2 sie 08, 13:06
Byłam we Wrocławiu dwukrotnie, w tym roku sobie odpuściłam mimo ciekawego programu muzycznego i filmowego. Z przykrością stwierdzam, że jakoś specjalnie nie żałuję. Miłość do kina miłością do kina, jedyna i niepowtarzalna okazja obejrzenia nowohoryzontowych propozycji niepowtarzalną okazją, jednak ja od festiwalu filmowego oczekuję jeszcze czegoś - tak, właśnie tego, co z reguły określa się jako unikalny klimat, atmosferę.
Była o tym mowa już milion razy, ale cóż, ja o tym jeszcze publicznie nie pisałam, a jako stałej, jakby nie było uczestniczce festiwalu, wysłano mi mailem zaproszenie do wzięcia udziału w dyskusji na forum. "Pomóż nam ulepszyć festiwal" - piszą. "Wróćcie z nim do Cieszyna i zmniejszcie jego skalę" -odpowiadam, mając pełną świadomość tego, że szansa na urzeczywistnienie mojej propozycji "ulepszenia" festiwalu jest znikoma.
Mam chyba po prostu inną wizję udanego festiwalu filmowego, niż ludzie, którzy go organizują. Dla mnie lepiej nie znaczy więcej, a dla organizatorów tak - i właśnie tu ma źródło rozdźwięk, który implikuje dalsze różnice. Większe miasto, więcej sal, więcej uczestników, filmów, kasy, wszystkiego. Nastawienie na ilość i wielkość widać jak na dłoni na plakatach reklamujących festiwal, które widziałam choćby na przystankach w Krakowie. Kluczowym przesłaniem nie jest tutaj fakt, że to jest fajny, ciekawy festiwal, a właśnie to ILE czego będzie się tam działo w jakiej ILOŚCI sal projekcyjnych. To liczby mają zachęcić potencjalnych uczestników do przybycia i to wcale nie jest dobre.
Klimat zgubił się nie tylko w ogromie miasta, ale też w przesadnie rozbudowanym programie. Nie wiem, jak inni - ja akurat jestem osobą, która gubi się w tego typu sytuacjach. Nie bez powodu idąc na zakupy wybieram raczej małe sklepy, niż duże supermarkety. Porównanie złośliwe, owszem, ale niestety adekwatne. Jeden z krytyków filmowych na antenie "trójki" mówił o jeszcze jednej kwestii związanej z programowym przesytem, która dotyczy również poprzednich edycji wrocławskich: ludzie oglądają zupełnie różne filmy ergo nie mają wspólnych płaszczyzn porozumienia, pola do dyskusji, wymiany opinii.
Konkludując, brak przyjemnego, wakacyjnego klimatu, którego nijak nie da się stworzyć dużym mieście, mocno przesadzony- w moim mniemaniu - wybór filmów i generalnie, opieranie idei "ulepszania" festiwalu przede wszystkim na kryterium ilościowym (nie mówię, że o jakości się zapomina, o to nikogo nie posądzam, jednak ilość jest moim zdaniem - dosłownie - przytłaczająca) - wszystko to sprawia, że to nie jest już "mój" festiwal. Przykro mi.