Wczoraj na wieczornym pokazie Skarbu Wyspy Suk w rzędzie poniżej przejścia siedziała grupa około 8 osób - 1 chłopak w czerwonej koszulce i kilka dziewcząt w wieku na oko 20 lat. W trakcie seansu pili piwo, co samo w sobie nie jest niczym strasznym, ale z otwierania butelek robili wielkie show, butelki przewracały się im pod nogami itp. Kiedy w pewnym momencie kapsel wystrzelony przez jednego hultaja przeleciał parę metrów i trafił we mnie - chwyciłem butelkę którą miałem pod ręką, podszedłem do dzielnej załogi z przekleństwem na ustach i... może niepotrzebnie się powstrzymałem żeby nie przyłożyć w pustą łepetynę... Najgorsze jest w tym wszystkim to że:
a) dwie Panie reprezentujące organizatora całą projekcję stały przy wejściu, a cała żenująca akcja rozgrywała się 5 metrów od nich - zero reakcji
b) po zwróceniu Paniom uwagi, że towarzystwo należy wyprosić z sali - reakcja bardzo oporna
c) po 5 minutach przyszła inna Pani organizatorka, podeszła do nicponiów, coś szepnęła i tyle
spektakl buractwa i braku poszanowania dla reszty widowni trwał...
Czy to normalne, czy nie należy oczekiwać że organizator/wolontariusz poza pikaniem czytnikiem powinien też zadbać o to aby w seansie nie uczestniczyli ludzie którzy traktują salę kinową jak własny ogródek?