27. WFF 2011

Festiwale, przeglądy, retrospektywy. Zapowiedzi. Wasze wrażenia.
Avatar użytkownika
Jarosz
 
Posty: 1722
Na forum od:
5 cze 07, 7:48

Post 17 paź 11, 8:29

okon napisał(a):W większości cyfrówki dobrej jakości, ale i tak to dość irytujące. Kopie "Śniadania..." i "Gościnności" nie najlepsze.


Dzięki za odpowiedź :)
To w takim razie żenada, że festiwal (podobno jeden z najważniejszych na świecie, z kategorią A) pokazuje filmy z cyfrówek i nie zawsze dobrej jakości. Taką sytuację na imprezie takiej klasy dopuszczałbym wyjątkowo i awaryjnie - gdyby np. kopia celuloidowa nie dojechała albo w ogóle nie istniała.
Wyobrażacie sobie projekcje filmów konkursowych z płyt podczas festiwali w Cannes, Wenecji czy Berlinie - też kategorii A? Bo ja nie.

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 18 paź 11, 8:03

Nie no spokojnie - nie ma co porównywać WWF do Cannes czy Wenecji. Tak na prawdę nie czuje się w ogóle wazności tego festiwalu... Nie wiem jak bywało dawniej, ale ostatnie 5 lat chyba jednak nie przyniosło ani jednego odkrycia... Przypominam, że w tym samym czasie odbywa się Londyński FF więc można sobie porównać... Plusem był w tym roku brak reklam... Zadziwiające że jednak ludzi mnóstwo ogląda filmy - jest to szansa na przyszłość, żeby zbudować jakiś sensowny program, bo na razie to ja w ogóle nie wiem o co chodzi...

Avatar użytkownika
wks
 
Posty: 630
Na forum od:
1 lut 09, 16:38

Post 18 paź 11, 11:32

tangerine napisał(a):Nie no spokojnie - nie ma co porównywać WWF do Cannes czy Wenecji. Tak na prawdę nie czuje się w ogóle wazności tego festiwalu... Nie wiem jak bywało dawniej, ale ostatnie 5 lat chyba jednak nie przyniosło ani jednego odkrycia...

Pięć lat temu warszawski festiwal nie miał jeszcze oznakowania klasy A
Zadziwiające że jednak ludzi mnóstwo ogląda filmy - jest to szansa na przyszłość, żeby zbudować jakiś sensowny program, bo na razie to ja w ogóle nie wiem o co chodzi...

Zmiana klasy festiwalu chyba nie przeniosła się na jego jakość. Brak tych zmian nie jest dobrym znakiem, mimo dużego zainteresowania ludzi.

Avatar użytkownika
nicebastard
 
Posty: 58
Na forum od:
16 lip 06, 0:25

Post 18 paź 11, 15:46

Obydwa festiwale mają swoje organizacyjne plusy i minusy. Największą porażką WFF jest brak karnetów i archaiczny system sprzedaży biletów (brak możliwości zakupu online, płatność tylko gotówką). Docenić za to należy brak reklam (!) i punktualne rozpoczynanie seansów (w tym roku większość seansów, na których byłem zaczynała się bez jakiegokolwiek opóźnienia, a największa obsuwa nie przekroczyła 10 minut). Wygodne jest też to, że od Kinoteki do Złotych Tarasów przejść można w mniej niż 5 minut. NH za to oferuje karnet w przystępnej cenie i wygodny system rezerwacji seansów. Jest natomiast przeładowany reklamami, a znaczne opóźnienia były w tym roku raczej normą niż wyjątkiem. Co do jakości projekcji i tu i tu zdarzają się wpadki: brak synchronizacji napisów, dźwięk zbyt słaby w niektórych salach i zbyt mocny w innych (na pokazie "To nie jest film" w sali 1 Złotych Tarasów poważnie bałem się, że ogłuchnę - film obejrzałem z wetkniętymi głęboko w uszy słuchawkami, a i tak było za głośno).

Programowo oczywiście ilu widzów, tyle opinii. NH jest znacznie bardziej spójny, wyrazisty i odważny, jeśli chodzi o selekcję. W przypadku tego festiwalu dużo też zależy od wyboru bohaterów retrospektyw i przeglądów narodowych - tegoroczne nie były moimi faworytami, ale już zacieram ręce na przyszłorocznego Seidla i Meksyk. Z WFF można być bardzo zadowolonym, jeśli ogląda się kilkanaście filmów - myślę, że każdy może wyłowić z programu tyle perełek. Gorzej, jeżeli zamierzamy obejrzeć 30 lub więcej tytułów - wtedy wpadki są nieuniknione.

