19 mar 05, 21:28
Sobotnie popołudnie. Na zewnątrz słońce. Trochę dziwnie, bo pierwszy raz od kilku miesięcy, w weekend jestem w domu...Dobry moment na słuchanie muzyki i pisanie.
6. "Marseille", reżyseria: Angela Schanelec, Niemcy/Francja, 2004
"Wystylizowany realizm" napisałem w moich notatkach po projekcji tego filmu, który jest czwartym fabularnym filmem niemieckiej realizatorki i aktorki i pracującej także dla teatru. Jest bodaj jedynym niemieckim reżyserem wśród swojego pokolenia (urodzona w 1962 roku), który ma własny rozpoznawalny styl. Muszę na marginesie dodać, że choć oglądam dużo, nie podobają mi się współczesne filmy niemieckie. Nie jestem zwolennikiem "Goodbay Lenin", "Edukatorów", "Sophie Scholl" i kilku innych niemieckich filmów, które ogólnie podobają sie. W "Marseille" nie ma właściwie żadnej historii, nie też prawie dialogów, nie ma psychologii. Film ma natomiast powolny rytm i oszczedny, osobisty styl, który nie jest łatwy w odbiorze nawet dla wyrobionego widza
Bohaterką filmu jest młoda dziewczyna, fotograf, która bez wyraźnych powodów zostawia berlińskie mieszkanie i postanawia zamieszkać we Francji w Marseille. Próbuje poznać miasto. Próbuje zbliżyć się do jego mieszkańcow. Nawiązuje jedynie kontakt z młodym mechanikiem samochodowym. Nie jest jednak nieszczęsliwa.
Bardzo konsekwentna filmowa "robota". Polecam.
7. "Sanctuary", reżyseria Ho Yu-hang, Malezja, 2004
Kolejny film z konkursu i pierwszy, ktory oglądałem w Rotterdamie. Minimalistyczne kino w stylu Tsai Ming-liang`a i Hou Hsiao-hsien`a. Reżyser pokazuje codzienne życie pary zwykłych, młodych ludzi, uwypukla realacje pomiędzy bohaterami. Cyfrowa kamera jest bardzo bliska twarzy, obserwuje bohaterow z bliska. Film jest realistyczną opowieścia o alienacji, samotności i o rozpaczliwym poszukiwaniu tożsamości w kraju, ktory jest zawieszony pomiędzy tradycją (którą reprezentuje w filmie dziadek bohaterki) a współczesnością. Film jest otwarty i nie poddaje się łatwym interpretacjom.
8. "Illumination", reżyseria: Pascale Breton, Francja, 2004
Debiut. Bardzo dojrzały i bardzo dobry film. Prawdziwe odkrycie. Idultt, młody chłopak, główna postać filmu, jest antybohaterem. Chłopak pływał na rybackim statku, jednak postanawił wrócic na ląd. Spotyka dziewczynę. Od początku wie, że chce z nią być. Nie wie jednak jak sie do niej zbliżyć, nie potrafi nawiązać z nią znajomości. Nie potrafi radzić sobie w życiu i jest samotny. Reżyserka zadaje pytanie: czy można normalnie żyć w epoce wojen, zalewu informacji, internetu, tragedii (tsunami). Pyta także o granice "normalności".
Znakomicie sfotografowany i zagrany. Otwarty film. Pozostaje w pamięci.
9. "Casshern", reżyseria: Kiriya Kazuaki, Japonia, 2004
Także debiut. Zrealizowany przez fotografa i reżysera wideoklipów. Film jest eklektyczny, zawiera w sobie różne gatunki filmowe i style: science-fiction, film animowany, film aktorski, raz czarno-białe, raz kolorowe zdjęcia... "Casshern" jest apokaliptyczną wizją totalitarnego przemysłowego społeczeństwa przyszłości. Reżyser przywołuje germańskie i celtyckie mity, używa nazistowskiej symboliki i biblijnych watków, wykorzystuje zarówno tradycyjną i komputerową animację. Taki film mógł powstać tylko w Japonii. Mimo, że jest zbyt przeładowany i pogubiłem sie trochę w przebiegu akcji i zależnościach personalnych, to film mi sie bardzo podobal. Zachwycila mnie jego strona wizualna.
