Potosi: czas podrozy

Co obejrzałeś? Co sądzisz?
liverpoolski
 

Post 25 lip 07, 15:39

Przyznam, ze trudny to film. Dlugo zajmuje wejscie w swoisty rytm tego filmu, uchwycenie koncepcji czasowosci. jednak jak juz sie to zlapie, to wciaga niesamowicie. Film pewnie nie dla kazdego, bo w zasadzie to dokument o wedrowaniu szlakiem podrozy poslubnej bohaterow sprzed 30 lat. Polowa wiec filmu to zdjecia, druga zas czesc to kadry krajobrazu poludniowej Ameryki. Jednak ta swoista podroz w czas miniony, okazuje sie dla rodziny mozliwoscia ponownego zblizenia, zagojenia ran, ktore pietrzyly sie od lat. Praca nad zwyklym dokumentem z podrozy nagle staje sie nieswiadomie przemieniac bohaterow. Piekne kadry; prawdziwosc postaci - ich przezyc, mysli - przekonuje; poruszajace historie i slowa przypadkiem napotkanych ludzi - wszystko to tworzy niesamowite polaczenie, ktore sprawia, ze naprawde nie czuc, ze ten film trwa 4 godziny. Film, ktory przemienia tego, kto go oglada. Przyznam jednak, ze sceny fiesty w Potosi i sceny z kopalni sa troche za dlugie. niepotrzebnie. Poza tym oszolamiajace wrazenie.

Avatar użytkownika
chinaski
 
Posty: 823
Na forum od:
24 sie 06, 7:06

Post 25 lip 07, 23:52

Zgadzam się wspaniały Film,pochłonął mnie bez reszty.Nie musiałem nawet(mimo zapowiedzi Reżysera)długo się weń wciągać.Nie dla każdego,jednak warto się zmierzyć.A czasu projekcji w ogóle nie czułem.Nawet pozostawił mi poczucie niedosytu.Czekam na trzecią część.

aamirka
 

Post 26 lip 07, 0:08

podpisuję się pod powyższymi opiniami: przepiękny film! szkoda, że tak krótko trwał :) poza tym koniecznie trzeba jeszcze wspomnieć o znakomicie dobranej muzyce

Avatar użytkownika
kubak
 
Posty: 614
Na forum od:
8 gru 04, 10:49

Post 26 lip 07, 0:29

Mnie też pochłonęła ta opowieść. Jak dotąd najlepszy film konkursowy.
10. Festiwal Filmowy Pięć Smaków / listopad 2016 / piecsmakow.pl

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 26 lip 07, 9:50

Film bardzo mi się podobał. ale przerwa nieco mnie rozbiła. Pierwsza część doskonała nawet gdyby nie było drugiej. Druga bez pierwszej się nie obroni sama. Film mimo wszystko za długi, chcociaż sceny z kopalni bym zostawił (procentowe większość scen jest nad ziemią więc takie urozmaicenie wzbogaciło film.

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 26 lip 07, 9:52

A-ha. Ten film to dokument i mam wątpliwości czy powinien brać udział w konkursie, ale oceniłem jako dokument więc bardzo wysoko.

Avatar użytkownika
viviana
 
Posty: 24
Na forum od:
31 lip 06, 13:15

Post 26 lip 07, 16:39

Muszę przyznać, że byłam przekonana, ze film mnie porządnie wynudzi a poszłam głownie z ciekawości - by sprawdzić, co to za sadysta z tego reżysera (kazać spędzić widzom 246 minut w jednej pozycji!). Planowałam nawet wziąć termos z kawą, aby przypadkiem - poprzez ewentualną drzemkę - nie zmniejszyć sobie rozmiarów tortury. Stosunkowo mała liczna osób na sali utwierdziła mnie w przekonaniu, że film musi być beznadziejny i - jeszcze przed rozpoczęciem seansu - z wrodzoną człowiekowi złośliwością i niezachwianą wiarą w słuszność własnych proroctw zaczęłam pastwić się nad filmem oraz poziomem tegorocznego konkursu (a co!). Nie muszę chyba dodawać, że porządnie się rozczarowałam, bo film mnie... oczarował!! Dawno nie widziałam tak ciepłego obrazu. I pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam po przyjściu do domu, było sprawdzenie w atlasie, gdzie leży to Patosi, gdzie diabeł mówi dobranoc. Pozdrawiam!

