Wierzę, że takie miejsce jest dla Wrocławia niezbędne. Wierzę również, że kino Helios Nowe Horyzonty będzie wkrótce funkcjonowało w świadomości wrocławian jako miejsce kojarzone z dobrym filmem i przyczyni się w dłuższym okresie do wzrostu zainteresowania ambitniejszym kinem wśród mieszkańców. Jestem przekonany, że swoje najlepsze lata Wrocław ma jeszcze przed sobą. Chciałbym mieć w tym skromny udział.
Zazdroszczę Austriakom, że mają Ulricha Seidla, który ma odwagę mówić: "Kocham Austrię i nienawidzę jej. Austriacy przez lata wiele zamietli pod dywan, a ja chcę pod niego zaglądać." W swoich filmach uważnie przygląda się Austrii i Austriakom. Obraz kraju i jego obywateli do najbarwniejszych nie należy, za co często w swoim rodzinnym kraju bywa przeklinany.
Dzisiaj piszę o moich subiektywnych wyborach, filmach wyszperanych na większych i mniejszych festiwalach, niekonwencjonalnych, wymykających się jednoznacznym ocenom, słowem - o moich odkryciach. To ogromny przywilej móc pokazywać bliskie mi filmy innym.
Nasz festiwal, tak mi się wydaje, wrósł już w wakacyjny pejzaż Wrocławia. Przez jedenaście dni odbywa się tu piękne święto kina. Kino fetowane jest nie tylko w ciemnych kinowych salach, ale także na pięknym wrocławskim Rynku. To powrót do początków kina. Do czasów, kiedy kino nie weszło jeszcze na salony, a filmy pokazywane były na jarmarkach i targowiskach. Lubię widok zaciemnionego Rynku z wielkim ekranem, na nim migocące obrazki i setki wpatrzonych w nie widzów.