1 sie 09, 23:46
01 sierpnia 13,15 hm...ja na ten film nie "spadłam" z Wendersa, bilet kupiłam bardzo intencjonalnie już 6 lipca, nie oczekiwałam narracji i...nie zawiodłam się, a z wypowiedzi reżysera po projekcji i wbrew autorce pierwszego pytania z widowni mogę śmiało przyznać "I get it". Rozczarowała mnie za to reakcja publiczności, jak Denis przyznał, nie pierwsza wątpliwość co do oczywistej śmierci jednego z czworga bohaterów, którzy "przechodzili" przez las wraków. Chłopaka we wprowadzającej bohaterów scenie wiozą wózkiem, w kolejnych scenach widać, że ma jakiś kokon foliowy owinięty na nodze - pseudo opatrunek ? niezdarnie próbuje sięgnąć po butelkę z wodą bo chyba z nim kiepsko, w środku dnia leży ćwierć przytomnie nie zwracając uwagi na stojącą nad nim postać dziewczyny, widać że klatka piersiowa się unosi więc oddycha ale może to trudność aktora w udawaniu nieoddychania i właśnie scena umierania ?, no i wreszcie finał! pozostała trójka wiedzie znów ten sam wózek przykryty szarym kocem i widać wypukłość czyli coś lub ktoś pod tym kocem jest! chłopcy kopią dół, właściciel lasu szczątków pomaga! Generalnie jak ktoś umiera to przynajmniej w zdecydowanej większości przypadków grzebie się jego "szczątki" w ziemi lub spopielone ciało co niektórzy ustawiają w urnie na kominku. Ponieważ ludzie z Downem mają niekombinowane widzenie świata chowają zmarłego kumpla i już. Podziwiam klasę i ogromną cierpliwość reżysera w kontakcie z festiwalowym widzem. Denis, nie poddawaj się chłopie i dalej miksuj dokumenty z fikcją, bo mnie się podobało!