Stroiciel Trzęsień Ziemi

Co obejrzałeś? Co chcesz zobaczyć? Co sądzisz?
Avatar użytkownika
guermantes
 
Posty: 42
Na forum od:
22 lip 06, 13:45

Post 27 lip 06, 11:06

Jak dla mnie artystyczny bełkot. Rozmazane ciemne kadry i rozmowy postaci, z których zbyt wiele nie wynika mimo ich poetyckości i które nic nie wnoszą do rozwoju tekstu w czasie. Z pewnością dzieło pełne intertekstualnych odniesień, których niestety nie jest władny odczytać. Zapewne w tym kryje się jego wielkość, ale nie kupuję tego. Film "teatralny" w najgorszym znaczeniu tego słowa - sztuczny i pusty. Jedyny plus to zobaczyć, że Asumta Serna jest piękna jak 20 lat temu.

Avatar użytkownika
dolores haze
 
Posty: 44
Na forum od:
14 cze 05, 23:55

Post 28 lip 06, 2:25

a propos intertekstualnosci to mam wrazenie ze inspiracje A. Bocklinem znaczne : http://www.bildindex.de/bilder/FMLAC10578_09b.jpg , badz co badz aura filmu urzekajaca.
we can wipe you out
anytime

tomek_w
 
Posty: 72
Na forum od:
14 sty 06, 9:53

Post 28 lip 06, 8:43

sto procent zgody z guermantesem.

lokis z Wro
 

Post 28 lip 06, 11:10

guermantes napisał(a):Jak dla mnie artystyczny bełkot. .


myśle, ze uderzyłeś w sedno ;) zgadzam sie :P

doktor pueblo
 

Post 28 lip 06, 21:15

No to, żeby nie było, że tak wszyscy wieszają psy na braciach Quay, pozwolę wyrazić sobie odmienną opinię (nie jestem jednym z braci! ;) )
Przede wszystkim co to jest "artystyczny bełkot", bo ja nie wiem? Różne cele przyświecają twórcom w czasie robienia filmów. Czasem skupiają się na treści, na przekazaniu jakiejś "wielkiej prawdy", mało skupiając się wówczas na stronie wizualnej, którą uważają za nieistotną. Wtedy słyszy się, że to "intelektualny bełkot". A czasem, jak u braci Quay, chodzi przede wszystkim o stronę artystyczną. Ta jednym będzie się podobać, a innym nie. Mnie akurat ta forma wciągnęła, film był w niej konsekwentnie utrzymany. Wciągnęła mnie też historia, ta bajka z pogranicza świata rzeczywistego i fantazji. Rozumiem, że ktoś może mieć inny gust, ale pisanie o "artystycznym bełkocie" jest literackim bełkotem.
Nie krytykujmy braci Quay tylko dlatego, że są bliźniakami! :)

elfavorro
 
Posty: 136
Na forum od:
8 maja 06, 15:22

Post 29 lip 06, 0:21

"Artystyczny bełkot" to może troszkę za mocne słowa, niemniej faktycznie Bracia tym razem trochę przegięli. Grzech pierwszy - pretensjonalne dialogi, grzech drugi - drętwe aktorstwo. No i nie wyszło, moim zdaniem, połączenie animacji i filmu "żywego" na równych prawach; nie praktykowali czegoś takiego wcześniej ("Instytut Benjamenta jest praktycznie w całości aktorski, wszystko co przedtem - animowane). Efektem powstały dwa różnie klimatyczne filmy, nie współgrające ze sobą za bardzo. Sam pomysł dość ciekawy, ale mam wrażenie, że treść ukmnęła gdzieś po drodze. Broniła się muzyka i animacje same w sobie.
Bardzo bym sobie życzył, żeby Bracia powrócili do animacji - może znów powstałoby coś tak pięknego jak Ulica Krokodyli...

pozdrawiam
Wot's your function in loif?

filip
 
Posty: 154
Na forum od:
18 sty 06, 21:17

Post 29 lip 06, 10:02

Stroiciel... był jednym z filmów które w moim programie podkreślilem, zakreśliłem kółkiem i dopisałem wykrzyknik, co znaczy "koniecznie" :) i mimo że bardzo cenie twórczość braci, nie zakładałem że będę obcował z arcydziełem. Zapowiedź filmu, recenzje i zdjęcia trochę mnie odstraszyły, bałem się że Quayowie bedą balansować na granicy kiczu. Na szczęście po seansie (niestety, jednym; zainteresowanie było ogromne i bardzo załuję ze nie udało mi się obejrzeć filmu w bardziej ludzkich warunkach - nie w dusznej nawet o godzinie 10 przed południem Warszawie) mogłem z czystym sumieniem postawić mocną piątkę. Animacje wplecione w fabułę tworzyły niezwykłą atmosferę, może nie tyle bajkową co baśniową ;) a zarzut drętwego aktorstwa wydaje mi się byc nietrafiony- po Instytucie Benjamenta wiadomo było, jak bliźniacy traktują aktorów (na równi z lalkami). Jestem bardzo szczęsliwy że Quayowie ciągle szukają, szkoda że na następny ich film, o ile powstanie, pewnie przyjdzie nam długo czekać.

