thane
 
Posty: 1041
Na forum od:
14 lip 07, 9:51

Post 12 mar 13, 11:18

Haha, ale ja nikomu nie próbuję wmówić, że film był dobry, nawet poprzez logiczne argumenty. A Psubrata skłaniam do rozmowy dlatego, że parafrazując pewnego słynnego agenta FBI, "chcę zrozumieć" jego ogląda sprawy ;). Poza tym czasem trzeba się nieco pokłócić ;).
"When I'm alone I don't speak..." Tsai Ming-liang

Avatar użytkownika
vifon00
 
Posty: 345
Na forum od:
23 sty 12, 13:41

Post 12 mar 13, 11:27

Prawda! Jak oglądałem Noche, bałem się, że tym filmem wszyscy będą się zachwycali, co byłoby dość nudne, a tu proszę, od razu miła atmosfera intensywnej wymiany poglądów :)

Avatar użytkownika
psubrat
 
Posty: 909
Na forum od:
30 cze 05, 15:47

Post 12 mar 13, 13:03

Thane napisał(a):Uważasz, że reżyser nie miał czym wypełnić filmu i dlatego nawrzucał tam co mu wpadło pod rękę? I przede wszystkim czy te epizody były bezsensowne dla całości filmu? Jak Ty to widzisz?

Dokładnie tak, przede wszyskim nie rozumiem zupełnie co ich tam trzyma na tym pustkowiu, w tym domu. Jak dla mnie można zamknąć drzwi i wrócić do domu. Dlaczego ten jeden z bohaterów płacze, że musi tam być? I czym tu jeszcze zaskoczyć? - myśli reżyser - Już wiem, damy seks analny w finale.
;-/
"let's just imitate the real, until we find a better one..."

Avatar użytkownika
Mrozikos667
 
Posty: 1309
Na forum od:
3 sie 08, 11:11

Post 12 mar 13, 13:18

Na początek: film jest świetny, wspaniały, cudowny i w ogóle, a psubrat jak zwykle marudzi :P Ale ja nie o tym.

Logika parakonsystentna - logika, która dopuszcza istnienie sprzeczności. W logice klasycznej mamy do czynienia z tzw. eksplozją, tzn. ze sprzeczności, czyli zdania o postaci "p i nie-p", można w bardzo prosty sposób wyprowadzić dowolną konsekwencję. Wtedy model staje się trywialny. Logiki parakonsystentne wymyślono po to, by móc opisywać formalnie teorie zawierające sprzeczność, ale jednak nietrywialne.

Zanim na mnie nakrzyczycie za popisywanie się trudnymi słowami, zobaczmy, jak doskonale powyższy opis pasuje do naszego filmu. Otóż film o tytule Noc zaczyna się od wschodu słońca, potem kakofoniczne dźwięki ostro kontrastują za spokojem natury i lenistwem kamery, postacie, próbujące uporać się ze śmiercią przyjaciela (kochanka dla niektórych) nie są w stanie zgodzić się co do wersji wydarzeń, a nawet co do tak banalnych kwestii jak to, czy właśnie robi się ciemno, czy jasno. Wszystko wszystkiemu na każdym kroku zaprzecza - słowem-kluczem dla zrozumienia filmu Brzezickiego jest więc "sprzeczność". Dlaczego akurat "sprzeczność", a nie "przeciwstawność"? Zdania są przeciwstawne wtedy, gdy niemożliwe jest, by były równocześnie prawdziwe, ale mogą być równocześnie fałszywe - w przypadku Nocy znaczyłoby to, że istnieje jedna, obiektywna wersja wydarzeń, której nikt z bohaterów nie zna, a fałszywe są tylko ich wyobrażenia i wspomnienia. Zdania są sprzeczne, gdy nie mogą być zarazem prawdziwe ani zarazem fałszywe, czyli gdy jedno z nich jest prawdziwe, a drugie fałszywe - w logice klasycznej tertium non datur. Logicy mówią czasem, że taka para zdań "wyczerpuje uniwersum", bo niemożliwe jest, by stan opisywany przez któreś z nich nie zachodził. W filmie Brzezickiego widać to doskonale, bo nie ma żadnego zewnętrznego punktu odniesienia, żadnej "pozasubiektywnej" prawdy - tylko świat wspomnień i wyobrażeń, co podkreślane jest przez całkowite odosobnienie miejsca akcji. Nie chodzi więc o to, że bohaterowie, a z nimi widzowie, nie wiedzą, jak było naprawdę, ale że nie mogą wiedzieć. Tak więc sprzeczności, wszędzie sprzeczności.

