ayya napisał(a): Co do atmosfery. Wiadomo, że Wrocław to nie Cieszyn i sytuacja, że festiwalowicze okupują każdy m2 miasta się już nie powtórzy.
ayya napisał(a):Niemniej zauważam sytuację, że na festiwalu pojawia się strasznie dużo przypadkowych osób, które chodzą tu na filmy, bo stało się to na swój sposób modne, choć na co dzień repertuar kin studyjnych omijają się szerokim łukiem. Skutkuje to tym, że tacy widzowie trafią często na filmy przypadkowe, które nie mają szansy w ogóle do nich trafić. Podobnie jest np. na WFF, na którym seanse odbywają się Multikinie na Dworcu i nieraz widziałam tam osoby z walizkami, które czekając na pociąg, akurat kupili sobie bilet na chińskie kino medytacyjne, które im się znudziło po 5 minutach. Na korytarzu w Heliosie parokrotnie słyszałam rozmowę, że ktoś idzie na film jakiegoś tam Dumonta czy na jakieś drugorzędne kino z Węgier i mówi o Koniu Turyńskim. Inna sprawa, że są też zabawne osoby, które uczestniczą w festiwalu po raz 3 i czują się weteranami oraz ekspertami. Ja rozumiem, że taka jest cena rozrostu i większej popularności festiwalu, więc wzdycham głośno i macham na to ręką.
Boże, co za drobnomieszczaństwo! Byłam 11 razy (a może więcej?) i niech przypadkowy plebs mi buty czyści!
Ja stokroć wolę debiutantów, przypadkowych czy jak ich tam nazwiecie, od pożal się boże weteranów którzy artystom (Dumont'owi na przykład) próbują wytłumaczyć o czym ich filmy są i co poszczególne sceny oznaczają. W tym roku niektóre NADinterpretacje sięgały absurdu. (vide rzekoma Joanna D'arc u Dumont'a czy tajemniczy naszyjnik u Anji Brien)
Myślę, że ten festiwal jest raczej po to, by szerszej publiczności przybliżyć piękne kino, a nie by leczyć kompleksy "prawdziwych kino-maniaków"
Siena napisał(a):kiedyś chyba o tym pisałam, ale wrócę do pomysłu, bo przy 'przypadkowej' publiczności jest coraz bardziej aktualny: sporządzenie małego dekalogu uczestnika festiwalu (nie rozmawiaj w czasie filmu, nie baw się telefonem komórkowym, nie jedz popkornu, orzeszków, ciastek i innych 'głośnych' czy zapachowych produktów... itp.itd.) - dla wielu osób, nawet karnetowiczów, są to rzeczy nieoczywiste
doktor pueblo napisał(a):- nie popełniać więcej takich "błędów" jak ten z seansami filmów Gilliama (piszę błędów w cudzysłowie, bo podejrzewam, że to nie był błąd, tylko celowe działanie, które miało zmaksymalizować wpływy ze sprzedaży biletów - jak wiadomo Gilliam ma potencjał komercyjny - niestety kosztem osób z karnetami)
hekuba napisał(a):przede wszystkim podziękowania za wyłapanie mnie z tłumu (Jarosz - dzieki)
Poniżej przedstawiam niektóre przyczyny opóźnień seansów:
- bogaty program, częste spotkania z gośćmi i prelekcje,
- funkcjonowanie kas last minute, czyli umożliwienie maksymalnej liczbie chętnych widzów obejrzenia filmu (niestety, wiążą się z kilkoma minutami niezbędnymi do przeliczenia miejsc na sali, sprzedania biletów i dotarcia tych osób do sal),
- statystyczna liczba spóźnień w momencie planowanego rozpoczęcia seansu (nie chcemy, aby przychodzący tylko nieco spóźnieni widzowie przeszkadzali w projekcji pozostałym i nie chcemy być aż tak bezwzględni - dopuszczamy dosłownie kilka minut tolerancji na losowe sytuacje),
- oczekiwanie na gości, tłumaczy, prelegentów, którzy mają napięty harmonogram dnia,
- konieczne próby techniczne, gdyż zależy nam na wysokiej jakości projekcji od pierwszych jej minut (na festiwalu wyświetlane są filmy z wielu różnych nośników, kopie (często jedyne) bywają zniszczone i stare, dlatego wcześniejsze próby obrazu i dźwięku są niezmiernie ważne),
- próby obrazu przeprowadzane z reżyserami między seansami (konsultacje z reżyserami bywają długie).
Festiwal to żywy organizm i rządzi się swoimi prawami. Czasami działa efekt domina.
hekuba napisał(a):co do aktywności.. ja to odludek jestem i tłum mnie męczychoć fakt, miło że ktoś mnie wyłapał
![]()
przyznam od razu że niebardzo wiem nawet z kim rozmawiałam
a na pewno nie pamiętam waszych imion (kurka masło zbyt smaczne zdecydowanie jest!)![]()
Seblon napisał(a):- statystyczna liczba spóźnień w momencie planowanego rozpoczęcia seansu (nie chcemy, aby przychodzący tylko nieco spóźnieni widzowie przeszkadzali w projekcji pozostałym i nie chcemy być aż tak bezwzględni - dopuszczamy dosłownie kilka minut tolerancji na losowe sytuacje)
viewtopic.php?f=73&t=2679
hekuba napisał(a):hah nawet probowalam odnalezc watek gdzie wklejaliscie zdjecia i nie widze go.
Melomanka napisał(a):Trochę mnie dziwią te litanie niewłaściwych zachowań publiczności, ja poza nerwowym początkiem "Essential killing" (tłum zebrał się między siedzeniami, ci z przodu usiedli na ziemi, ale tył zamierzał stać, widzowie z krzesełek wołali do nich, że zasłaniają) nie potrafię powiedzieć, gdzie ktoś spoglądał na wyświetlacz komórki, a gdzie ktoś przysypiał. Kiedy tylko gaśnie światło, skupiam się na filmie i nie mam pojęcia, co dzieje się dookoła.
Melomanka napisał(a):Nie dziwi mnie, że was to irytuje, tylko że to zauważacie. Ot, takie sobie luźne spostrzeżenie "ciekawe, inni coś widzą, a ja nie", nie wartościuję niczyjej zdolności koncentracji...
Mrozikos667 napisał(a):
Z przykrością zauważyłem, że obniżyła się jakość projekcji - nie pamiętam, żebym na którymkolwiek NH oglądał tyle filmów z DVD, a szczytem była projekcja "Halaw", gdzie obraz wyglądał na stuprocentowy Dvix. I tak jest lepiej niż na innych polskich festiwalach, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Melomanka napisał(a):Dziwnym jest dla mnie umieszczanie na drzwiach kartek z napisem brzmiącym mniej więcej "prosimy o niewnoszenie na salę jedzenia i napojów". Wiadomo, że na festiwalu filmowym nie ma miejsca na chrupanie popcornu, które w multipleksach czasem zagłusza wypowiadane cicho kwestie. Ale co druga osoba wchodzi na salę z kubkiem kawy, którego bynajmniej nie ukrywa, a jeśli wpuszczają już pół godziny wcześniej, to wszyscy po usadowieniu się wyciągają kanapki - bo niby kiedy posiadacze karnetu mają coś zjeść. Więc po co ten zakaz, skoro ani nikt się do niego nie stosuje, ani nikt z obsługi go nie egzekwuje?
Powrót do Pieśni z drugiego piętra