elfavorro
 
Posty: 136
Na forum od:
8 maja 06, 15:22

Post 29 lip 06, 11:32

Trudno mi to jakoś wytłumaczyć za pomocą słów, ale "Benjamenta" był na tyle oniryczny i zawieszony gdzieś na granicy snu, że sposób gry wtapiał się w to wszystko. "Stroiciel" był już bardziej realny (przepraszam za to słowo w odniesieniu do Braci, ale nie mogę znaleźć odpowiednika), przez co ta flegmatyczność i teatralność gry jakoś bardziej mi się rzucała w oczy. Osobliwy akcent w mowie większości bohaterów również tu nie pomagał...

pozdrawiam
Wot's your function in loif?

AGGGA
 

Post 30 lip 06, 8:03

jacy jestescie racjonlani!!!!, moze sie wam nic nie sni, ze kompletnie z tego filmu nic nie zrozumielście.. poza tym wcale go nie trzeba na siłe próbowac rozumieć, on sie toczy własnym rytmem, jest tajemniczy, przepiękny i zmysłowy. jak do tej pory nie wypowiedziała sie o nim zadna kobieta, a wiadomo przeciez nie od dzis ze mezczyżni sa prośći, i tłumaczenie im czegokolwiek nie ma najmniejszego sensu:)
dla mnie, jest czytelny, dilaogi nie sa banalne, a gra aktorska utrzymana w konwencji filmu, nie odrywa sie od całosci, nie dominuje jej, wszystko jest tu na równych prawach, to widz decyduje, w swojej wrazliwości, czy głównym aktorem jest człowiek, czy lalka w danej scenie.
Wystraczy posiadac przynjamniej podstawową wiedzę na temat malarstwa,żeby symbolika zawarta w obrazach wytłumaczyła więcej, niż pseudo-intelektualny bełkot racjonalnych filmów,
poza tym, gdbym to ja nakreciła film na podstwie swoich snów, to przebiłabym, nietylko braci,ale paradzanowa, lyncha i cała reszte, a po mojej śmierci, powstałyby filmy mające zrekonsruowac moje traumatyczne dzieciństwo, i dociec zródła skojarzeń, wizji i pokręconej symboliki :)

Gość
 

Post 30 lip 06, 8:04

jacy jestescie racjonlani!!!!, moze sie wam nic nie sni, ze kompletnie z tego filmu nic nie zrozumielście.. poza tym wcale go nie trzeba na siłe próbowac rozumieć, on sie toczy własnym rytmem, jest tajemniczy, przepiękny i zmysłowy. jak do tej pory nie wypowiedziała sie o nim zadna kobieta, a wiadomo przeciez nie od dzis ze mezczyżni sa prośći, i tłumaczenie im czegokolwiek nie ma najmniejszego sensu:)
dla mnie, jest czytelny, dilaogi nie sa banalne, a gra aktorska utrzymana w konwencji filmu, nie odrywa sie od całosci, nie dominuje jej, wszystko jest tu na równych prawach, to widz decyduje, w swojej wrazliwości, czy głównym aktorem jest człowiek, czy lalka w danej scenie.
Wystraczy posiadac przynjamniej podstawową wiedzę na temat malarstwa,żeby symbolika zawarta w obrazach wytłumaczyła więcej, niż pseudo-intelektualny bełkot racjonalnych filmów,
poza tym, gdbym to ja nakreciła film na podstwie swoich snów, to przebiłabym, nietylko braci,ale paradzanowa, lyncha i cała reszte, a po mojej śmierci, powstałyby filmy mające zrekonsruowac moje traumatyczne dzieciństwo, i dociec zródła skojarzeń, wizji i pokręconej symboliki :)

aggga
 

Post 30 lip 06, 8:08

I dwa razy poszło, cholera, i jeszcze miało byc "racjonalni"!!! ale kalwiatura sie tnie w tej kafejce, i w ogóle duszno tu jak w kinie warszawa, a nawet duszniej, niczym w cieszynie. pozdrawiam

elfavorro
 
Posty: 136
Na forum od:
8 maja 06, 15:22

Post 30 lip 06, 11:22

Dodajmy - niczym w Cieszynie rok temu. Bo gdy wspomnę te klimatyzatory w każdej sali dwa lata temu, to z piersi mojej wyrywa się mimowolne westchnięcie...