Tu właśnie wkracza nasza tolerująca sprzeczności parakonsystencja - wersje wszystkich zaangażowanych są równouprawnione i przyjęcie wszystkich naraz nie prowadzi do eksplozji, tak więc nie musimy, jak w logice klasycznej, przyjąć, że wersja którejś z postaci jest prawdziwa. Wciąż możemy zbudować nietrywialny model. No i Brzezicki właśnie to robi - z samych sprzeczności, tak audiowizualnych, jak i dialogowych oraz montażowych (zauważmy, że chronologia też jest tu zaburzona, sceny z początku filmu powtarzają się później i już nie bardzo wiadomo, kiedy naprawdę się wydarzyły), buduje wysoce nietrywialny film o stracie, pamięci i poczuciu winy. Ubiera to w niesamowitą szatę wizualną i dźwiękową - o kontrastach między obrazem i audiopamiętnikiem Miguela zarówno ja, jak i Wy już wspominaliśmy, warto jeszcze zwrócić uwagę na to, że czasem, gdy za pomocą cięcia zmieniamy obserwowaną postać, dźwięk też radykalnie się zmienia, np. zamiast kakofonii z głośników słychać tylko odgłosy natury, co prowokuje pytanie: czy aby nie jest tak, że każdy z bohaterów słyszy coś innego, wynikającego bardziej z jego wyobraźni niż rzeczywistego rozchodzenia się fal dźwiękowych? To dodatkowo potęguje subiektywizm narracji i pozwala pokusić się o następującą obserwację: może sytuacje, w których postacie są razem i słyszą to samo, wskazują na wspomnienia wspólne wszystkim, co do których nie będą się sprzeczać, a sytuacje, w których słyszą różne rzeczy, mają ukazywać ich indywidualny odbiór przeszłości (i teraźniejszości zresztą też). Można to chyba wyjaśnić prościej, przez wspomniane zaburzenia chronologii, ale film tak zachęcił mnie do fantazjowania, że pomyślałem, że podzielę się i tym pomysłem :)

Ciekawe czy Leonardo interesuje się logiką? :D
Ostatnio edytowano 12 mar 13, 13:26 przez Mrozikos667, łącznie edytowano 1 raz
Każdy film musi mieć początek, środek i zakończenie. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Jean-Luc Godard

Avatar użytkownika
Mrozikos667
 
Posty: 1309
Na forum od:
3 sie 08, 11:11

Post 12 mar 13, 13:23

psubrat napisał(a):
Thane napisał(a):Uważasz, że reżyser nie miał czym wypełnić filmu i dlatego nawrzucał tam co mu wpadło pod rękę? I przede wszystkim czy te epizody były bezsensowne dla całości filmu? Jak Ty to widzisz?

Dokładnie tak, przede wszyskim nie rozumiem zupełnie co ich tam trzyma na tym pustkowiu, w tym domu. Jak dla mnie można zamknąć drzwi i wrócić do domu. Dlaczego ten jeden z bohaterów płacze, że musi tam być? I czym tu jeszcze zaskoczyć? - myśli reżyser - Już wiem, damy seks analny w finale.
;-/


Już i tak napisałem za dużo ;), ale, psubracie, ja to widzę tak - bohaterowie muszą tam być, bo czują się winni. Jednych w ogóle przy Miguelu w krytycznym momencie nie było, inni zostawili go z wymalowaną na czarno twarzą, a teraz zarzucają sobie, że nie pomogli mu wtedy, gdy najbardziej powinni. Jasne, można przeżywać takie rzeczy w wielu miejscach, niekoniecznie pośrodku niczego (choć piękne to nic jak mało co), ale miejsce akcji jest tu przede wszystkim symboliczne - muszą tam być, bo w gruncie rzeczy są we własnych głowach. Trudno uciec z własnej głowy, nawet jeśli wypełniona jest czarnymi myślami.
Każdy film musi mieć początek, środek i zakończenie. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Jean-Luc Godard

