Coś się stało dziwnego w tym roku. W Heliosie na bardziej reklamowane filmy nie można się dostać bez co najmniej półgodzinnego przyjścia pod salę (nie tylko Hartley, ale np. "Garażowe dni"). Tymczasem na wspaniałej rosyjskiej "Wyspie" w Capitolu były puste całe rzędy!
W ogóle wydaje mi się, że w tym roku ludzie jest o jakiś spory procent więcej niż w poprzednim (że o Cieszynie nie wspomnę). W zeszłych latach ANI RAZU nie zdażyło mi się nie dostać na wybrany seans, dzisiaj zdarzyło mi się to już po raz drugi w czasie tej edycji. Czy publiczności jest faktycznie więcej, czy sale zostały w wielu wypadkach źle dobrane do filmów?
A tak w ogóle zróżnicowanie godzin poszczególnych seansów uważam za bardzo zły pomysł. Wiedząc, że nie wejdę na Garażowe dni, nie miałem już szansy na którykolwiek pokaz z 15.45.
Przyznam, że jestem tymi tłumami i koniecznością przychodzenia z DUŻYM wyprzedzeniem na potencjalnie bardziej oblegany seans, nie jawi mi się zbyt zachęcająco. Może jestem za stary na NOWE Horyzonty?