2 sie 07, 23:41
Dla osób, którym przed projekcją "Zdrowaś Mario" zupełnie obcy był późny Godard, nawet, jeśli znały dobrze jego wczesne dokonania, narracyjnie, strukturalnie bardziej stonowane, ten film mógł być nie lada wyzwaniem. Pamiętam "Uważaj z prawej" (1987) - moje pierwsze spotkanie z późniejszą twórczością Godarda zupełnie odległą od tej, do której byłem przyzwyczajony po takich jego obrazach, jak "Kobieta jest kobietą" (1961), czy słynne "Do utraty tchu" (1960). Miałem spore problemy z wejściem w ten dziwaczny esej filmowy. Z podobnie skonstruowanymi tytułami: "Pochwałą miłości" (2001), "Na moje nieszczęście" (1993), czy "Naszą muzyką" (2004) było już później znacznie łatwiej. Wydaje mi się, że wpierw lepiej poznać Godarda z czasów "Kobiety zamężnej" (1964), "Pogardy" (1963), "Szalonego Piotrusia" (1965), a dopiero potem zestaw bardziej hardcorowy (obejmujący filmy z lat 80tych, 90tych i obecnej dekady).