Avatar użytkownika
Jarosz
 
Posty: 1722
Na forum od:
5 cze 07, 7:48

Post 12 mar 13, 13:39

A ja się zgodzę z Psubratem, a nie zgodzę z resztą - Noche to pseudoartystowskie wydziwianie, które zaczyna się obiecująco, by już po chwili zmienić się w niestrawnego, nudnego gniota. Co z tego, że warstwy dźwiękowa i wizualna są świetne, skoro chodzi tylko o sztukę dla sztuki? Manieryczne antyaktorstwo, toporna reżyseria, adramatyczny scenariusz z kosmosu (filmów o grupowym wspominaniu przyjaciela, który opuścił ten padół, było sporo, i to o niebo lepszych, by poprzestać tylko na Wielkim chłodzie Kasdana czy Jutro rano Novkovica)... Okropieństwo. 2/10

Avatar użytkownika
Thane
 
Posty: 1041
Na forum od:
14 lip 07, 9:51

Post 12 mar 13, 15:04

psubrat napisał(a):
Thane napisał(a):Uważasz, że reżyser nie miał czym wypełnić filmu i dlatego nawrzucał tam co mu wpadło pod rękę? I przede wszystkim czy te epizody były bezsensowne dla całości filmu? Jak Ty to widzisz?

Dokładnie tak, przede wszyskim nie rozumiem zupełnie co ich tam trzyma na tym pustkowiu, w tym domu. Jak dla mnie można zamknąć drzwi i wrócić do domu. Dlaczego ten jeden z bohaterów płacze, że musi tam być? I czym tu jeszcze zaskoczyć? - myśli reżyser - Już wiem, damy seks analny w finale.
;-/


Sądzę, że są tam by złożyć hołd swojemu przyjacielowi, który ma trwać aż do końca nagrań Miguela. A przy okazji każdy z nich potrzebuje pogodzić się z jego śmiercią na swój własny sposób.

A jeśli idzie o płaczącego bohatera to któryś z nas czegoś nie zrozumiał. Jedyny płaczący i dzwoniący mężczyzna to Juan (nowy partner Pedra). W rozmowie z matką mówi, że "dobrze się bawią", nie wspomina nic o przymusie bycia tam. Potem zaczyna płakać. A płacz wynika z tego, że Pedro się nim nie interesuje, nie może pogodzić się ze śmiercią Miguela i kompletnie nie zawraca sobie głowy uczuciami Juana. Czy jest jeszcze jakaś inna scena, którą przegapiłem?
"When I'm alone I don't speak..." Tsai Ming-liang

Avatar użytkownika
Thane
 
Posty: 1041
Na forum od:
14 lip 07, 9:51

Post 12 mar 13, 15:29

Mrozikos667 napisał(a):(...)
w przypadku Nocy znaczyłoby to, że istnieje jedna, obiektywna wersja wydarzeń, której nikt z bohaterów nie zna, a fałszywe są tylko ich wyobrażenia i wspomnienia. (...) W filmie Brzezickiego widać to doskonale, bo nie ma żadnego zewnętrznego punktu odniesienia, żadnej "pozasubiektywnej" prawdy - tylko świat wspomnień i wyobrażeń, co podkreślane jest przez całkowite odosobnienie miejsca akcji. Nie chodzi więc o to, że bohaterowie, a z nimi widzowie, nie wiedzą, jak było naprawdę, ale że nie mogą wiedzieć.


To ja bez burzenia Twojej teorii, do której, jak wiem, jesteś bardzo przywiązany ;), zacytują to co powiedziałem wczoraj w naszej rozmowie, by dać jeszcze inną możliwość interpretacji.

