Dobre! Pewnie już było, ja nie widziałem. Świetnie prowadzona narracja, uwaga widza skupiona nie na zdarzeniach, a ich wpływie na bohaterów. Kino całkowicie pozbawione wszelkich pretensji. Nawet zabieg z What'sAppem nie tylko nie raził, ale i umiejętnie spełnił zadanie napisu "6 months later".
Coś mi tam Peredę przypominało, ale pewnie dostanę po łbie od fanów.
I ta wisienka na torcie w postaci tytułu filmu na końcu...