liverpoolski
 

Post 26 lip 07, 17:01

viviana -> strasznie ubawilem sie czytajac twoja relacje :)
ja natomiast mialem (sam nie wiem dlaczego)
inne nastawienie - wiedzialem, ze moge nie
zobaczyc zadnego filmu tego festivalu, ale ten
po prostu musze. jakas meska intuicja czy co ;)

tangerine -> tez sie zastanawialem, czy ten film nie powinien
byl byc w dokumentach, a nie w konkursie, ale
chyba kazdy sie zgodzi, ze nie jest to zwykly
dokument, a raczej film, ktory niepostrzezenie
staje sie czyms wiecej niz relacja z podrozy.
moim zdaniem znacznie urozmaica konkurs

Avatar użytkownika
psubrat
 
Posty: 909
Na forum od:
30 cze 05, 15:47

Post 26 lip 07, 21:59

Nie żałuję, że skusiłem się na propozycję pana Gutka i obejrzałem Potosi. Nie kupuję jednak wizji pana Havilio, dlatego, że to film bez wizji. Spodziewałem się bardziej kontemplacji krajobrazów, Andy same w sobie wydawały mi się świetnym tematem, byłem nastawiony na wycieczkę o charakterze lekko archeologicznym. Spotkałem się nawet z opinią, że kadry pokazujące drogę do Potosi były bardziej emocjonujące od zdjęć z samego pobytu w mieście. Owszem, film przedstawia koloryt lokalny miast boliwijskich, portretowanie twarzy ludzi nawiązujące do zdjęć sprzed 30 lat, ale odebrałem dzieło jako przereklamowane. Rozbijają mnie opisy katalogowe, w których czytam o tajemnicach, życiu, rozwikłaniu tajemnic sprzed 30 lat, a później na ekranie akcja w minimalnym stopniu zahacza o te tematy, a tu dokładnie koncentruje się na trzech zdjęciach: twarzy kobiety, pogrzebie (albo i nie) oraz kradzieży. Film mnie nie nudził, ale po prostu rozczarował. Smuci fakt, że w Polsce mimo ciekawych scenariuszy nie ma budżetu na realizację filmów, a pan Ron realizuje beznadzieję, bo ma widzimisię i Francja łaskawie dorzuca z kiesy, bo ma kaprys. Przy produkcji filmu jest coś takiego jak montaż, czynność autorowi zupełnie nie znana. Nie czuję potrzeby oglądać scen, w których urwał się dźwięk czy scenę powitania na lotnisku, w której kamerzysta zwyczajnie zapomniał zdjąć osłonę obiektywu kamery? Ktoś powie, że się czepiam, a i owszem. Film spokojnie mógłby trwać 2 godziny i nic by nie stracił. Najważniejsze słowa padają w pierwszej części filmu, reszta jest próbą nakręcenia arcydzieła. W rozmowach między członkami rodziny i ekipy jednocześnie ujawniają się pęknięcia i konflikty podczas próby kręcenia filmu. Każdy ma inną koncepcję, a wyjazd nie wszystkim się podoba. Żona reżysera mówi na ekranie, że nie jest zupełnie zainteresowana powstającym materiałem. Skoro ona nie jest, to ja mam być?
"let's just imitate the real, until we find a better one..."

Quwe
 

Post 26 lip 07, 23:27

myśle ze jedyne co sie z tego filmy zapamietuje to jego dlugosc. Rezyser po seansie powiedzial ze podczas sceny w kopalni wzial gorsza kamere bo bal sie zniszczyc ta lepsza - mysle ze to charakteryzuje caly ten film...caly jest bardzo zachowawczy, brakuje to wscieklosci, wyzutow sumienia czy czegokolwiek mocniejszczego. Jak sie chce robic dobre kino to trzeba zniszczyc kamere. Tutaj nie zostala nawet porysowana...