Z 27. WFF jestem bardziej zadowolony niż z 26. W największe wrażenie zrobiły na mnie: "Tyranozaur", "Popękana skorupa" i "Weekend". Na dna den dnie najgłębszym znalazła się "Utrata niewinności w Ałma-Acie, słaba była też "Bestia".

Avatar użytkownika
okon
 
Posty: 766
Na forum od:
31 sty 05, 22:00

Post 18 paź 11, 16:58

tangerine napisał(a): Nie wiem jak bywało dawniej, ale ostatnie 5 lat chyba jednak nie przyniosło ani jednego odkrycia...


Tangerine, jednak chodziłeś na pokazy festiwalowe?

Zmiana kategorii na pewno nie pomogła festiwalowi. Laudyn chwali się w wywiadach liczbą pokazów premierowych, ale jakość selekcji - w porównaniu z latami poprzednimi - pozostawia wiele do życzenia. Po moim zarzucie, że brakuje konkursowych tytułów z Cannes czy ostatniej Wenecji moderator profilu na Facebooku napisał, że to przecież nie przegląd, lecz Festiwal (wielką literą - sic!), choć ja tęsknie za czasami, gdy na WFF można było zobaczyć więcej produkcji, o których słyszało się już z relacji z innych wydarzeń filmowych. Nie rozumiem też idei trzech konkursów: międzynarodowego, filmów 1-2 i wolny duch - w zasadzie niczym one się nie różnią, nagrody w nich przyznawane nie mają żadnego znaczenia i nikt o nich nie pamięta. Z wszystkich pokazywanych w nich filmów udałoby się pewnie stworzyć porządną selekcję do jednego konkursu, a resztę można by pokazać w sekcjach pobocznych, np. tematycznych.

Avatar użytkownika
Mrozikos667
 
Posty: 1309
Na forum od:
3 sie 08, 11:11

Post 18 paź 11, 17:33

Prawdę mówiąc to żadna sekcja WFF niczym nie różni się od pozostałych, tak jakby filmy były do nich przypisywane na chybił trafił. Inna rzecz, że na naprawdę ekstrawaganckie, "inne niż wszystkie" dzieła trafić niemal nie sposób - bo ich po prostu nie ma w programie. Brakuje mi takich "odjazdów". A co do oglądania kilkunastu filmów zamiast kilkudziesięciu - w tym roku znów wybrałem dwunastkę i jakoś nie miałem wrażenia, że pomijam coś, co koniecznie trzeba zobaczyć. Program nie był zbyt ekscytujący, więc nie wiem, jak można byłoby wybrać np. 30 seansów.
Każdy film musi mieć początek, środek i zakończenie. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Jean-Luc Godard

Avatar użytkownika
nicebastard
 
Posty: 58
Na forum od:
16 lip 06, 0:25

Post 18 paź 11, 17:52

Mrozikos667 napisał(a):Prawdę mówiąc to żadna sekcja WFF niczym nie różni się od pozostałych, tak jakby filmy były do nich przypisywane na chybił trafił. Inna rzecz, że na naprawdę ekstrawaganckie, "inne niż wszystkie" dzieła trafić niemal nie sposób - bo ich po prostu nie ma w programie. Brakuje mi takich "odjazdów". A co do oglądania kilkunastu filmów zamiast kilkudziesięciu - w tym roku znów wybrałem dwunastkę i jakoś nie miałem wrażenia, że pomijam coś, co koniecznie trzeba zobaczyć. Program nie był zbyt ekscytujący, więc nie wiem, jak można byłoby wybrać np. 30 seansów.


Myślę, że konkurs Wolny Duch różni się od pozostałych sekcji, ale bynajmniej nie jest to różnica na korzyść filmów w nim pokazywanych. Zgadzam się, że ekstrawaganckich filmów jest w programie za mało, ale zdarzają się - choćby "Kieł" (2 lata temu :). A co do ilości oglądanych filmów też się ze sobą zgadzamy - jestem żywym dowodem na to, że można te 30 seansów wybrać, ale festiwal pozostawiał po sobie lepsze wrażenie wtedy, kiedy oglądałem kilkanaście filmów. Inną sprawą jest to, o czym pisał Okon - paradoksalnie zmiana kategorii festiwalu na wyższą doprowadziła do obniżenia poziomu filmów (przynajmniej tych pokazywanych w sekcjach konkursowych).

ayya
 
Posty: 669
Na forum od:
27 lip 09, 10:52

Post 18 paź 11, 22:01

Ciągle jestem trochę w szoku, jak fatalna jest organizacja na festiwalu, ale to mój drugi raz na WFF i jakoś przełykam już tę gorzką pigułkę, której nie osładzają punktualnie rozpoczynające się seanse. 2/3 imprez filmowych w Polsce lepiej traktuje swoich widzów niż WFF.