Zawsze wolno nam założyć, że "prawdziwą wersję" zna bezimienna dziewczyna, a milczy dlatego, by nie zrujnować osobistych odczuć (przekształconych we wspomnienia) na temat ostatnich chwil z Miguelem ;). Tylko ona i Laura nie mają nijak określonych relacji z Miguelem. Po tym co robi Laura wnoszę, że jest tam jakby "na doczepkę" ze względu na Matiasa. A milczenie tej rudej dziewczyny wskazuje podskórnie na głębsze powiązania z osobą Miguela. Zresztą w tej scenie z jedzeniem kurczaka (z piórami) jest taki jeden moment, niesamowicie ciekawy. Kiedy Laura mówi "suka" o Violecie. Spójrz na oczy tej rudej dziewczyny, jest dotknięta do żywego. Znaczyć to może, że jest bliską osobą dla Violety a jeśli tak, to bardzo możliwe, że i dla Miguela (którego Violeta była również bliską przyjaciółką). Ale wiesz, tak tylko mówię :).
"When I'm alone I don't speak..." Tsai Ming-liang

Avatar użytkownika
vifon00
 
Posty: 345
Na forum od:
23 sty 12, 13:41

Post 12 mar 13, 16:53

Nie obalając bardzo mocnej teorii Mrozika, tylko lekko ją upraszczając: zawsze wtedy, kiedy wspominamy deformujemy przeszłość, czy też filtrujemy ją przez pryzmat naszych emocji, stąd tyle wariantów przeszłości, ilu wspominających ją ludzi. Każdy z bohaterów przeżył śmierć Miguela na swój sposób, obwiniał się i zarazem uniewinniał, wszystko pod wpływem skrajnie silnych emocji, to normalne więc, że nie ma jedynej słusznej wersji wydarzeń (a jeśli jest, zna ją chyba tylko Miguel). Po co oni tam w ogóle siedzą? Ano po to, by dowiedzieć się więcej, poznać tę obiektywną wersję, przy okazji oddać zmarłemu hołd. Tak, jak pisałem wcześniej, cały film, to nic innego, jak nieco spóźniona stypa, gdzie każdy ma szansę oczyścić się z domniemanej winy, pogodzić się ze śmiercią i żyć dalej.

Avatar użytkownika
psubrat
 
Posty: 909
Na forum od:
30 cze 05, 15:47

Post 12 mar 13, 21:16

Mrozikos667, zgadnij kto pisze recenzję!? ;-D
Mrozikos667 napisał(a):...ale, psubracie, ja to widzę tak - bohaterowie muszą tam być, bo czują się winni. Jednych w ogóle przy Miguelu w krytycznym momencie nie było, inni zostawili go z wymalowaną na czarno twarzą, a teraz zarzucają sobie, że nie pomogli mu wtedy, gdy najbardziej powinni.


Ale mnie jako widza to kompletnie nie obchodzi. Idę, muszę nagrać szelesty moich ubrań albo w sumie moje włosy łonowe. O, jak ładnie grają, artyzm.
"let's just imitate the real, until we find a better one..."

Avatar użytkownika
Mrozikos667
 
Posty: 1309
Na forum od:
3 sie 08, 11:11

Post 12 mar 13, 21:43

Thane napisał(a):Zawsze wolno nam założyć, że "prawdziwą wersję" zna bezimienna dziewczyna, a milczy dlatego, by nie zrujnować osobistych odczuć (przekształconych we wspomnienia) na temat ostatnich chwil z Miguelem ;). Tylko ona i Laura nie mają nijak określonych relacji z Miguelem. Po tym co robi Laura wnoszę, że jest tam jakby "na doczepkę" ze względu na Matiasa. A milczenie tej rudej dziewczyny wskazuje podskórnie na głębsze powiązania z osobą Miguela. Zresztą w tej scenie z jedzeniem kurczaka (z piórami) jest taki jeden moment, niesamowicie ciekawy. Kiedy Laura mówi "suka" o Violecie. Spójrz na oczy tej rudej dziewczyny, jest dotknięta do żywego. Znaczyć to może, że jest bliską osobą dla Violety a jeśli tak, to bardzo możliwe, że i dla Miguela (którego Violeta była również bliską przyjaciółką). Ale wiesz, tak tylko mówię :).


