Oni i tak te ulotki muszą rozdać ( a jeśli nie oni, to znajdą się inni ), więc albo się im pomoże z dobrej woli (niekoniecznie z litości, wystarczy postawić się na miejscu ulotkarza i poczuć to lekkie upokorzenie) albo potraktuje obojętnością. Poza tym ulotki to nie jest ich small business tylko zajęcie, za które pracodawca płaci im określone pieniądze.
Tomassi, nie pojmuję Twojego rozumowania.
Inna sprawa, że godząc się na fuchę ulotkarza każdy z pewnością liczy się z ewentualną olewką ze strony społeczeństwa, stąd nie należy mieć wyrzutów sumienia, że wszystkich papierków się nie przyjmuje, zwłaszcza, że jest ich przytłaczająco dużo. Nie zmienia to faktu, ze doraźna, okazyjna pomoc wydaje się humanitarna.