Co do filmów i programu. Też nie kumam, o co chodzi z tymi sekcjami i odnoszę wrażenie dużej ich przypadkowości. Jak na najważniejszy, polski festiwal bardzo słabe filmy otwarcia i zamknięcia (w sensie mało atrakcyjne, bo nie uważam za atrakcję obejrzenia filmu, który za 2 tygodnie wchodzi do regularnej, kinowej dystrybucji). Konkurs międzynarodowy raczej nieciekawy, o wiele ciekawsze pozycje były w Konkursie 1-2, ale rozumiem, że tutaj wina leży trochę po przyznaniu WFF konkretnej rangi. Konkurs Wolny Duch omijałam szerokim łukiem, bo nie ufam selekcjonerom WFF, a nowohoryzontowe filmy oglądam na NH. Trochę też nie rozumiem, jak dobierano filmy do sekcji Pokazy Specjalne - naprawdę można było wybrać lepsze tytuły pokazywane na innych imprezach. Poziom Odkryć też bardzo nierówny. Niemniej o dziwo w tym roku widziałam więcej dobrych filmów niż w 2010.

Najlepszy filmem bez dwóch zdań "Róża", do której nic się nie zbliżyło. Na drugim miejscu "Popękana Skorupa" - duże wrażenie zrobił na mnie ten film. Bardzo się cieszę, że zobaczyłam "Oddech","Portret o zmierzchu", "Martha Marcy May Marlene", "Ave" i "Weekend" - te filmy na pewno zapamiętam. Większość była fajna lub mniej fajna i przeciętna. W kategoriach mega nieporozumienia umieszczam "Racje Serca", słabe był też: "Sztuka Dorastania", "Fala Upałów" i "Matki".

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 18 paź 11, 23:06

okon napisał(a):
tangerine napisał(a): Nie wiem jak bywało dawniej, ale ostatnie 5 lat chyba jednak nie przyniosło ani jednego odkrycia...


Tangerine, jednak chodziłeś na pokazy festiwalowe?


Byłem na 6 filmach, pewnie tylko dlatego, że mieszkam niedaleko Pałacu Kultury i Nauki, więc nie był to wielki wysiłek z mojej strony... Wybierałem bardzo ostrożnie, ale niczego wartego polecenia nie zobaczyłem - nie oznacza to że był to stracony czas, bo na błędach innych można się uczyć... ale filmów z prawdziwego zdarzenia na festiwalu nie dostrzegłem... I w ogóle nie rozumiem o co w tym festiwalu chodzi - porównania od Nowych Horyzontów zupełnie nieuprawnione (NH to mekka miłośników arthouse'u)... Na szczęście nie było reklam i kultura widowni nawet nie najgorsza... Tak czy owak - mocno bym się zastanowił na miejscu Pana Laudyna co dakej z tą imprezą począć...

ayya
 
Posty: 669
Na forum od:
27 lip 09, 10:52

Post 19 paź 11, 8:53

"Kultura widowni" była straszna - na seanse wchodzili ludzie 20 minut po rozpoczęciu filmu, siejąc zamęt w poszukiwaniu miejsc siedzących (nie wiem, po co informacja o nie wpuszczaniu spóźnialskich), na WFF nie obowiązuje coś takiego jak stanie w kolejce - ludzie widzą, że do sali już jest kolejka, ale zamiast się w niej ustawić, idą do przodu, zdarzały się rozmowy telefoniczne w trakcie seansów. Dodając do tego kubły popcornu i śmierdzących nachosów, na WFF klimat jest dokładnie taki sam, jak codziennie w każdym multipleksie w Polsce. Za to w największym stopniu odpowiadają nie organizatorzy, ale publiczność.

Pan Laudyn natomiast sprawia wrażenie osoby bardzo zadowolonej z festiwalu - kolejki po bilety są, większość seansów pełna, więc wszystko jest ok. Ludzie ponarzekają, ale pójdą w końcu zobaczyć te filmy, bo nie będzie innej możliwości obejrzenia większości z nich. W sumie smutne.

