29 lis 05, 21:31
napisane po tuz po, obejrzeniu filmu, dawno temu, ale wciąż aktualne, wciąż zdadzam się, z tamtą moją opinią, wciąż na wspomnienie przemian mam ten sam posmak w ustach:
"Skąd te przemiany Ci spadły? From cosmos? Nie! Cosmos to ład przeciez a tam ni z gruchy ni z pitruchy! Ni ze śliwy, takie dziwy! Poniedziałek-"odmieniciel" losu trzech sióstr plus "wskrzesiciel zaschniętej mai" czyli zdrada siostry przez siostrę w sensie przemiana nie zawsze bywa na gorsze bo oni sie przeciez kochają a tamci się nie kochali? Maju! Maju, o co ci chodzi? Patrzę na Ciebie Maju i wciąż nie wiem? No ładna scena w domu z "odsłonięciem całej prawdy" przez "mała głupią nieświadomą", świetna, świetnie zagrana przez Maję bo taka jak ona cała chyba:drżąca i rozpaczliwa. Ladna scena w ogóle. długa. dobra.Ale sens ogólny, chociaż to głupie pojęcie, mam na mysli to coś co mi zostaje już "po" i powraca jak myślę "Przemiany barczyka":[zostaje mi :]"chciałabym zapytać barczyka czy on w to wierzy i nie wydaje mu się to beznadziejnie naiwne". Czyli co...Czy bohaterka Mai tak na poważnie? pójdzie w ta stronę w którą reżyser zasugerował, ze pójdzie? naprawdę? i nie pomyśli sobie, że to bardzo głupie? utopia? no jak to, przeciez to głupie życie jest, nie da się tak, nie da się, pomyslmy...no nie da. Niedopięte trochę.. Nie mam na mysli tylko "rozwiązania całej historii", ale tez rzeczy po drodze:Maja myje garnki(czemu maja ma tak beznadziejny czasami układ rzeczy na twarzy, jakby się bała, była przerażona, i co gorsza ma go przez trzy sceny, taki sam wyraz twarzy, natrętny, podczas gdy już dawno powinien sie był zmienić, lub co jeszcze gorsza, powinien być inny, czyli nie taki, jak jest?tak ma być, to dobre pytanie, tak miało być?)i przychodzi poniedziałek i Maja zmienia sie nagle w independent woman, ale niezupełnie, bo cała się trzesie, właściwie po co przeklina i po co się zmienia? broni się, ale w zyciu nie pomyślałabym, ze jak już ta postać będzie się bronić, to będzie to robić w ten sposób. "Tadeusz, Tadeusz nie patrz na nią!" Po co maja i poniedziałek pieprzą się 40 minut przed kamęrą? żeby dostać "złote kaczki"? złotej kaczki...? złotą kaczką?(???)za długo i po co tak dokładnie, co mnie to obchodzi gdzie on Go teraz ma i nie musi mnie barczyk upewniać, ze własnie akurat teraz w ostaszewskiej! Przepraszam, ale trochę subtelności! Nie wiem, nie wiem...Czasami nawet nie miałam potrzeby odrywać wzroku od ekranu i nie mogłam trafić ręką do półmiska z chipsem ,ale i tak film zmotywował mnie do tego, żeby zjeść trzy paczki i jedno tylko zostaje pytanie: czy niedobrze mi było od chipsów? czy niedobrze mi było od filmu? czy ja jadłam w ogóle jakieś chipsy? czy ten film może kojarzy mi się z jednym wielkim chipsem, po którym mi potem niedobrze?"