A czy przeciętny Festiwalowicz /choć festiwalowicze składają się głównie z nieprzeciętnych /zastanawiał się co się składa na koszty takiego festiwalu ?,za co trzeba zapłacić ? jakie warunki spełnić ,żeby w ogóle się odbył …gdziekolwiek? Co by sam zrobił i jak żeby taki festiwal stworzyć ,a potem żeby przetrwał ? czy wie co to znaczy panować nad taką dużą ilością ludzi –pracujących dla i odbierających tę pracę ,czyli festiwalowiczów ? Czy wie ile kosztuje i co się składa na zaproszenie gościa ,mniej lub bardziej znanego, czy wie ile kosztuje pokazywanie filmów i jak te wszystkie koszty się mają do zysków z festiwalowiczów ?Czy wie co przynosi straty? A do czego trzeba dopłacać ?Na jakie błędy by sobie pozwolił potencjalny Festiwalowicz jako organizator ?
Nie mówię, żeby nie krytykować ,nie zwracać uwagi, ale trzeba mieć świadomość tego co się składa na odbiór festiwalu . Trzeba mieć też świadomość,ze to jak my sami się czujemy zależy też od nas,od naszej ciekawości ,otwartości i chęci …i tu druga sprawa ,która nasuwa mi się po kolejnym festiwalu .
Ja ,jak wiele osób przyjeżdżam na ten festiwal ,nie tylko z powodu filmów ,wydarzeń ,ale i z powodu ludzi…bo mało gdzie można spotkać tyle osób ciekawych ,niezwykłych, z którymi wymiana uwag na gorąco -na temat filmów nie jest banalną rozmową ,tylko daje coś więcej .
Jednak ….mijamy się … każdy z nas ma jakiś opor ,obawę czy zostanie dobrze odebrany…ale w końcu tez filmy p/nas oglądane uczą nas komunikacji, tolerancji,doecniania tego co dobre itp.
A my się mijamy …któregoś dnia w Vedze natknęłam się na młodziutkiego chłopaka ,bardzo inteligentnego,sympatycznego,otwartego …w wyniku jakiejś sytuacji zaczęliśmy rozmawiać ..okazało się,ze jest festiwalowiczem,przyjechał sam ,chodzi sam …jakos wśród tylu ludzi o tych samych zainteresowaniach nie mógł znaleźć kontaktu..powiedział ..ja wiem,ze jest czas na autorefleksję,ale ile można autorefleksjować ?
