Grzes napisał(a):A tak poza tym, cudownie się czytało twoje relacje z Berlina w zestawieniu z relacjami Felisa w Wyborczej - ty piszesz, że coś jest dobre - Felis, że słabe, ty piszesz, że słabe - Felis się zachwyca. Po prostu komedia.
Akurat wydaje mi się, że to coś normalnego. W Screen codziennie były te zestawienia z ocenami krytyków i poza Rosim (dobre oceny) i Alone in Berlin (kiepskie oceny) raczej rozstrzał był dość spory. Przejrzałam dziś te polskie relacje z Berlinale, bo w trakcie festiwalu nie miałam czasu śledzić ich na bieżąco i np. chyba wszyscy są zgodni co do tego, że np. L'Avenir, 24 Wochen czy Genius to dobre filmy (nie rewelacyjne, ale takie dobre właśnie). Więc trochę przesadzasz:) Różnię się być może z większością z oceną Wasilewskiego, bo dla mnie to typowy przerost fantastycznej formy nad płytką treścią, ale też podkreślam, że postęp w stosunku do Płynących Wieżowców jest nieporównywalny.
Wydaje mi się, że poziom konkursu w tym roku był dość przeciętny. Powiedziałabym, że nawet kiepski, ale po powrocie spojrzałam na listy filmów z konkursów z niedalekiej przeszłości i bywały gorsze lata. Teraz najfajniejsze rzeczy działy się raczej poza sekcją główną (Rebecca Miller, Anna Muylaert, Terence Davis), ale ich nie miała okazji zobaczyć i docenić zbyt duża grupa krytyków, bo konkurs jest najważniejszy i najbardziej popularny.
Osobną historią jest Lav Diaz, którego recenzje pewnie w wielu przypadkach powstawały po obejrzeniu 1,5h z 8h filmu. Jak zapytałam jednego krytyka z Indii, czemu nie oglądał całości, odpowiedział, że w takich filmach chodzi o formę, którą można zobaczyć niekoniecznie siedząc 8h w kinie. Zresztą dużo wyjaśniał też press kit. Osobiście nie wierzę, że taki Clive Owen też zobaczył całość Diaza, ale taki wyczyn sam w sobie dla ludzi, którzy nie mają styczności z tak wyrazistym art-housem częściej, robi wrażenie, więc jakaś nagroda dla Lava była raczej formalnością.