Ano tak, miałem Cię wywołać z tym pomysłem, bo jest bardzo ciekawy :) vifonie, masz oczywiście rację, przy czym mi chodzi chyba o coś troszkę innego, tzn. nie tylko o to, że każdy ma swoją wersję, ale o to, że nic poza tymi wersjami być nie może, że nie ma innej rzeczywistości. Dlatego wydaje mi się, że nie tyle siedzą oni tam po to, by czegoś się dowiedzieć, ale po to, by coś poczuć, bo, jak ja to widzę, Brzezicki stara się nam powiedzieć nie, że odkrycie prawdy jest żmudne, trudne, być może niedostępne dla tych konkretnych ludzi, ale że jest po prostu niemożliwe.

psubracie, nie jęcz :P I tak, chyba wiem, kto pisze recenzję - jeśli tylko czasu starczy, bo najbliższe tygodnie będą dość szalone.
Każdy film musi mieć początek, środek i zakończenie. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Jean-Luc Godard

Avatar użytkownika
Mrozikos667
 
Posty: 1309
Na forum od:
3 sie 08, 11:11

Post 16 mar 13, 13:00

I co, koniec dyskusji? Miałem zamiar jeszcze się z kimś posprzeczać.
Każdy film musi mieć początek, środek i zakończenie. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Jean-Luc Godard

Avatar użytkownika
psubrat
 
Posty: 909
Na forum od:
30 cze 05, 15:47

Post 16 mar 13, 13:18

Kurde, no.... A ja się chciałem do filmu dać przekonać...
"let's just imitate the real, until we find a better one..."

Avatar użytkownika
Mrozikos667
 
Posty: 1309
Na forum od:
3 sie 08, 11:11

Post 16 mar 13, 14:02

Wybacz, robiłem co w mojej mocy.
Każdy film musi mieć początek, środek i zakończenie. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Jean-Luc Godard

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 16 mar 13, 21:14

Mrozikos667 napisał(a):I co, koniec dyskusji? Miałem zamiar jeszcze się z kimś posprzeczać.

Niektórzy nie mieli jeszcze czasu obejrzeć :(.

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 19 mar 13, 18:05

Ja też jeszcze nie widziałem. Załamałem się, jak się okazało, że to w formacie .mov i muszę to oglądać na kompie. Po wejściu tu załamałem się ponownie, bo okazuje się, że film jest co najmniej intrygujący. Nie wiem jeszcze co zrobić, oglądaniu filmów na malutkim ekranie komputera jestem stanowczo przeciwny, więc jak nic nie wymyślę, to poczekam z filmem do czasu emisji w kinie :-/
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

Avatar użytkownika
Thane
 
Posty: 1041
Na forum od:
14 lip 07, 9:51

Post 19 mar 13, 18:31

A dlaczego nie spróbować podłączyć komputera do telewizora? Lub np. wykonać konwersję .mov do DVD (lub jakiegoś innego, pożądanego formatu)? Wtedy spokojnie będzie można odtworzyć w recorderze, na DVD, gdziekolwiek...
"When I'm alone I don't speak..." Tsai Ming-liang

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 19 mar 13, 19:31

A bo dużo z tym roboty (instalowanie konwertera, kupowanie kabla...). Dużo prościej pójść z karnetem do kina w lipcu :)
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

Avatar użytkownika
Thane
 
Posty: 1041
Na forum od:
14 lip 07, 9:51

Post 19 mar 13, 19:45

Troszkę w tym prawdy jest (choć ten konwerter to nie aż tak czasochłonna sprawa), i szkoda, że przez to nie każdy może wypowiedzieć się "na gorąco" :).
"When I'm alone I don't speak..." Tsai Ming-liang

Avatar użytkownika
vifon00
 
Posty: 345
Na forum od:
23 sty 12, 13:41

Post 20 mar 13, 0:49

doktor pueblo napisał(a):A bo dużo z tym roboty (instalowanie konwertera, kupowanie kabla...). Dużo prościej pójść z karnetem do kina w lipcu :)

Gdybym wiedział wcześniej, że NOc jest tak świetnym filmem, sam poczekałbym do lipca :)

Avatar użytkownika
eliska
 
Posty: 1923
Na forum od:
24 cze 07, 7:52

Post 20 mar 13, 14:37

Jeszcze nie obejrzałam, ale ..też tym razem nie czytam, żeby się nie sugerować...może uda mi się dziś....