A co do filmu - tłumaczę (tłumaczymy) tylko co w filmie przeszkadzało nam poczuć ten 'sen' w pełni; wątpię, żeby ktokolwiek z nas starał się coś tu pojmować racjonalnie. To co piszę jest wynikiem moich odczuć a nie rozważań. Bo trudno chyba, żeby wszystkie filmu mające konstrukcję/nastrój/formę snu stawiać w jednym szeregu i usprawiedliwiać wszystko tym, 'że to sen'.
Ponadto nie jest takie pewne, czy kobiety sprawniej i poprawniej odebrały ten film niż mężczyźni - obok mnie siedziały dwie panienki co jakiś czas podszeptujące sobie to i owo i chichoczące.

Pozdrawiam!
Wot's your function in loif?

filip
 
Posty: 154
Na forum od:
18 sty 06, 21:17

Post 31 lip 06, 11:22

zgadzam sie z agggą że to był najbardziej zmysłowy film festiwalu, zgadzam sie z elfavorro że nie mozna go nazwac filmem kobiecym- widzowie którzy nie wytrzymali do końca seansu nie tworzyli bynajmniej grupy jednolitej pod względem płci czy wieku :)

Filip II
 
Posty: 148
Na forum od:
17 cze 06, 19:59

Post 31 lip 06, 11:42

Bardzo dobry film o niczym. Poetycki i artystyczny. Ale pozostane chyba przy animowanych tytułach braci Quay, "Instytutu' niestety nie widziałem.

elfavorro
 
Posty: 136
Na forum od:
8 maja 06, 15:22

Post 31 lip 06, 23:07

BTW. Kilka dni temu jakoś w dzień na TVP Kultura ni stąd, ni zowąd puścili "Gabinet Doktora Svankmajera". Muszę się przyjrzeć temu kanałowi.

pozdrawiam
Wot's your function in loif?

filip
 
Posty: 154
Na forum od:
18 sty 06, 21:17

Post 1 sie 06, 11:08

To prawda, na tvp kultura w ostatnim czasie pokazano sporo krótkich filmów bliźniaków, polecam temat http://www.forum.mlodehoryzonty.pl/viewt ... sc&start=0
Pozdrawiam

Hubert H
 
Posty: 42
Na forum od:
1 sie 06, 16:23

Post 1 sie 06, 21:35

Film piękny, ale o niczym. Skojarzenie z literaturą romantyzmu - banalna historia o miłości ubrana w aurę tajemniczości i symboliki. Urzeka, ale mnie trochę rozczarowało skupienie się na formie. Przyznam się ze wstydem, że nie widziałem poprzednich filmów braci Quay, ale dzięki temu filmowi mam potrzebę nadrobienia zaległości.

Avatar użytkownika
zeteenoen
 
Posty: 92
Na forum od:
2 lip 06, 21:10

Post 2 sie 06, 0:07

Niestety, muszę zgodzić sie z większością... twórczość braci jest mi znana od dłuższego czasu, zaczęło się oczywiście od animacji, wszystko za sprawą miłości do prozy Schulza /Ulica Krokodyli/ i Tool'a, których teledyski w większości inspirowane są animacjami Quay'ów. Potem wielki zachwyt nad onirycznym "Instytutem Benjamenta" /polecam książkę 'Jakob von Gunten' R. Walsera na podstawie, której oparto film/ no i niestety rozczarowanie "Stroicielem...", podobny, po 10 latach wątek uwikłanej, tajemniczej miłości, podobna, o ile nie taka sama laleczka w animacjach. Było bardzo plastycznie, ładnie, momentami nawet urzekająco pięknie, jednak w moim odczuciu lekko odtwórczo, zwłaszcza po 10 latach od "Instytutu...". Plus za wplecienie języka portugalskiego i Lizbony /mniam/. Dałem 5 ale z perspektywy czasu daję 4. Aha i jeszcze jedno, dla wszystkich, którzy w kwaśną miną opuszczali sale kinowe mówiąc/myśląc "Nie za bardzo zrozumiałem/am" - twórczości braci Quay nie interpretujemy, natomiast odczuwamy, przeżywamy a potem śnimy... Porównanie z literaturą romantyzmu wydaje mi się nizbyt trafne, nie ma tu idei, patetyzmu, oddajemy sie tylko snom i marzeniom, to wszystko... to magia onirycznych historii serwowanych przez panów Quay... czekam na kolejne sny...


Powrót do 6. - Filmy - wypowiedz się!