Już od pierwszej sceny oglądałem ten film przez pryzmat widzianego ostatnio na NH Tournee "Od czwartku do niedzieli". Bardzo zbliżona tematyka: problem dzieci wobec rozstania i problemów rodziców, i jednocześnie gdzieś w tle, szczególnie tu uwypuklone, dorastanie i zawieszenie między dzieciństwem a dorosłością.
Tak sobie myślę, że wyszedłby bardzo dobry film, gdyby obie te produkcje wymieszać. "Od czwartku..." było dla mnie aż zbyt subtelne i momentami zwyczajnie nudne. Tu z kolei subtelności było zdecydowanie mniej, chociaż też bez przesady. Więcej rzeczy uwypuklono i podano na tacy, nie hollywoodzko, a właśnie w sposób typowy dla amerykańskiego kina środka. I gdyby nakręcić coś pomiędzy dwoma tymi filmami, byłoby naprawdę dobrze. Choć osobiście Arkadia podobała mi się bardziej.