Jeszcze przed przystąpieniem do prób rozkładania filmu na czynniki pierwsze (mam nadzieję, że podyskutujemy sobie tak, jak o "Ludzkości"


Jak zwykle u Dumonta twarz bohatera niemożliwa do zapomnienia. Do tego w "Poza Szatanem" sam bohater jest przedziwny i mam kilka trudności ze spójnym przedstawieniem sobie jego działań. Przede wszystkim wydaje mi się, że do tej postaci można zastosować, z pewnością uproszczone, przedstawienie Nietzscheańskiego nadczłowieka. Nadczłowiek to ktoś, kto odrzuca wszelkie zewnętrzne ograniczenia moralne i sam dla siebie staje się prawodawcą. Robi to, ponieważ odkrywa w sobie niezaspokojoną wolę mocy i zaczyna spostrzegać, że, podlegając ograniczeniom, jest marny i nic nie wart, bo nie może tej woli realizować. Tu pojawia się pierwszy problem: by wznieść się na poziom nadczłowieczeństwa, trzeba odrzucić obowiązujące wartości i, zanim ustali się nowe, poddać się, tymczasowo, nihilizmowi. Czy u bohatera filmu można zaobserwować postawę nihilistyczną? Nie wiem. Wiem jednak, że przy takim odczytaniu wszystkie działania bohatera - na czele z finalnym cudem wskrzeszenia - byłyby nie aktami miłosierdzia, ale potwierdzeniami własnej mocy i rozwoju na drodze do najwyższego poziomu istnienia. tangerine w wątku o Dumoncie napisał w odniesieniu do tego filmu o "złej wierze", jaką zostawia ludziom bohater, ale w powyższej interpretacji ta wiara nie będzie ani zła, ani dobra - będzie całkowicie enigmatyczna i niezrozumiała dla ludzi, którzy nie wiedzą, z kim mają do czynienia, bo są zwyczajnie na "niższym poziomie egzystencji". Do tego schematu pasują też postaci poboczne i podążająca za bohaterem dziewczyna - nikt go nie rozumie, ale wzbudza on podziw w ludziach o mentalności niewolniczej. Jest jednak dość istotna rzecz, która nie pasuje: bohater ewidentnie kontaktuje się z przyrodą, wygląda to tak, jakby czerpał z niej siłę (charakterystyczne ułożenie dłoni, w które "wlewa się" światło słoneczne), podczas gdy siłą nadczłowieka jest jego własna wola. Inna rzecz, że elementem budowania postawy "nadczłowieczej" jest coraz pełniejsze rozumienie świata i może to właśnie w ten mistyczny sposób bohater to rozumienie uzyskuje.
Mistycyzm i sposób życia bohatera kojarzą się z wszelkiej maści pustelnikami, ale mnie jakoś szczególnie przyszli do głowy wcześni chrześcijanie, Ojcowie Pustyni, pędzący samotnicze życie mędrców na egipskich pustyniach. Może to kwestia kręgu kulturowego, w którym my, widzowie i reżyser, żyjemy, bo pierwiastki chrześcijańskie zawsze "wyskakują" i nie można się od nich opędzić. To taki klasyczny schemat interpretacyjny w tej części świata i ciekawe, jakie nawiązania do niego można znaleźć w tym filmie.
Wiara w "Poza Szatanem" też wydaje mi się być niejako "dwupoziomowa" - przede wszystkim jakąś wiarę ma bohater - w siebie? w przyrodę? w Kosmos? Warto się zastanowić. Poza tym inną wiarą wykazują się pozostałe postacie: dziewczyna wierzy w bohatera, ale raczej jako wyjątkowego człowieka, a nie w jego nadprzyrodzoną moc, bo zwyczajnie nie wie, czym ona mogłaby być. Podkreśla to jej propozycja "możesz mnie mieć", skierowana przecież do człowieka, a nie do jakiegoś mistycznego tworu. Innych ludzi ogarnia swego rodzaju pogańskie uniesienie - są świadkami cudów i tylko tym mogą się zachwycić, nie mają żadnego punktu zaczepienia, również nie wiedzą, w co mieliby wierzyć poza tym, co widzą. Bohater nic im nie mówi, nie woła "podążajcie za mną", bo na swojej drodze ku mocy musi być sam. Tym samym i ludzie są osamotnieni - dostają cuda, ale nic poza tym, muszą zadowolić się chwilowym ukojeniem.
Czy tym samym Dumont nie wartościuje? Czy nie stawia "wiary rozumowej" nad wiarą w cuda prostego człowieka? Być może właśnie to ma na myśli, mówiąc o nowych formach duchowości - czy podążymy w stronę całkowitego indywidualizmu (nadczłowiek), czy w stronę jedności z Naturą, są to drogi możliwe do objęcia rozumem (może właśnie pierwszy krok na takiej drodze stawia dziewczyna, klękając i składając ręce tak, jak bohater; zaraz potem widzimy go opuszczającego posterunek - czy aby nie za sprawą swojej "uczennicy"? Może końcowy cud jest aktem łaskawej nagrody?). To może być obiecujący kierunek interpretacji, czekam na propozycje i polemiki

EDIT: Oczywiście pozostaje problem z tytułem. "Poza Szatanem", cóż to może oznaczać? Czy że poza złem, jakim jest Szatan, istnieje w świecie dobro (czy w ogóle możliwy jest Szatan bez Boga?)? Czy że jest jakieś zło od Szatana niezależne, czy może jeszcze coś innego?