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 21 mar 13, 19:33

Udało się pokonać przeszkody technologiczne (i to bez kabla i konwertera) i obejrzeć film na kinie domowym. Zdecydowanie to wskazane, bo film ten obrazem (tym razem jakość kopii świetna) i dźwiękiem (jeśli chodzi o dominację warstwy dźwiękowej przypominał mi nieco Upstream Color z tegorocznego Berlinale) stoi.

Ładnie to jest pomyślane i zrealizowane i zasadniczo jestem na tak, choć marudzenia malkontentów troszeczkę rozumiem, bo film miejscami dryfował niebezpiecznie blisko pretensjonalności. Ale pal licho, forma naprawdę świetna i mi to wystarcza. Zastanawia mnie tylko (podobnie jak Thane'a) uzasadnienie obecności w filmie tej dziewczyny o kręconych włosach, o której relacjach z nikim nic nie wiadomo i która nie wypowiada chyba w filmie ani słowa. Teoria Thane'a oczywiście może być prawdziwa, ale dowodów na nią mało. Równie dobrze mogło być tak, że planowano dla niej więcej miejsca w filmie, ale sceny te wypadły w montażu...
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

Avatar użytkownika
Thane
 
Posty: 1041
Na forum od:
14 lip 07, 9:51

Post 21 mar 13, 19:57

Przypadek tej dziewczyny to jeden z tych, który opiera się przeważnie na szczątkowych scenach, a w głównym stopniu na wierze. Może reżyser mógłby rzucić nieco światła na to kim ona jest i jaka tam jej rola, ale czy będziemy chcieli mu uwierzyć? ;).
"When I'm alone I don't speak..." Tsai Ming-liang

sally
 
Posty: 83
Na forum od:
23 gru 12, 16:08

Post 26 mar 13, 18:52

Pomimo iż widziałam Noc już jakiś czas temu to mam spory problem z wypowiedzeniem się na jej temat. Myślałam, że mi się z czasem wszystko może jakoś bardziej wyklaruje- ale jestem w punkcie wyjścia (a czas na dyskusje dobiega końca) więc podzielę się tymi wrażeniami, jakie mam.
Jestem pod urokiem warstwy wizualnej i dźwiękowej- nawet najwięksi oponenci tego filmu nie kwestionują klimatu, jaki udało się Brzezickiemu stworzyć. Problemem jest dla mnie ta "grupa przyjaciół"- ich zachowania, osobowości i dylematy. W najlepszym razie są mi obojętni, w najgorszym- irytują mnie strasznie. Tematycznie ten film mógłby przecież poruszyć. Szkoda, że tego nie robi. Jedno Brzezickiemu trzeba w tej kwestii oddać- absolutnie konsekwentnie kreuje swoich bohaterów jako dość antypatycznych, zaburzonych i poszukujących swojej tożsamości młodych ludzi.
Zgadzam się z opinią Mrozikosa667 na temat prawdy- każdy wnosi tu swoje wspomnienia i nie chodzi o jakieś poszukiwanie obiektywnej wersji zdarzeń. Oczywiście z tych strzępów wspomnień i nagrań dowiadujemy się co nieco na temat Miguela i jego ostatnich chwil życia... problem w tym, że bardziej intrygujące staje się poszukiwanie odpowiedzi na temat kto tu kim dla kogo jest?, kogo i co z kim łączy? A że zbyt dużo łączy zbyt wiele osób naraz toteż ten artystyczny film w odbiorze zaczyna się ocierać niebezpiecznie o jakąś latynoską telenowelę. Choć rozumiem doskonale opór wobec filmu psubrata to z jednym się zgodzić nie mogę- ten seks, choć irytujący, nie jest dodany na siłę, on prawie od pierwszych do ostatnich minut jest istotną informacją o bohaterach i ich dylematach. Dla mnie to jest informacja o ludziach, którzy poprzez seks próbują "załatwić sobie" zbyt wiele, przede wszystkim wydaje im się, że dobrze się bawią, że w ten sposób mogą się pozbyć różnych trudnych emocji, uciec, odreagować, zapomnieć. Odwołując się do zgrabnej frazy Sobolewskiego- to są tacy "męczennicy seksu". I szczerze mówiąc z całego towarzystwa najbliższy jest mi Juan który odmawia tego seksu "zamiast", który też rozmawia bardzo dyplomatycznie z mamą informując o tym jak dobrze się bawią i w zderzeniu z tym jak jest naprawdę zaczyna płakać. Jakoś jest w tym wszystkim najbardziej czytelny i szczery mimo wszystko.