Avatar użytkownika
Mrozikos667
 
Posty: 1309
Na forum od:
3 sie 08, 11:11

Post 19 paź 11, 10:56

Na "Gayumę" jedna parka weszła tak późno, że aż musiałem sprawdzić godzinę - było 47 minut po rozpoczęciu filmu. Urocze. Ale w tym roku żadnej informacji o niewpuszczaniu spóźnialskich nie widziałem. Organizatorzy wybrali rewelacyjne rozwiązanie sprzeczności "jest zapis, ale i tak wpuszczamy" - usunęli informację. Jeszcze bardziej urocze.
Każdy film musi mieć początek, środek i zakończenie. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Jean-Luc Godard

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 19 paź 11, 11:40

tangerine napisał(a):Nie no spokojnie - nie ma co porównywać WWF do Cannes czy Wenecji.

Ależ warto - co najmniej z tego powodu, że organizatorzy tak strasznie się tym chwalą. Dobrze uświadamiać, jak daleko im do festiwali, z którymi chcą się porównywać (choć może lepiej by było, gdyby tego rodzaju opinie pojawiały się w mediach, a nie na tym forum, którego nikt z organizatorów WFF pewnie nie czyta).

marco
 

Post 19 paź 11, 23:41

I ja dorzucę kilka słów w ramach podsumowania 27WFF. Spośród obejrzanych kilkunastu filmów
najbardziej podobały mi się "Popękana skorupa" Ch. Schwochowa - zaskakująco "świeża" psychodrama o przenikaniu się życia i teatru z bardzo dobrą rolą duńskiej aktorki Stine Fischer Christensen nagrodzonej m.in. za tę kreację na FF w Karlowych Warach, oraz "Cygan" M. Sulika - ciekawe studium dojrzewania nastoletniego Cygana muszącego dokonywać fundamentalnych wyborów życiowych pomiędzy swoim system wartości a specyficznie rozumianą romską solidarnością (film również nagrodzony na FF Karlowych Warach).

Ponadto wyróżniłbym takie tytuły jak "Tyranozaur" P. Considine; "Amnestia" B. Alimani; "Kochanek" C. Mitulescu, "Oddech" K. Markovics.

Oczywiście warto zobaczyć było również słynny klasyk "Bitwę o Algier" G. Pontecorvo - zakazany przez jakiś czas m.in we Francji.

Co do spraw organizacyjnych to myślę, że możliwość zakupu biletów przez internet oraz wprowadzenie karnetu do sprzedaży powinny nastąpić jak najszybciej - bo jest to powszechnie obowiązujący standard, a byłby to jednocześnie miły gest wobec widzów, szczególnie tych oglądających większą ilość filmów. Dobrym rozwiązaniem byłoby także określanie w katalogu i innych publikacjach informacji o nośnikach z jakich wyświetlane będą poszczególne filmy (notabene dotyczyć to powinno wszystkich festiwali). Chciałbym bowiem wiedzieć czy dany obraz pokazywany będzie z taśmy 35 mm czy innego gorszego nośnika.
Zgadzam się też, że wpuszczanie spóźnialskich widzów czasami nawet bez ograniczeń czasowych rzeczywiście jest bardzo irytujące.
Natomiast brak reklam to oczywiście duży pozytyw. Niemniej fakt braku w tym roku tytularnego sponsora nie ma co ukrywać, spowodował ze na tegoroczny festiwal trafiło stosunkowo niewiele obrazów nagrodzonych na innych najważniejszych festiwalach.

Co do profilu festiwalu mam wrażenie, że rzeczywiście nie jest on łatwy do zidentyfikowania. Myślę wszakże że już od dłuższego czasu WFF stawia przede wszystkim na filmy z Europy środkowo-wschodniej upodobniając się w jakimś stopniu do np. FF w Cottbus.
Nie będę ukrywał, że uczestnicząc w WFF bodajże od 1989 r. z nutką nostalgii wspominam czasy kiedy Roman Gutek na początku istnienia festiwalu programował w jego ramach m.in. ciekawe retrospektywy znakomitych, niepokornych twórców. Taka formuła festiwalu nie ma jednak chyba obecnie szans na realizację - mamy za to NH.

marco
 
Posty: 122
Na forum od:
19 paź 09, 22:50

Post 22 paź 11, 6:34

Do poprzedniej swojej wypowiedzi (w której figuruję jako "gość" - ze względu na chwilowe problemy z zalogowaniem) dodałbym, że oczywiście cieszę się, że WFF jest w najwyższej kategorii festiwali filmowych (mam nadzieję,że niebawem dołączy do tej grupy Festiwal NH). Dla mnie jako widza najbardziej jednak się liczy program festiwalu - tzn. np. bez względu na jego profil - pokazanie w miarę możliwości, poza pokazami premierowymi, szerokiego spektrum filmów nagrodzonych na najważniejszych światowych festiwalach w ostatnim sezonie (obrazów, które nie trafiły do dystrybucji w Polsce). Wg. mnie znakiem firmowym każdego liczącego się festiwalu powinny być także retrospektywy wybitnych twórców, których filmy nierzadko nie były nigdy pokazywane w Polce oraz trudno dostępne obrazy, reprezentujące klasykę filmową
marco

