Zaangażowany dokument Nowojorczyka włoskiego pochodzenia Antonino D'Ambrosio zgromadził na ekranie 70 artystów, opowiada o kreatywnej artystycznej odpowiedzi na zmiany społeczno-polityczne w Ameryce lat 80. Film ma w sobie energię buntu i walki w słusznej Sprawie, dającej odpór indywidualizmowi i konsumpcji. Czy w takiej sytuacji w ogóle można pytać o formę? Zarzucać reżyserowi stworzenie galerii „gadających głów”, której efekt jest czymś, co nigdy nie wywołuje mojego entuzjazmu. Chyba jednak nie. Przypomina mi się znane architektom, skompromitowane modernistyczne hasło o tym, że „forma podąża za funkcją”. Słowa poruszone siłami grawitacji przepływają przez nas, ale jest ich tyle, że w końcu coś się osadzi, zatrzyma.
Rozmowa po projekcji z reżyserem i producentem również zaangażowana, fajna. Obaj, rozglądając się dokoła, z entuzjazmem mówią: jesteście szczęściarzami, że macie takie kino – w Ameryce to niemożliwe. Kino Nowe Horyzonty jest kwintesencją kreatywnej odpowiedzi sztuki na to, co kłębi się wokół i niepostrzeżenie nas zmienia. To odpowiedź na pytanie dziewczyny z sali, czy dzisiaj młode pokolenie ma o co albo z czym walczyć, czy hasła kreatywnej odpowiedzi są dzisiaj aktualne.
Ronald Regan przemawiający z ekranu w filmie D'Ambrosio przypomina mi polityków, których codziennie widuję w telewizji, którzy przekonują, że moim patriotycznym obowiązkiem jest konsumpcja. Im więcej kupię, tym fantastyczniej będzie się rozwijała lokalna gospodarka. Ten film trafia w czuły punkt, w codzienne doświadczenie życia w Polsce AD 2012. Skoro wszyscy jesteśmy albo kupującymi, albo sprzedającymi, którzy namawiają do kupowania kompletnie niepotrzebnych rzeczy, to podstawową zmianą, jaka dokonuje się w takim świecie między ludźmi, jest utrata zaufania.
I tu paradoks – sztuka, zindywidualizowany performatyw, którego działanie opiera się na uwodzeniu, którego z założenia nie dotyczą kategorie prawdy i fałszu, pole gry, ma się stać narzędziem odbudowywania tego zaufania, wspólną przestrzenią wolności. Ludzie w latach 80. w Ameryce uwierzyli artystom, to podobno były iskrzące się, inspirujące, ważne lata.