10. "Dias di campo", reżyseria: Raul Ruiz, Chile/Francja, 2004
Ten film jest pierwszym od 1973 roku, ktory Ruiz zrealizował w Chile, w swojej ojczyżnie. Ruiz wracał kilkakrotnie do swojego kraju, ale dopiero teraz postanowił ponownie zrobić tu film i wrocić do krainy dzieciństwa. Bezpośrednia inspiracja dla tego filmu była ksiązka, którą reżyser przeczytal we wczesnej młodości. Film jest podróżą w czasie. Jest refleksją na temat pamięci i różnych możliwości interpretacji tych samych zdarzeń. W formie film przywołuje magiczny realizm latynoamerykański, a także kino mistrzów (Bunuel, Fellini, Saura...).
11. "Cinevardaphoto / 1, 2, 3", reżyseria: Agnes Varda, Francja 2004, 1982, 1964
"Cinevardaphoto / 1, 2, 3", trylogia składająca sie z trzech średniometrażowych, powstałych na przestrzeni czterdziestu lat filmów, jest hołdem jaki Agnes Varda sklada swojej pierwszej miłości: fotografii. Najstarszy, pochodzący z 1964 roku film pokazuje Kubę oczami Vardy-fotografika (zdjęcia zostały"zanimowane", w filmie mamy pozory ruchu).
W drugim filmie, pochodzącym z 1982 roku, tematem jest pojedyńcze zdjęcie.
Tematem najnowszego, zrealizowanego w 2004 roku filmu, jest kolekcja zdjęć i ich kolekcjonerka, która gromadzi fotografie pluszowych misiów.
Te filmy nie są tylko monologiem reżyserki. Są także dialogiem z widzem i jego percepcją.
No i spotkanie po projekcji a Agnes Varda. Był to dla mnie najjaśniejszy moment festiwalu. Drobna, skromna, niezykła osoba. Mówiła, że film musi mieć enrgię i że widz musi czuć, że reżyser robił film z miłością. W przyszłym roku muszę zorganizować retrospektywę filmów Vardy i koniecznie zaprosić ją do Cieszyna.
Co jeszcze ciekawego widziałem w Rotterdamie? Tytuły będą się pojawiać według kolejności oglądania (posługuję się moimi zapiskami). Podobał mi się surrealistyczny (trochę) holenderski film "The Mystery of the Sardine"się oparty na powieści Stefana Themersona (polski pisarz i reżyser filmów eksperymentalnych, który większość życia spędził w Wlk. Brytanii). Koreański "My Generation" (samotność i brak przyszłości dla młodego pokolenia) oglądalem z zainteresowaniem. Japoński "Survive Style 5+", podobnie jak : "Casshern" wbił mnie w fotel i atakowal obrazami. O przmijającym czasie i ludziach, ktorych już nie ma wśród nas, myślałem oglądając austriacki film montażowy "World Mirror Cinema". Wciągnął mnie koreański konkursowy film "Spying Cam". Ciekawym esejem o zupełnie odmiennym od naszego świecie był holenderski film "Tea" (Chiny). Pogrążony w absurdalnej wojnie Irak i dzieci, ofiary tej wojny, pokazał w najnowszym filmie "Turtles Can Fly"Bahman Ghodabi (reżyser "Czasu pijanych koni"). Utwor ten zwyciężył w głosowaniu publiczności na najleszy film festiwalu. Fil przejmujący, ale rozczarował mnie. Brazyliski dokument/esej "Estamira" o 62-letniej psychicznie chorej kobiecie fascynował szczerością w pokazaniu trudnego tematu. "Private" (główna nagroda na ubiegłorocznyn festiwalu w Locarno) od strony "prywatnej" pokazuje konflikt izraelsko-palestyński. Takich sytacji nie widzimy w codziennych relacja z Bliskiego Wschodu. Ciekawym duskursem o wzajemnym przenikaniu życia i sztuki jest francuski film
"Le pont des Arts". Brazylijsko-paragwajski "O amigo Dunor" był najodważniejszym, najbardziej oryginalnym i najbardziej otwartm filmem konkursu. "Barbecue" - chiński film zrealizowany kamerą cyfrową, jest ciekawym obrazem współczesnego Pekinu, pełnego biedy. Na koniec powiem Wam, że podobał mi się oryginalny, dośc hermetyczny i pełen czasem mało czytelnych symboli, indonezyjski "The Rainmaker". Z pewnością kilka spośród wymienionych w tej relacji tytułów znajdzie sie w tym roku w Cieszynie. Dziękuję za uwagę. Może jutro coś o Berlinie pojawi się...Pozdrawiam. Roman Gutek