Querelle napisał(a):Na szczęście spora część festiwalowej publiczności uważa inaczej, co odzwierciedlają wyniki głosowania (np "13 jezior" - 3. miejsce w konkursie dwa lata temu). Wątpię, by publiczność wynagradzała wysoką lokatą ujęcia, które byłyby, jak to ująłęś, "bezsensowne".
Niektórzy w czarnej kropce pośrodku białego płótna też widzą jakiś odkrywczy zamysł twórcy takiego "obrazu", ale co z tego wynika?
Querelle napisał(a):Niektórych te historie po prostu już męczą i w efekcie szukają w kinie czegoś innego, czegoś, co daje im m.in. główny konkurs.
Sztuka w tym, by była to taka historia i tak opowiedziana, żeby nie męczyła. Spoko, rozumiem ideę Nowych Horyzontów. Tylko, że gdy nowatorstwo staje się swoistym wymogiem, też przestaje być czymś świeżym. Mam wrażenie, że czasem próba zrobienia czegoś, czego jeszcze nie było, staje się dla niektórych twórców celem nadrzędnym. A gdzie w tym miejsce na prawdziwe kino? Można puścić film "od tyłu", można go nakręcić komórką, można puścić w zwolnionym tempie, albo zrobić 3 statyczne, półgodzinne ujęcia. Tylko pytam ponownie - jaki to ma sens? Jakie przeżycia to wywołuje? Takie, że oto widzę coś nowego? No i co z tego? Automatycznie staje się to genialne i odkrywcze?