Baba Vanga

Filmy 16. NH - wypowiedz się
Avatar użytkownika
Mrozikos667
 
Posty: 1309
Na forum od:
3 sie 08, 11:11

Post 28 lip 16, 2:28

W myśl powiedzenia, że najlepszą obroną jest atak, muszę tu coś napisać, zanim zbiorą się ci, dla których to tylko taki przeciętniak (wszyscy poza mną? :P). Bo dla mnie "Baba Vanga" to bomba.

Po pierwsze, film składa się tak jakby z trzech filmów, których odmienne stylistyki doskonale ze sobą współgrają - zaskakuje więc już samą swoją strukturą. Początek wygląda jak typowe slow cinema - długie, statyczne, ładnie skomponowane ujęcia. Nie pada w nich ani jedno słowo, a bohaterka chodzi po bliżej niezidentyfikowanym, zrujnowanym domu i doprowadza go do porządku. Wygląda to tak, jakby zaczynała tam mieszkać po wojnie (Baba żyła w latach 1911-1996). Może to być też symboliczna reprezentacja odbudowy zrujnowanej psychiki.

Potem, o dziwo, zaczyna się gadanie. Po wypadku Baba ślepnie, ale za to uzyskuje swoje profetyczne moce, więc może zacząć mówić. To był ryzykowny krok twórców, ale wypalił właśnie dzięki temu, że Baba zaczyna w filmie mówić dopiero wtedy, gdy uważa, że ma coś do powiedzenia.

A potem robi się jeszcze dziwniej, bo bohaterce zaczynają towarzyszyć wizje rodem z przekazów radiowych o wojnie i bombach atomowych oraz z... filmów science-fiction. Gdy posłuchać treści jej przepowiedni, faktycznie brzmią one jak pomysły autorów sci-fi - są tak ogólne i tak fantastyczne: ludzie-roboty, sztuczne słońca itd. Ten fragment filmu działa, jeśli potraktować go jako opowieść nie tyle o tej jednej Babie Vandze, ale przede wszystkim ogólniej - jako film o roztrzęsionej, wrażliwej psychice skonfrontowanej z natłokiem strasznych informacji płynących ze świata oraz z coraz to nowymi wytworami kultury. Wydaje mi się, że idea jest tu taka, że dla takiej osoby wszystko, czy to dokumentalny przekaz, czy zabawne fabuły filmów sci-fi, może stanowić pożywkę dla dziwnych wizji. I dlatego i takie obrazy mają w "Babie Vandze" swoje miejsce i doskonale pasują do całości.

Dlatego w sumie tak sobie myślę, że ten film nie byłby zupełnie od czapy w konkursie filmów o sztuce - w pewnym momencie bohaterka zostaje przeniesiona do "wnętrza" jednego z klasyków kampowego sci-fi i ma to w kontekście całości swój sens. Dodajmy do tego niepokojącą, wyjętą żywcem z horrorów ścieżkę dźwiękową i dostaniemy całość może i efekciarską, ale efekciarską bardzo umiejętnie i, jak dla mnie, w pełni satysfakcjonującą. Rewelacja.

Na pewno nie powiedziałem wszystkiego, co chciałem, ale jest już strasznie późno :P
Każdy film musi mieć początek, środek i zakończenie. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Jean-Luc Godard

OYE
 

Post 28 lip 16, 13:43

Wszystko, co ciekawe w tym filmie, można było wyczytać wypunktowane w w internecie. Mam na myśli wszystkie przepowiednie z podaniem lat. Reszta była tak nużąca, że tylko z szacunku dla zachwytu twórców ich własną pracą nie opuściłam sali przed czasem. A potem na szczęście film się skończył przed moją cierpliwością. Każdy ma własne kino :) To moim nie było.


Powrót do Każdy ma swoje kino