liverpoolski
 

Post 27 lip 07, 0:11

psubrat -> wylewanie zalow na brak kasy polskiej kinematografii przy okazji tego filmu jest troche chyba nie na miejscu. "Widzimisie pana Havilio" - jak to okresliles - nie bedzie i nie musi sie wszystkim podobac. Mozna dyskutowac, czy ten film mozna by zrobic lepiej i pewnie odpowiedz bylaby, ze tak. Stad twoje "czepianie sie" jest jak najbardziej zasadne. Jednak Twoje zarzuty pod koniec dotyczace pekniecia i konfliktów podczas krecenia filmu jest dla mnie odwrotnie zaletą, a nie wadą. Przez te momenty ten film staje sie namacalnie prawdziwy - wręcz w jakims sensie czuje sie wyrozniony, ze uczestnicze w intymnym zyciu rodziny, chwilach, ktore mialy byc tylko dla nich. Dla mnie brak zainteresowania filmem ze strony zony rezysera jest rownie wartosciowe, co widoki Andów. Przez to ten film jako dokument sie broni. Czy jest to arcydzieło? Raczej nie. Ale nazywanie go "beznadzieją" jest to, delikatnie mówiąc, krzywdząca opinia. Pozdrawiam[/url]

hrabinax
 

Post 27 lip 07, 7:31

hej,

a moze tak zrobic niespodzianke nieobecnym i pokazac niektore filmy w muranowie w sierpniu? w tym wlasnie potosi!

co o tym myśli szefostwo? co mysla o tym widzowie?

Avatar użytkownika
psubrat
 
Posty: 909
Na forum od:
30 cze 05, 15:47

Post 27 lip 07, 23:26

liverpoolski napisał(a):...nazywanie go "beznadzieją" jest to, delikatnie mówiąc, krzywdząca opinia. Pozdrawiam

Fakt, może za mocne słowa, ale nie znalazłem w tym filmie tego, czego szukałem. Trzeba było wybrać się na dzisiejszy dokument o Andy Warhol'u. Pachnie trochę amerykańską flagą, ale nie mam żadnych zastrzeżeń. A i montaż lepszy. Może konflikty w ekipie kręcącej Potosi uznajesz za smaczek, ale dla mnie to była demonstracja ewidentnego braku koncepcji kręcenia filmu. A zresztą, jak powiedziała córka do pana reżysera: to miejsce, to miasto nie jest najważniejsze, tylko Twoje doświadczenia z tamtego okresu. Owszem, zgadzam się, ale tego już pokazać się nie dało, poza zdjęciami. Mogło być znacznie lepiej, takie jest moje zdanie.
"let's just imitate the real, until we find a better one..."

aamirka
 

Post 27 lip 07, 23:53

...a skoro nie znalazłeś tego, czego szukałeś, to już chyba tylko i wyłącznie Twój problem...? kto tak paskudnie wprowadził Ciebie w błąd?? Nie podoba mi się też takie nastawienie: 'mogło być znacznie lepiej' - to znaczy jak??? zawsze każdego można w ten sposób podsumować... i czy rzeczywiście film z Twoimi 'poprawkami' byłby równie ciekawy: dla mnie, dla innych?

natomiast jeżeli chodzi o wątek 'rodzinne konflikty': popieram liverpoolskiego, jego uwzględnienie przemawia na korzyść filmu, nie jest przesadnie wyeksponowany, kontrastuje ze scenami dot. Boliwijczyków.

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 28 lip 07, 11:10

A widzieliście polski film dokumentalny "Misjonarz". Myślę, że mimo wszystko był ciekawszy od "Potosi". "Potosi" w konkursie ? Nieporozumienie...

monnick
 

Post 29 lip 07, 13:13

uważam,ze powinien być w konkursie. w końcu są to "nowe horyzonty" , a więc wychodzenie poza tradycyjne pojmowanie kina. ten film nie jest klasycznym dokumentem tylko nową formą i opiera sie klasyfikacjom. sam rezyser nazwał go "cinema of reality". i mysle ,że to trafne określenie. zauważ,ze dwa lata temu nie wygrał film fabularny, ale dokument autobiograficzny -"tarnation". co do formy, mysle że te czarne wstawki były zamierzone, by pokazać,że nie był kręcony cyfrówką.
dla mnie osobiście to niezwykły film obnażający rzeczywistość, jest dochodzeniem do prawdy, chwilami filozoficzny, ogólnie poruszający, jednym słowem- prawdziwy.

