24 lip 10, 23:46
Taa, na początku starał się wywrzeć wrażenie, że będzie dobrą czarną komedią (co zresztą mu się udawało, pierwsze kilkadziesiąt minut świetne!), potem sam sobie zaprzeczył wykorzystując zupełnie nową konwencję. Niestety, w dużej mierze sprowadziło się to do kopiowania Lyncha, a że tego pana nie lubię, to dla i dla mnie właśnie wtedy zaczął się ostry zjazd w dół. Rozumiem, że twórca chciał za wszelką cenę "uświadomić" swojego bohatera, wyrwać go z monotonnej, zaledwie fizjologicznej egzystencji, ale nie może się to sprowadzać do mnożenia niemających własnego sensu scenek. Jakaś myśl przewodnia w tym wszystkim więc jest, ale z uzasadnieniem obecności poszczególnych scen w tym misz-maszu mam już poważny problem.
Tak więc zgadzam się z MK - początek przedni, później coraz gorzej.
Każdy film musi mieć początek, środek i zakończenie. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Jean-Luc Godard