Avatar użytkownika
Querelle
 
Posty: 874
Na forum od:
24 gru 04, 4:26

Post 29 paź 11, 9:17

Podobały mi się (kolejność nieprzypadkowa): Grzyby Jayasundary (mimo wielu znaków zapytania), urugwajskie Porfirio (Landes - nazwisko godne zapamiętania), Portret o zmierzchu (mimo kuriozalnych pomysłów na początku filmu, o których pisze Mrozikos) i paragwajska Nowenna. Ten ostatni cieszył się mizernym zainteresowaniem. Szkoda.

Querelle napisał(a):- Karuzela Yan Yan Maka (jego Starszy brat (GeGe) był moim wielkim odkryciem 3.NH w Cieszynie (konkurs NH))

Koszmarnie zła Karuzela (papkowe kino środka) nie ma nic wspólnego z cudownym Gege (nowohoryzontowy klejnot). Absolutnie nic!!!

Zauważyliście, że w programie WFF nie ma filmów trwających ponad 2,5h? Dwugodzinnych jest jak na lekarstwo... Zupełnie ignoruje się dłuższe pełne metraże. Za bardzo burzyłyby kalendarz projekcji (bo trzeba by dokonać przesunięć filmowych bloków - jak to ma miejsce np. na NH)? A już tytuł, który zająłby dwa bloki..., ech, nie do pomyślenia!!! Dodajmy, że czasowy blok WFF to 2,5h, nie 3h! Młody twórco, jeśli myślisz o zrealizowaniu filmu 3-4h, to, niestety, na WFF go nie pokażesz. Skróć go do 80 minut. Wtedy prawdopodobieństwo, że znajdziesz się na salonach WFF (w salach z popcornem), będzie duże.

Avatar użytkownika
okon
 
Posty: 766
Na forum od:
31 sty 05, 22:00

Post 29 paź 11, 10:30

Querelle napisał(a):Zauważyliście, że w programie WFF nie ma filmów trwających ponad 2,5h? Dwugodzinnych jest jak na lekarstwo... Zupełnie ignoruje się dłuższe pełne metraże. Za bardzo burzyłyby kalendarz projekcji (bo trzeba by dokonać przesunięć filmowych bloków - jak to ma miejsce np. na NH)? A już tytuł, który zająłby dwa bloki..., ech, nie do pomyślenia!!! Dodajmy, że czasowy blok WFF to 2,5h, nie 3h! Młody twórco, jeśli myślisz o zrealizowaniu filmu 3-4h, to, niestety, na WFF go nie pokażesz. Skróć go do 80 minut. Wtedy prawdopodobieństwo, że znajdziesz się na salonach WFF (w salach z popcornem), będzie duże.


Dwa lata temu były czterogodzinne argentyńskie "Opowieści niezwykłe", ale pewnie uznasz, że tylko dlatego, że mieścił się w dwóch blokach, nie burząc harmonogramu. :) Takich filmów nie powstaje chyba zbyt wiele, twórcy sami dokonują autocenzury, by dostać się na jakiś festiwal, zwłaszcza na WFF. :)

W "Portrecie o zmierzchu" nie brakuje i pod koniec takich kuriozalnych rozwiązań. Bohaterka, wyparłszy się hipokryzji swojego środowiska w strasznej scenie kolacji, godnej etiudy studenta drugiego roku reżyserii, poznaje prawdziwą Rosję - brutalną, bo cierpiącą, krzywdzącą, bo krzywdzoną - i odnajduje w niej autentyzm, którego pozbawione jest mieszczaństwo na dorobku - jakieś obce, miękkie i układne, z meblami z importu. Przyjmuje razy od swojego oprawcy-kochanka - boksera ze wschodnią melancholią w oczach - i smaży kotlety, wyznaje miłość i sprząta łazienkę, by poznać los rosyjskich sióstr i przekonać się, że całe to męskie zło, które odbiło się od niej rykoszetem, to zaprawiony wódką odruch warunkowy.

Poprzednia strona

Powrót do O innych festiwalach i przeglądach filmowych