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 29 lip 07, 13:37

Jednak nie rozumiem czym różni się ten film od dokumentu ? Czy treść jest wymyślona ? Czy reżyser nie był tam 30 lat temu z żoną ? Miasto Potosi nie istnieje ? Nie ma tam kopalni srebra ? Reżyser nie ma córek ? Żona nie rozchorowała się w trakcie podróży ? Co w tym filmie nie jest zapisem rzeczywistości ?

monnick
 

Post 29 lip 07, 23:59

nie twierdze, że to nie dokument. to jest dokument, czyli zapis rzeczywistości- ale nowatorsko potraktowany. różni się od tradycyjnego dokumentu tym, że cała ekipa, którą jest rodzina reżysera, ingeruje w ten zapis, którym jest również przestrzeń intymna bohaterów.

marfi
 

Post 30 lip 07, 0:20

doprawdy nie potrafię zrozumieć zachwytów nad tym filmem...

pomijam fakt, że umieszczenie tego tytułu w konkursie burzy zupełnie ideę festiwalu i jest zupełnym nieporozumieniem. W ogóle brak w tym filmie "nowohoryzontowości", ani w temacie, ani w sposobie jego przedstawienia, ani w formie czy choćby w pochodzeniu tej produkcji...

Wracając jednak do meritum. Według mnie film banalny. Pan reżyser nie miał na niego pomysłu, czego wyrazem było nie tylko monstrualne rozdęcie filmu do 4 godzin (mam wrażenie, że to wynikło z niczym nieuzasadnionej wiary w siłę własnej opowieści), ale również ciągłe błądzenie między pomysłami na to czym ten film naprawdę ma być.
Otóż według mnie twórca w ogóle nie zapanował na istotą tej opowieści. Mam nieodparte wrażenie, że autor nie wiedział tak naprawdę czy film ten miał być opowieścią o tym specyficznym miejscu i jego mieszkańcach, o upływie czasu i jego roli w życiu tej społeczności, czy też z kolei podróżą wgłąb siebie samego, w celu rozpoznania znaczenia upływu czasu również w życiu autora i jego żony.
W pierwszej warstwie film niestety rozczarował, mimo ogromnego potencjału jakim było zderzenie świata dzisiejszego ze wspomnieniami i fotografiami sprzed 30 lat. Przypominał tu niestety słabą produkcję podróżniczą, w której autor filmuje to co widzi, ale nie bardzo potrafi ciekawie o tym opowiedzieć, składając nakręcony materiał w jakąkolwiek spójną opowieść. Nachalna ciągła narracja autora, proszę wybaczyć, ale przypominała zapiski w pamiętniku podróżującego nastolatka próbującego nieumiejętnie opanować widzianą rzeczywistość.
Z kolei drugiej warstwy, o której można było przeczytać w niektórych zapowiedziach lub recenzjach, autorowi w ogóle nie udało się pokazać. Właściwie nie wiemy nic, czym dla twórcy i jego żony była ta sentymentalna podróż, jaki odniosła skutek dla nich samych i czy przez jej pryzmat dowiedzieli się czegokolwiek o samych sobie, o tym jak ten upływ czasu wpłynął na nich samych. To czego reżyserowi nie udało się sfilmować próbował nam, oczywiście dzięki wszędobylskiej narracji, wyjaśnić na koniec wprost, łopatologicznie wskazując, że ta podróż sprzed 30 lat była naznaczona nie tylko smutkiem i cierpieniem mieszkańców Potosi, ale również samych autorów (żona cierpiała z powodu tragicznych losów rodziny z czasów Holocaustu, zaś reżyser z powodu nieustającego strachu przed śmiercią ojca będącego agentem Mossadu)... Hmmmm. Szkoda tylko, że ani jedna minuta z trwającego przecież 240 minut filmu, nie potrafiła nam przekazać choćby cienia podejrzeń, że o to autorowi chodziło i dopiero język mówiony musiał nadrobić niedostatki pomysłu filmowego... Ale przecież to film, a nie słuchowisko...
Te braki filmowe, nieznośna narracja oraz zbytnie skupienie autora nad tematami nieistotnymi, zbliżającymi film raczej do produkcji Tonego Halika niż do artystycznej wypowiedzi, to główne wady filmu.
Film ratują co nieco jedynie fragmenty drugiej części, gdzie twórca oddaje pola córkom i żonie, na kilkadziesiąt minut milknie i pozwala opowiadać historię samym mieszkańcom Potosi (co znamienne namawianym do tego przez żonę reżysera, a nie jego samego)... Szkoda, że bez konsekwencji i ostatecznie potrzeba wszechobecnej narracji psuje znów cały efekt.
Komentarzem do tego filmu mogłaby zresztą być dyskusja z udziałem żony i wszystkich córek, w której każda z nich wypowiada się na temat tego czy oczekiwały, że w taki właśnie sposób wyglądać będzie ta podróż. Żona twierdzi, że za mało w tym filmie bliższego przyjrzenia się ludziom i historiom ich życia, zaś jedna z córek twierdzi, że miała nadzieję, iż film ten będzie okazją dla jej rodziców do odbycia podróży bardziej w głąb siebie.
No właśnie... Obu tych elementów zdecydowanie zabrakło, ale ciężko się dziwić skoro autorowi bardziej zależało na filmowaniu kolejnych kościołów i budynków, niż na bliższym spojrzeniu na człowieka i samego siebie, w obu przypadkach przez pryzmat upływu 30 lat... Mówiąc krótko, według mnie film ten niestety nie okazał się być tym wszystkim, czym miał być.