Avatar użytkownika
Mrozikos667
 
Posty: 1309
Na forum od:
3 sie 08, 11:11

Post 26 mar 13, 19:24

sally napisał(a):(a czas na dyskusje dobiega końca)


Ależ skąd. Czas na dyskusję nigdy nie dobiega końca :)
Każdy film musi mieć początek, środek i zakończenie. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Jean-Luc Godard

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 26 mar 13, 19:37

Dokładna analiza treści tego filmu raczej mu nie służy, bo okaże się, że wszystko czego się dowiadujemy to jakieś banały w rodzaju, że ta była z tym, więc teraz jest zazdrosna o tamtą, bo teraz tamta jest z nim itp. Siłą filmu jest klimat, czyli oddanie nastroju bohaterów przez obrazy i dźwięki. Jak odedrzemy film z nich, to chyba nie za wiele zostaje.
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

Avatar użytkownika
eliska
 
Posty: 1923
Na forum od:
24 cze 07, 7:52

Post 1 kwi 13, 14:36

wlaśnie obejrzałam...teraz muszę sobie pomyśleć

na gorąco - malarskość, dźwięk, wielowarstwowość / skojarzyło mi się z Podwójnymi śladami / i prawie zapach / ech ta ilość wypalonych papierosów ;)/

takie oddziaływanie reżysera na wszystkie zmysły - czułam się jakbym oglądała 3D -> 4 D
lubię gdy film tak podany, lubię jak film działa z różnych perspektyw, a to w tym filmie jest.

Ten film mnie urzekł, choć trudno być po nim w nastroju mniej niż ponurym.

na razie muszę sobie pomyśleć o nim...

Avatar użytkownika
wks
 
Posty: 630
Na forum od:
1 lut 09, 16:38

Post 1 kwi 13, 18:08

eliska napisał(a): malarskość, dźwięk, wielowarstwowość / skojarzyło mi się z Podwójnymi śladami / i prawie zapach / ech ta ilość wypalonych papierosów ;)/
takie oddziaływanie reżysera na wszystkie zmysły

O skojarzeniu z Los Pasos Dobles wspominali już inni, ale nie w aspekcie specyficznego klimatu, który film oferuje. Wspólną cechą jest również próba poszukiwania prawdy, która w rzeczywistości wcale nie jest istotna, ważne jest samo poszukiwanie.

Avatar użytkownika
eliska
 
Posty: 1923
Na forum od:
24 cze 07, 7:52

Post 1 kwi 13, 18:20

napisałam trochę nieczytelnie - wielowarstwowość z Podwójnymi krokami ..
o reszcie dalej myślę, układam w głowie.

Avatar użytkownika
eliska
 
Posty: 1923
Na forum od:
24 cze 07, 7:52

Post 2 kwi 13, 20:55

Zarzut pretensjonalności odbieram jako brak zaufania wobec reżysera, ze zrobił film efekciarski i bez przesłania, bez przemyśleń, a to moim zdaniem absolutnie nie sprawiedliwe wobec tego filmu - to raz
Dwa - Popatrzcie tez z iloma tytułami Wam się ten film skojarzył ...przypuszczam, że reżyser może być nawet tego nieświadomy, nie musiał widzieć tych wszystkich filmów. Dodatkowo mi się nasuwa jeszcze jeden tytuł. Tarnation. Motyw matki nietypowej.

Nie będę powtarzać, bo Thane i Vifon zinterpretowali film najbliżej mojemu odbiorowi.
Też tekst Mrozikosa jest dla mnie zrozumiały choćby w cyt. : robi się ciemno, robi się jasno, albo bardziej ściemnia się i robi się jasno.