trochę się rozpisałem, ale po dzisiejszym werdykcie mam spory niesmak... Tym bardziej, że kilka dni wcześniej dziennikarka Gazety Wyborczej oznajmiła komuś przez telefon (wyjątkowo głośną rozmowę przed seansem słyszało pewnie jakieś kilkadziesiąt osób na sali), że "przyszła na ten film, bo musi coś napisać na temat filmu, który wygra festiwal". Mam nadzieję, że to tylko wyjątkowy zbieg okoliczności.
Wracając jednak do werdyktu, to uważam, że nic dobrego to festiwalowi nie przyniesie, bo ciężko aby po takim sygnale, który poszedł w świat, młodzi twórcy traktowali festiwal jako rzeczywiście "nowohoryzontowy"...

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 30 lip 07, 9:08

Jak już krytykujemy to jeszcze jedna ciekawa uwaga ode mnie. Pod koniec filmu reżser próbuję przez chwilę udowodnić tezę, która wprowadza kompletny chaos w warstwę interpretacyjną filmu. Przez niemala cały film dowiadujemy się, jak wstrząsające wrażenie zrobiło na reżyserze miasto Potosi 30 lat temu. Nie było ono celem jego podróży z żona ale calkowicie przyćmiło wielkie atrakcje Cuzco czy Machu Pichcu. . Potem okazuje się, że Potosi niewiele się zmieniło do dzisiaj i na córkach reżysera miasto robi bardzo odpychające, wstrzasające ponurością wrażenie. Chcą jak najszybciej jechać dalej. Odczuwają nawet ulgę kiedy docierają do Cuzco. I co z tego wynika? Otrzymujemy przekaz jako widzowie, że Potosi to jedno z najbardziej ponurych miast świata, niemal piekło... Tymczasem pod koniec filmu reżyser z offu informuje nas, że to jego wina, że tak przedstawił to miasto, a wynika to (podobno) z tego że oboje z żoną byli wówczas w "odpowiednich" nastrojach, a tak na prawdę to ludzie w Potosi na pewno potrafili się cieszyć (30 lat temu) i potrafią się cieszyć dzisiaj i nie jest tak źle... I tego właśnie nie rozumiem... Albo ten film należy zmontować od nowa w dwie godziny i pokazać, że Potosi to na prawdę ostatnie miejsce na ziemi gdzie widz chciałby się urodzić, albo nakręcić część drugą ze zdjęciami innych podróżników którzy będąc w pogodnym i optymistycznym nastroju fotografowali szczęśliwych ludzi w swoim ukochanym Potosi... Niestety im dalej od projekcji film się coraz mniej broni w mojej pamięci...

Ps. I koniecznie zobaczcie "Misjonarza". Polski film dokumentalny.

Avatar użytkownika
korez
 
Posty: 100
Na forum od:
24 sty 05, 18:40

Post 30 lip 07, 12:05

Mnie film "Potosi..." zachwycił. Zatopiłem się w tej opowieści bez reszty (może warunki były bardzo sprzyjające - cichutko, nietłoczno, nikt nie wychodził z seansu itp) Początkowo moim pretendentem do głównej nagrody Festiwalu był "Las w żałobie" (swoją drogą zdruzgotany jestem wynikiem tego filmu) , ale gdy dowiedziałem się, że to właśnie "Potosi..." zdobył Grand Prix Festiwalu, na mojej buzi zagościł wielki rogal :)
korez


Powrót do 7. - Filmy - wypowiedz się!