Nie zgadzam się tez co do zarzutów do aktorstwa. Ja jestem zachwycona Violettą.
A dziewczyna z lokami też mi nie przeszkadza - to jak w obrazach takie tło - nie wszystkie elementy muszą być logicznie połączone, ale stanowią jakieś tło.
Sally uzasadniła sceny seksu w logiczny sposób.

W ogóle film dla mnie niezwykły, wielowarstwowy, nieprawdopodobnie malarski co dla mnie jest też wielkim atutem filmu.
Trochę mi żal, że pieśń kościelna dla obcokrajowców będzie tajemnicza i egzotyczna, mi jako Polce znana :) i nieegzotyczna :), choć mimo wszystko klimatyczna.

Film mnie zachwycił :)

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 2 kwi 13, 22:37

Teraz już chyba rzeczywiście czas na zamykanie dyskusji (bo kolejna już się zaczyna), a ja dopiero obejrzałem film, i muszę powiedzieć, w mniejszym, bądź większym stopniu zgadzam się z wieloma osobami, najbardziej chyba jednak z doktorem.

Ogólny sens filmu ładnie streścił na początku dyskusji Thane, natomiast dorabianie teorii do różnych szczegółów, zbiegów formalnych itp. jak dla mnie mija się z celem, bo nie o to w tym filmie chodzi. W szczególności wcale nie przekonuje mnie Mrozika teoria o tym, że w tym wszystkim miałoby iść o nieistnienie prawdy - o tym to Rashomon był, ale raczej nie film Brzezickiego - wspominanie zmarłego przyjaciela to najgorszy z możliwych poligon poszukiwania "prawdy" - tu z definicji wszystko musi być subiektywne. O co w takim razie? Niechętny filmowi (czyli inaczej niż ja) Psubrat pisze, że film przypomina mu jeden z jego koszmarnych snów, i trafia moim zdaniem w sedno. Bo reżyser właśnie chyba to chciał stworzyć - pokazać mocowanie się tej grupy przyjaciół ze wspomnieniami o Miguelu i z poczuciem winy za jego śmierć jako rodzaj snu na jawie. Snu śnionego razem, ale jednocześnie osobno. Snu, z którego niektórzy jego uczestnicy mogą być wykluczeni, i choć w tym śnie są, to będą przeżywać to, że ich tam nie może być. Snu, w którym być może nawet najważniejszą postacią jest ta, która milczy, i nikt nie wie, dlaczego miałaby być taka ważna, ale to bez znaczenia. Tu nie trzeba, a nawet nie należy, dorabiać teorii, tylko dać się unieść fali obrazów i dźwięków. Ja to zrobiłem, i jestem zadowolony.

Na koniec parę słów o tym, o czym pisze Eliska - Po pierwsze, ja też bardzo lubię filmy w 4D. Ten rzeczywiście taki jest, i bardzo się z tego cieszę. Po drugie - mnie ten film nie skojarzył się ani trochę z Podwójnymi krokami. I z tego cieszę się jeszcze bardziej ;).

Avatar użytkownika
Thane
 
Posty: 1041
Na forum od:
14 lip 07, 9:51

Post 2 kwi 13, 22:48

Grzes napisał(a):(...) o tym, że w tym wszystkim miałoby iść o nieistnienie prawdy - o tym to Rashomon był, ale raczej nie film Brzezickiego


Szczerze mnie to rozbawiło, oczywiście w bardzo pozytywnym sensie, ponieważ ostatnio moja znajoma próbowała mi powiedzieć, że widziała wspomniany film Kurosawy, a że nie ma pamięci do tytułów to stara się opowiadać o czym dany film jest. Powiedziała mi, że widziała ostatnio film o płaczącym dziecku ;D. Kto widział, ten wie ;).

Grzes napisał(a):Po drugie - mnie ten film nie skojarzył się ani trochę z Podwójnymi krokami. I z tego cieszę się jeszcze bardziej ;).


Mnie również nie i w pełni podzielam radość ;).
"When I'm alone I don't speak..." Tsai Ming-liang

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 2 kwi 13, 22:55

Coś mi się zdaje, że takie "streszczenie" Rashomona to chyba więcej mówi o koleżance niż o filmie ;).


Powrót do 3. Klub Krytyków Forum NH